Logo

Logo

środa, 10 lipca 2019

Kolejna Historia nr.6 Sen

                                             Kolejna Historia nr.6 Sen
Miałem dziś sen. Śniło mi się,że znajomi zabierają mnie gdzieś.Mówią,że muszę z nimi iść. Myślę co tam idę. Zachodzę do takiego pokoju, pytają mn się mnie o różne rzeczy,a następnie ubierają w strój zomowca.Na początku dziwi mnie to, bo po co, ale ubieram. Strój ciężki jakby ważył kolo 20 kg. Później chwila uwagi i karzą razem iść gdzieś. Idziemy zachodzimy w takie ciemne miejsce stoimy, palimy papierosy i rozmawiamy. Po chwili znikaja mi z pola widzenia. Biegam szukam ich i w końcu znajduję kolo takich garaży. Pytam sie czemu uciekliście, ale nic nie odpowiadają. Ukryli sie i czekali co będę robił tak wywnioskowałem. Nadal próbowałem się dowiedzieć czemu uciekli, a oni mówią cicho ktoś idzie. Z za garażu ktoś wychodzi jakiś nieznajomy. My w ukryciu nagle jeden ze znajomych łapie za długi kij i do tego gościa, który wyszedł, zamachnął się i próbował uderzyć. Ja mówię co robisz,zostaw go. Nagle znajomi zaczęli uciekać, mnie zosatwili samego, ten gość do mnie, ja próbuję mu wytłumaczyć, że ja nie miałem zamiaru go okładac niczym.W końcu odchodzę ubrany w strój zomowca i w kask milicyjny z tamtych czasów, cały ten ubiór dość ciężki był. Idę i nie mogę znależć drogi do domu, skaczę przez jakieś ogrodzenia. Stoję kolo jakiegoś stawu i zmęczony ciężkim strojem zdejmuję chełm milicyjny i biegnę bez niego, rozglądam się po numerach domów, bo nie mogę znaleźć swojego, tak jakby wszystko się zmieniło. Ale w końcu niby znajduję numer domu i wchodzę do niego.Wszystko wydaje się inne. Światła reflektorów, głośna muzyka i ludzie z telewizji, tak jakbym, byłw jakimś studiu, trochę przypominało mi "BigBrothera". Jeszcze jakiś koleś na schodach próbuje mnie zatrzymać, ale spycham go w dół. W biegam do pokoju, a tam cała moja rodzina siedzi. Zmarły szwagier, sisotry, wszyscy których dawno nie widziałem. Pytam się co tu siędzieje, a oni do mnie nie pamiętasz? Ja mówię, ale co? Jakiś koleś wojskowy, siedzi i mówi wiesz co masz zrobić? A ja mówię tak zapalić. Chce mnie poczęstować papierosem, ale ja mówe mam swoje. On mówi tym razem zapal mojego. Jego były większe i dłuższe,jakiś sens to miało,może chodziło o życie, że ma być większe pełne urozmaiceń i dłuższe. Podeszłem wziąłem i zapaliłem, wyglądało jak cygaro. Usiadłem i pytam się co tu robicie, a oni czekamy na ciebie. Siostry się uśmiechały, szwagier patrzył i nic nie mówił. Zdałem sobie sprawę, że przez te wszystkie lata pracowałem dla wywiadu polskiego, byłem tak zwanym, punktem orientacyjnym, wokół którego wszystko się kręci. Takie połączenie świata realnego, z nie rzeczywistym, jakby to była jakaś wyższa technologia. Ja jako punkt centralny jak słońce, a reszta kręci się wokół mnie. Nie wiem jak to wytłumaczyć, jakby to co ktoś zrobi zależało także odemnie. Jak siatka powiązana ze sobą, ruch jednej osoby oznacza ruch innej osoby. Wszystko miało trwać krótko, ale trwało dłużej z powodu komplikacji. Zacząłem mówić do wszystkich, że to co dziś jest w kraju to dzięki mnie, nawet programy telewizyjne. Oni patrzyli tylko kiwali glowami i mówili wiemy. Wszyscy siedzieli na około na sofach i przyglądali mi się. Ja zdawałem sobie sprawę, że czekam na jeszce kogoś, a dokładnie na swoją żonę z dziećmi. Czekałem i czekałem, ale się nie pojawiali,byłęm ciekaw czemu, ale widać tak musiało być. Może to miała być niespodzianka jakaś myślę. Siedzimy i zaczynamy rozmawiać o różnych rzeczach. Czemu im nic nie powiedziałem, że pracuję dla wywiadu, ja mówię czemu wy nic nie powiedzieliście, ale zdawałem sobie sprawę, że od tego zależało, bezpieczeństwo całej operacji. Zdałem sobie sprawę, że cała rodzina była w to zaangażowana. W pewnym momencie czekając na żonę i dzieci, obudziłem się i zacząłem pisać, pisać o swoim śnie, oczywiście paląc papierosa....
Kwintesentny