Logo

Logo

sobota, 31 sierpnia 2019

Kolejna Historia nr.10 Może to Sen, Może to Urojenia, a może to Prawda 

            Kolejna Historia nr.10 Moze to Sen, Może to Urojenia, a może to Prawda

Zaczynam jako sen,więc śni mi się, że jestem w niebie. Rozmawiam właśnie z diabłem, a diabeł nie lubi ludzi. Ja w tym śnie jestem Bogiem. Próbuje mnie przekonać, że ludzie nie są godni mojej łaski. Ja mówię, nie przekonasz mnie diable ja ich stworzyłem na swoje podobieństwo, byli dobrzy dopóki ty się nie wtrącałeś. Diabeł mówi gdyby nie wszystko to co im dałeś, rozum, miłość i inne pozytywne cechy,byli by jak małpy, a nawet gorzej. Ja mówię nie doceniasz ludzi jest w nich dobro tylko ukryte głęboko. Zazwyczaj wychodzi z nich gdy cierpią, temu masz możliwość robienia wszystkiego by cierpieli, by pokazać ci że są dobrzy. Nawet gdy cierpią dobroć z nich wypływa,a szczególnie wtedy,więc nic nie poradzisz na dobro. Diabeł kombinował nieźle, próbował mnie podejść z każdej strony. W końcu wpadł na pomysł, trochę dziwny. Powiedział mi zejdź na ziemię jako zwykły człowiek i przekonaj się sam jacy są ludzie. Zaznaczył, że nie mogę mieć żadnych mocy jak Chrystus który zamieniał wodę w wino czy wskrzeszał ludzi. Po chwil i zastanowienia zgodziłem się. Diabeł już zacierał ręce, ja jednak się nie martwiłem w końcu jestem Bogiem, mam swoje anioły, które mnie pilnują. Postanowiłem się narodzić jak każdy człowiek drogą naturalną, by poczuć się człowiekiem. Urodziłem się w Polsce, bo to naród cierpiący, w zwykłej rodzinie z problemami. Moje życie młodzieńcze nie było łatwe, ale ciekawe. Szkoła średnia, pierwsze miłości, zawiedzenia się, jak u każdego innego chłopaka może tylko z tą różnicą że przyciągałem ludzi do siebie i swoim zachowaniem i wyglądem. Była jedna miłość z którą wiązałem wielkie nadzieje,to była prawdziwa miłość. Myślałem o ślubie ale nie stać mnie było na niego,a tym bardziej by utrzymać rodzinę,więc musiałem odpuścić takie czasy,kto nie ryzykuje ten nie ma,ale ja nie lubiłem ryzykować. Z pracą było ciężko nie to co teraz. Wtedy jeszcze nie wiedziałem kim jestem. Miłość się rozpadła po tym jak zabrakło mi pieniędzy na spotkania z ukochaną. Czy były inne dziewczyny? Były później, z jedną nawet sporo czasu byłem,ale to nie była kobieta dla mnie,wiedziałem o tym. No i po rozpadzie związku chciałem się wyszaleć,tak szalałem, że ostro mi się oberwało. W moje 25 urodziny zostałem pobity,straciłem przytomność nie poszedłem do lekarza co się pogłębiło bo miałem wstrząs mózgu najprawdopodobniej. Zaczęło mi odbijać trafiłem do szpitala, diagnoza załamała mnie. Przez prawie 20 lat chodziłem jak zombie nie wiedziałem co koło mnie się dzieje,nie pamiętałem dnia wczorajszego nie mówiąc o tygodniu czy miesiącu. Moi przyjaciele jeśli można ich nazwać przyjaciółmi odsunęli się ode mnie. Mój najlepszy przyjaciel którego traktowałem jak brata, ani razu mnie nie odwiedził w szpitalu przez około 20 lat, a leżałem nie raz. W końcu zebrałem się do kupy, pozamykałem stare sprawy,wygarnąłem komu trzeba było i czuję się świetnie. Kiedyś wierzyłem w przyjaciół, rodzinę i lekarzy oraz dentystów. Przyjaciele zostawili jak tylko noga się powinęła, rodzina miała za debila, lekarze tylko ładowali we mnie leki w ilościach z których pewnie coś mieli z tego, dentystka tak mi leczyła zęba że chciała rwać mi go jak wszystko czułem,a to temu że nie potrafiła dać znieczulenia, współczuję jej pacjentom, ja zmieniłem dentystę, za 250 zł wyrwała bez żadnego bólu,chyba im wszystkim chodzi o pieniądze. Ciekawe co by było gdybym wygrał w totka,pewnie przyjaciele by się odnaleźli, rodzina by pokochała jak swoje i powiedziała najmądrzejszy to ty jesteś,lekarze by znaleźli złoty środek, a dentystka by wstawiła mi wszystkie implanty bezboleśnie. Ale powiem wam to jest życie, chciałem być jak każdy z was, może nie koniecznie sam, chciałem mieć rodzinę. Mieć żonę, dzieci, ale czy ktoś słyszał, że Bóg ma żonę, nie dlatego jestem sam. Dla mnie to miały być wakacje na ziemi i miałem się dobrze bawić,w sumie to nieźle się bawię tylko bez rodziny własnej. Niektórzy z was nie doceniają tego co mają. Dałem wam pokój bo sam nie chciałem żyć w trakcie wojny, co będzie gdy odejdę nie wiem, ale diabeł już o to się postara by podziękować światu za moje beztroskie życie. On już próbował odebrać mi życie wtedy gdy zostałem pobity, gdyby nie anioły bym nie żył. Czy anioły istnieją? Istnieją i są na ziemi widziałem dwa razy, realne ale nie miały skrzydeł,mógłby się ktoś wystraszyć gdyby je zobaczył. Mają jedną cechę po której można je poznać coś co dla mnie jest ważne,ale wolę nie mówić. Normalna osoba ich nie pozna bo wyglądają jak zwykli ludzie poza jednym szczegółem, którego nie każdy ma możliwość zobaczenia. Dlatego ja się nie martwię o nic wiem, że nade mną czuwają. Gdyby mi coś się stało to współczuję tej osobie bo nie wie co ją czeka. A my wszyscy spotkamy się po drugiej stronie i każdy zostanie rozliczony. Gdybym wtedy po tym pobiciu zmarł, to nie mielibyście żadnego pokoju teraz. Pamiętacie jak wszyscy mówili że rok 2000 będzie końcem świata, byłby gdybym zmarł wtedy. Nie zmarłem bo musiałem się upokorzyć, ale bywa w życiu. Na szczęście żyję, ale szatan cały czas kombinuje tylko już jest za późno na jego kombinacje. Był moment w życiu moim, że znałem całą przyszłość waszą i swoją. Przestałem się przejmować gdy doszedłem do siebie. Pewnie chcielibyście znać przyszłość,to powiem wam, że te asteroidy lecące w kierunku ziemi nie uderzają, bo nie mają uderzyć w ziemię póki tu jestem. Przelatują zawsze obok, ale lecą bo szatan nie daje za wygraną. Widzicie takie to zwykłe życie Boga na ziemi. Swego czasu zastanawiałem się co by było jakby Bóg zszedł na ziemię jako zwykły człowiek, czy ktoś by mu uwierzył, jak by go potraktowali ludzie gdyby nie miał żadnych mocy. Byłby zwykłym człowiekiem, który przeżyłby życie może sam właśnie tak jak ja. Bogactwa nie zabierzecie do grobu, a do nieba tym bardziej. Tam obowiązują inne zasady, tam bogactwo nie jest potrzebne. Mam 43 lata, dodając te dwie cyfry wychodzi siedem,magiczne siedem, choć moja ulubiona cyfra to 8, jak nieskończoność. Co dalej pewnie spytacie, a nic będę żył dalej rozkoszując się życiem w domowym zaciszu i robiąc to co lubię najbardziej, czyli prowadzenie audycji i słuchanie muzyki, no i doszły też zdjęcia które uwielbiam robić i obrabiać, tak jak stwórca, który coś tworzy. Ludzie którzy coś tworzą mają namiastkę Boga, jednak nie każdy potrafi coś tworzyć. Mógłbym powiedzieć błogosławieni ci co tworzą, a nie niszczą. Jak moje życie się zakończy? Jak przyjdzie czas to się zakończy, tak samo jak wasze. Co ważne jest w życiu? Dobro i miłość do siebie, bliźniego i świata nas otaczającego. Wmawianie nam winy za coś co nie jest złe nie jest niczym dobrym. Niektórzy powinni się nad tym zastanowić. Jeśli nie robimy komuś lub sobie krzywdy to nie jest to złe. Nie ma konkretnych zasad które powinny nami kierować poza robieniem krzywdy. Najważniejsze w życiu człowieka jest to by być fer względem siebie,a dopiero podchodzić fer do innych. Gdy jesteśmy fer względem siebie będziemy fer wobec innych. Najważniejszym z przykazań jest jedno szanuj bliźniego swego jak siebie samego. Dlatego też powinniśmy się szanować. No dobrze, ale idę dalej przez życie by spotkać się z wami tam na górze,a póki co cieszę się życiem na ziemi. Tak więc sen mój się kończy,a może to urojenia,a może prawda,ale odpowiedzcie sobie kim bylibyście dla Boga na ziemi....
 
Kwintesentny

sobota, 24 sierpnia 2019

Kolejna Historia nr.9 Sen

                                   Kolejna Historia nr.9 Sen

Miałem dziś sen, a raczej koszmar,trwał kolo 2 godzin, bo sprawdziłem zegarek. Śniło mi się, że mieszkam z rodzicami i siostrami na starej chacie,tam gdzie mieszkałem będąc małym dzieckiem. Niby na początku wszystko normalnie. W pewnym momencie atmosfera w domu stała się ciężka, ale to nie wszystko. Śniło mi się, że widzę przyszłość swojej rodziny ze szczegółami i właśnie od tych szczegółów się zaczęło. Najpierw nastała noc, więc wszyscy kładliśmy się spać. Ja spałem na piętrze sam w pokoju, reszta rodziny na parterze. Wtedy leżałem zanim zasnąłem i nagle poczułem czyjąś obecność w pokoju mimo że nikogo nie było,rozejrzałem się i zapytałem jest tam ktoś,ale nikt nie odpowiedział,co jeszcze bardziej zmroziło moją krew w żyłach. Postanowiłem, że zasnę,leżałem i zamknąłem oczy,jednak ogarnął mnie jakiś chłód przenikający całe ciało,trochę mnie to przeraziło,ale myślę śpię. Już prawie zasypiałem, gdy poczułem coś dziwnego. Co to było?
Czułem jakby ktoś wykręcał mi ręce, próbowałem się przed tym bronić. Otworzyłem oczy i patrze na ręce czy mi się nie zdaję,ale były wykręcone w drugą stronę,w ogóle w jakiejś dziwnej pozycji nie do opisania. Pomagałem sobie druga ręką by ta powróciła na swoje miejsce,w końcu się udało. Jednak to nie koniec poczułem nagle że coś mnie przygniata,a raczej wgniata w łóżko, tak jakby ciężka osoba na mnie leżała i dociskała mnie do tego łóżka. Jednak tam nikogo nie było i zdałem sobie sprawę że to duchy. Raczej złe duchy patrząc na ich zachowanie. Udało mi się wyswobodzić zbiegłem na dół i opowiedziałem o tym, że duchy mnie zaatakowały i że widziałem przyszłość całej rodziny. Rodzina mi uwierzyła powiedzieli musimy coś z tym zrobić. Nagle zaczęliśmy sobie pomagać. Pierwsza rzecz która widziałem to dom w płomieniach, wiedziałem nawet kto podłożył ogień. Wyszliśmy z domu obejrzeć czy nigdzie się nie pali i nie paliło się. Ojciec powiedział, że idzie do ogrodu sprawdzić czy tam wszystko w porządku, ja jeszcze zostałem wszystko obejrzeć. Nagle poczułem dym i to coraz więcej dymu,więc zacząłem krzyczeć, że gdzieś się pali. Pobiegłem do ogrodu do ojca, on jednak zaczął się zachowywać dziwnie,zajmować nie tym co trzeba. Zaczął coś piłować mówiąc że to się przyda,ja jednak wiedziałem że się nie przyda i widziałem jak ojciec się zmienia w dziwną osobę. W pewnym momencie wydawało mi się, że coś sobie zrobi nie będąc tego świadomym, może właśnie tą piłą, bo bardzo blisko trzymał szyi. Nie wiedziałem co robić, zdałem sobie sprawę, że jego także opętały złe duchy tak jak moje ręce. Bałem się co będzie dalej,na szczęście ogień nie był zbyt duży i udało mi się go zdławić,jedynie dymiło się,ale trzeba było uważać by znów nie zajęło się. Jednak miałem ważniejszą rzecz do zrobienia pomóc ojcu, pobiegłem szukać mamy, do siostry powiedziałem że trzeba dzwonić po karetkę dla ojca bo mu odbiło,siostra powiedziała dzwoń na 112, ja jednak musiałem odnaleźć mamę. W końcu odnalazłem i mówię, że ojca trzeba zawieźć do szpitala lub zadzwonić po karetkę. Wiedziałem, że ojciec się nie zgodzi dobrowolnie,więc zadzwoniłem. Mama też była odmieniona, ale w pozytywnym znaczeniu. Tak jakby się obudziła ze snu po latach. Spodobało mi się to bo w końcu była energiczną kobietą,a nie podporządkowaną ojcu,więc zaczęła działać razem ze mną by chronić ojca. Bałem się, że to początek działania złych duchów na ojca. W pewnym momencie nawet bałem się co będzie jak pojedzie do tego szpitala czy tam mu czegoś nie zrobią. Myśli miałem mieszane,ale wiedziałem, że nie może zostać w domu dla dobra wszystkich. Widziałem moc duchów jak manipulują ludźmi,jak mącą w głowach, to było straszne. Zrozumiałem, że to wszystko przez ten dom, że w nim musiały się dziać straszne rzeczy,stąd złe duchy w nim. Myślałem sobie może za czasów wojny coś tu się wydarzyło,stąd tyle złych duchów. Miała już przyjechać karetka gdy się obudziłem,wydawało mi się, że mam ręce wykręcone,serce waliło jak oszalałe,obudziłem się zdenerwowany. Najśmieszniejsze jest to, że nigdy realnie nie lubiłem tego domu i źle go wspominam i temu nigdy w nim nie chciałem mieszkać po tym jak się wyprowadziłem. Opisywałem ten sen godzinę i teraz znów kładę się spać. Mam nadzieje, że koszmar się nie powtórzy, że przyśni się coś miłego lub wcale się nic nie przyśni. Jednak duchy mają moc.....dobrze,ze to tylko sen....

 
Kwintesentny

środa, 7 sierpnia 2019

Kolejna Historia nr.8 Sen

                              Kolejna Historia nr.8 Sen

Miałem dziś niezwykły sen. Położyłem się o 3 rano bo słuchałem radia,a obudziłem o 5 rano. Sen był niezwykły choć zaczął się zwyczajnie. Śniło mi się, że żyję normalnie tak jak żyję naprawdę. W pewnym momencie jednak coś się zmieniło,nagle technologia przyśpieszyła,ale to nie wszystko. Moje życie jakby się zmieniło, zacząłem widzieć rzeczy które mają się przydarzyć dopiero. Na początku tego nie wiedziałem,później pojawiły się większe rzeczy, później drobniejsze. Zanim jednak do tego doszło,moja rodzina próbowała mi pomóc w moim życiu,nie było łatwe,a jednak przyjemne. Moi rodzice żyli mimo, że mieli podeszły wiek,tak jakby zależało to ode mnie,ja mimo że sam to jednak szczęśliwy,pomimo tego że brakowało mi rodziny własnej. Pewnego razu miałem wrażenie, że albo policja, albo wojskowi pomagają mi. Wyczułem że chcą mnie z kimś poznać,to chyba był ktoś dla mnie ważny,tak jakby moja rodzina o której nie wiedziałem,a może się ukrywała przed czymś,może przed innymi ludźmi. Czułem jak idę na spotkanie z rodziną,jakby wszystko było zaplanowane,dokładnie wszystko do najmniejszego szczegółu. Czekam i nagle ktoś mówi, że muszę jechać,więc idę zbliżam się do samochodu i wsiadam do niego,słyszę tylko brzęk czegoś ostrego po dachu auta,ale siedzę i się uśmiecham. Jadę tym autem do jakiejś dziwnej dzielnicy,gdy dojeżdżamy wysiadam, a ze mną kilka osób,coś zaczynają rozmawiać między sobą, ale ktoś mnie zabiera i idziemy w kierunku jakiegoś bloku,słyszę z oddali krzyki,a następnie kilka strzałów,zrozumiałem,że ktoś zginął i że za chwilę ja zginę. Tak się jednak nie stało weszliśmy do domu był tam ślub, a raczej impreza poślubna, nic się jednak jeszcze nie działo tak jakby wszyscy czekali na mnie,na mój znak. Zapytali co mamy robić? Ja mówię skoro to ślub to bawić się i zaczęła się impreza, pobyłem trochę z nimi i wyszedłem byli szczęśliwi,że byłem u nich. Szedłem drogą i nagle na chwilę się zatrzymałem i usiadłem na krawężniku. Podeszła jakaś kobieta młoda i usiadła obok,była lekko roznegliżowana i zauważyłem że ma na mnie ochotę,ale to raczej taka ochota typu, muszę go zdobyć, jakbym był jakiś inny. Zostawiłem ją i poszedłem dalej, aż doszedłem do swojego bloku,stali różni ludzie. Ale zanim do tego doszło,to tak jak wam mówiłem, pomagało mi wojsko,ale zanim to zrobiło, zrobiło mi testy czy jestem osoba której szukają, okazało się, że tak, temu w tym blokowisk mnie nie zabili, wręcz powiedziałbym, że zabijali się o mnie. No ale przejdźmy dalej,zrozumiałem że wszyscy mnie wielbią i chcą pomóc i martwią się o mnie. Stałem przed blokiem i pewna dziewczyna nagle zrobiła mi się ważna, bardzo ważna, wsiadała do jakiegoś pojazdu nie z tej ziemi z kimś jeszcze, wiec pobiegłem za nimi i także wsiadłem, ale do drugiego. Zanim jednak to opowiem powiem wam, że ci wojskowi co pomagali mi obiecali, że zabiorą mnie i moja rodzinę w podróż w kosmos,byłem zadowolony ze będę na księżycu,zobaczę jak jest w stanie nieważkości. No dobrze ale wróćmy do momentu jak poruszam się statkiem za dziewczyna, która także nim się poruszała. Widziałem ich statek, oni jak i ja zostawialiśmy za sobą smugi światła,pewnie poruszaliśmy się z prędkością światła. Nagle dotarliśmy na miejsce, oni pierwsi wylądowali ja drugi, ale nigdzie ich nie widziałem. Gdy byłem na miejscu zobaczyłem pełno zegarów takich wskazówkowych,odmierzały czas,każdy inaczej. W pewnym momencie zobaczyłem dłoń która przelatuje po tych zegarach,pomyślałem dłoń Boga,jednak po chwili zrozumiałem że to moja dłoń,przez moment poczułem się jak Bóg i nagle cała ta sytuacja przeobraziła się w film, film który ktoś chciał nakręcić. Obudziłem się w tym momencie była 5 rano. Pomyślałem opiszę wam swój sen, może niezbyt szczegółowo, ale zbyt wiele pisania. A ta dziewczyna z drugą osobą za którą leciałem statkiem byli obcymi,którzy byli na ziemi, ale widocznie chcieli wrócić do siebie, poczułem wtedy że obcy są blisko z Bogiem związani. Myśląc by to wam opisać poszedłem po szklankę mleka do lodówki i papierosa zapaliłem, słuchając swojej audycji ostatniej zacząłem pisać, zajęło mi to godzinę o godzinie 6 rano skończyłem. Teraz moją opowieść kończę i zapraszam na kolejne....
 
Kwintesentny

 

sobota, 3 sierpnia 2019

Kolejna Historia nr.7 Sen

                                  Kolejna Historia nr.7 Sen 

Miałem dziś sen. Śniło mi się, że zostałem zabity,może to przez film który oglądałem,a może nie. Siedziałem na krześle i został przyłożony nóż to mojej szyi, po czym zostałem dźgnięty. Obudziłem się i czytałem sennik,Pisało że to może być początek lub koniec czegoś lub jakieś oświecenie umysłu i nagle mnie oświeciło. Zobaczyłem w swoim umyśle wiele rzeczy. Czym jest życie tutaj na ziemi jak wygląda życie po śmierci. Rozmyślałem o rodzinie, siostrach i doszedłem do wniosku,że w niebie nie ma rodzin nie ma braci i sióstr. Tam wszyscy są równi,nie ma podziału na obcy, siostra, brat. Dlaczego bo wyróżniamy takie osoby. Czułem to jak tam czują, równość względem siebie i innej osoby,nawet siebie nie stawiamy wyżej ani niżej względem kogoś. To było dziwne uczucie,ale przyjemne. Zobaczyłem jak ludzie idą do nieba,zanim umrą myślą, że spotkają swoich bliskich którzy zmarli i faktycznie spotykają,ale tam uczucia są inne nie takie jak tu na ziemi. Spotykają rozmawiają, są rozmowy na temat jak tam się żyje,są informowani właśnie przez bliskie osoby z ziemi,które już tam są. tak trafia się do nieba. Dlaczego ludzie widzą światło gdy umierają,bo jakaś cząstka ich która ma trafić do nieba leci z prędkością światła tam,stąd te światło,możliwe że szybciej. Czemu wracają bo to tylko dusza tam wędruje,gdy ciało odżywa dusza wraca. Pewnie jest jakiś czas na to,bo gdy dusza jest już w niebie na dłużej nie wróci,widać zbyt dobrze jej tam,dopóki nie wiedzą jak jest naprawdę wracają,albo misję maja do wykonania na ziemi i temu wracają na ziemię. Powiem wam co jeszcze widzę,że piekła żadnego nie ma tam na dole,dół mamy tu na ziemi,to tu na ziemi przeżywamy piekło,każdy swoje. Ale to nie jest złe piekło,te piekło przygotowuje nas na niebo,uczymy się na swoich błędach. Widać każdy kto przeżyje tu piekło będzie lepszym, człowiekiem w niebie. Widziałem jak w niebie pamiętamy całe życie z ziemi, byśmy tam nie popełniali tych samych błędów. Najgorzej maja mordercy i ci co robili i okropne rzeczy bo oni to pamiętają. Ale tak naprawdę to oni piekło przechodzą tu na ziemi,jedni zabijają dalej do momentu aż im się nie poprzestawia,inni popełniają samobójstwa,a jeszcze inni lądują w psychiatrykach bo odbija im od tego ciężaru który niosą. Mam taką swoją teorie na temat ludzi. Moim zdaniem ludzie są połączeni z planetami i gwiazdami,i każdy nasz ruch tutaj odbija się na tych ciałach niebieskich i na odwrót. Ja to w ogóle czuje się jak słońce,gdy mnie zabraknie może jego zabraknąć. Tamten rok był obfity dla mnie w wiele wydarzeń,co teraz przekłada się na wysokie temperatury tego lata. Może jednak jestem połączony ze słońcem. A wy jak myślicie z jaką planeta jesteście połączeni. Choć może skoro jestem rakiem to jestem połączony z księżycem,a on oddziałuje na słońce i stąd te anomalie pogodowe. To takie moje rozważania na temat ludzi i planety. Ale chciałbym wrócić do nieba,więc ja to widzę tak, tam są wszyscy równi nie ma bogatych i biednych,nie ma lepszych i gorszych. Mimo, że każdy inaczej wygląda, to daje nam zróżnicowanie,ale równi jesteśmy nadal. A tu na ziemi nie ma równości. Mimo, że mamy braci, siostry wyróżniamy ich, a po chwili jesteśmy wrogami czasem największymi. Jak to mówią człowiek człowiekowi wilkiem. Lubię „facebooka” i czytać wpisy niektórych ludzi które mnie śmieszą. Jak widzę wpisy ze zdjęciem typu ktoś odwrócony plecami, a tam wbite noże w plecy to śmiać mi się chce. Niech te osoby powiedzą, że nigdy sami komuś nie wbili noża w plecy słowami, obgadując kogoś lub mówiąc o kimś źle. Robili to sami, a później użalają się jak im się to przytrafi i w dodatku muszą oznajmić to całemu światu. Dla mnie to po prostu śmieszne. Gdy czytam te wszystkie wpisy to połowa jest śmieszna,ja jednak wolę oglądać kabarety,posłuchać muzyki lub polecić dobry film,albo oglądnąć jakiś śmieszny filmik. Są grupy na których można pożartować, pogadać, poznać nowe osoby to jest fajne. Ale wywalanie swoich żali do połowy świata jest żenujące i śmieszne. Widzenie winy w innych a nie u siebie,wielki błąd. Bawią mnie tacy ludzie,ale może po to tam są żeby bawili,w końcu widać zróżnicowanie. Ale lepiej jak zróżnicowanie wyglądem człowiek jest niż takimi skrajnościami w charakterze,no ale nie mi to osądzać. Pewnie chcielibyście wiedzieć co widzę jeszcze w niebie to może innym razem,choć mógłbym trochę jeszcze się rozpisać. Może z innej strony powiem, każdy człowiek ma swoje przeznaczenie,ale czasem można je zmienić,jeśli się wie wcześniej co go czeka. Każdy człowiek ma w swoim życiu kilka dróg którymi może pójść,ja wybrałem taką jaką mam. Jeśli chodzi o te drogi to nie można zmienić życia w każdym momencie bo to wymaga wiele odwagi i czasem źle się kończy,ale w naszym życiu pojawiają się rozwidlenia, w których możemy coś zmienić,to są nasze wybory które stawia nam życie,wtedy gdy musimy coś wybrać,albo w jedną albo w drugą stronę czasami wyjść jest więcej. Mogę to porównać do drzewa które wypuszcza swoje konary,czasem jest to jedna gałązka czasem trzy,a czasem więcej. Tak to wygląda w naszym życiu i w naszym przeznaczeniu, rzadko się zdarza by była tylko jedna droga,zazwyczaj prowadzi do śmierci. Tak ja to widzę,a może ktoś widzi to inaczej,można by polemizować. Dobrze będę kończył na dziś bo jest 6 rano....
Wstałem o 9 rano znów miałem sen. Zaczynało się normalnie jechałem ze swoja dziewczyna samochodem i nagle zajeżdżam do kliniki jakiejś,a tam rodzice i kolejna moja dziewczyna. Dziwne patrzą na siebie i rozmawiają ze sobą normalnie. Idę z jedną z nich mówi idź do pokoju,tak jakbym szedł rentę wyrabiać do „zusu” a tam czekało mnie badanie rezonansowe. Wyszedłem po wszystkim stali rodzice rozmawiali z lekarzami, wszyscy dziwnie na mnie patrzyli i szeptali między sobą,tak jakby coś ukrywali. Byłem trochę zdenerwowany na nich wszystkich i mówią idź do drugiego pokoju, wchodzę a tam z jednej strony siedzą osoby niepełnosprawne a po drugiej komisja. Podchodzę do nich,a oni mówią to już koniec między sobą i podpisują mi rentę. Kojarząc fakty zrozumiałem, że umieram. Wyszedłem z gabinetu i pytam się wszystkich co mi jest, mówcie prawdę nie oszukujcie mnie,mówię mam raka? Usłyszałem tylko tak..... Pytam się gdzie? Usłyszałem w głowie,.... i czuję jak odpływam jak za chwilę zemdleję, tracę świadomość i upadłem. Po chwili ocucili mnie wiedziałem już, że umrę to kwestia miesiąca może krócej. Zastanowiłem się chwilę i pomyślałem moje życie nie było takie złe mogę odejść. Rodzice mówią zawieziemy cię do kliniki prowadzą mnie tak,wsiadamy do auta, jedziemy, ja zamykam oczy i odpływam, czuję że w tej chwili umieram i budzę się kolo 9 rano,znów śmierć, to chyba naprawdę jakieś objawienie duchowe. Tej nocy i ranka dwa razy sen o śmierci w różnych okolicznościach,to dziwne, może to jakiś znak. To by było na tyle na dziś....

 Kwintesentny