Logo

Logo

poniedziałek, 13 maja 2019

Kolejna Historia nr.3

Historia zaczyna od moich narodzin.Pamiętam, jak sie rodziłem.Pamiętam ten moment.Widziałem ciemność na przemian z czerwienią, ciemną czerwienią. Czułem ciepło otaczające moje ciało. Słyszałem dudnienie,a raczej bicie mojego serca lub mamy. Słyszałem głosy,choć wtedy nie wiedziałem co to jest,ale było to przyjemne i dziwne na przemian,bo nie rozumiałem tego co mówią, choć wtedy nawet nie wiedziałem że to jest mowa, dla mnie były to dzwięki przyjemne bardziej i mniej. Słyszałem przelewanie sie wody choć wtedy nie wiedziałem co to jest. Tak trwałem jakiś czas, czasme widziałem jasniejszą czerwień chyba było to światło, chopć wtedy nie zdawałem sobie z tego sprawy. Przyszedł dzień,że nagle zrobiło się zimno,najprawdopodobniej wody odeszły. Czułem że coś mnie ciagnie w dół bardzo sie tego bałem i nie chciałem tego chciałem zostać tam gdzie byłem, ale to było silniejsze.Poczułem zimno i nagle otworzyłem lekko oczy raziło mnie światło, bardzo silne światło jasne, więc zamykałem oczy, chciałem odpocząć i potrzebowałem spokoju. Pamietam swój krzyk i nagle wszystko znikło z mojej pamięci. Pamiętam jeszcze jak byłem w środku te jaśniejsze momenty gdy światło było bardziej czerwone było cieplej i przyjemniej. Pamietam że otaczał mnie jakiś płyn,ale nie przeszkadzał mi w oddychaniu,był przyjemny. Jak już wyszłem na zewnątrz to przez długi czas nic sobie nie przypominałem. Z lat młodości pamiętam jak leżałem na łózku noge miałem założona na nogę i trzymałem butelkę z mlekiem, pijąc mleko,nigdy nie zapomne smaku tego mleka. W wieku 5 lat byłem chłopcem pogodnym i zwinnym,może troche niedoświadczonym, ale z wieloma przyjaciółmi. Mieliśmy paczke ja najmłodszy, reszta starsi odemmnie. Andrzej, Grześ, Tomek to nie wszyscy,było ich więcej, choć z nimi to pamiętam lata najmłodsze. Robiliśmy szałas z koców i stojaków. Codziennie lub co któryś dzień zbieraliśmy się i wymyślaliśmy co robimy. Zazwyczaj graliśmy w karty.Nie były to zwykłe gry, bo byli wygrani i przegrani.Przegrani dostawali lanie, wygrani bili. Oczywiście nie było to jakieś bicie by poniżyć czy zniszczyć ale dla zabawy. Czasem graliśmy na bicie po rękach, kto przegral to dostawał od każdego w zależnosci ile wygral tyle razów dłonia w dłoń,były też akcje bardziej ekstremalne, typu bicie kartami po tylku lub po ręku, a jeśli komuś karty się rozsypały to role sie zamieniały i ta osoba która biła dostawała.Tak mniej więcej spędzaliśmy czas jak nie było komputerów i dzisiejszych gier. Graliśmy w kuku albo wojne, dziś dzieci graja w wojne na komputerze typu call of duty czy battlefield albo cs:go. My mieliśmy wtedy takie zabawy. Albo zbieraliśmy sie z chłopakami i graliśmy w kreca. W kreca to były rożne akcje,albo po ziemi albo po drzewach. Moje ulubione to były po drzewach.Wspinaczka i schodzenie po gałęziach by ktoś nas nie złapał to było super, tymbardziej gdy się wspinało po wierzbach gdzie gałezie były miekkie i łatwo się po nich poruszało, no i tak bawiłem się w kreca do momentu, aż biegłem i zaczepiłem się o korzeń, przewróciłem i padłem na rozbite szkło po piwie. Ręka rozwalona,krew sika ja w płacz, że umre hehehe i z bekiem do mamy by ratowała. Mama na tamte czasy długo nie myśląc, nie jeżdząc po lekarzach domowym spsobem starała się pomóc. Wyjęła szkło siedzące w ranie, ślad mam do dzisiaj, umyła rękę przyłożyla nie soloną słonine i zabandażowała ranę. Chodziłem tak z tydzień, może dwa,rana się szybko zagoiła. Została tylko blizna, a raczej pasek po rozcięciu.Taka moja krótka historia...
Kwintesentny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz