Kolejne rozważania z mojej strony.Oglądałem dziś w telewizji
rozmowy między ugrupowaniami politycznymi.Chodziło o nowe ustawy
dotyczące sędziów.Powiedzcie czy w tym kraju sądy są
sprawiedliwe?Sędzia przed nikim nie odpowiada ile do tej pory było
przekrętów,ile było wydłużania spraw na niekorzyść zwykłych
ludzi.PIS chce to zmienić uchwalali ustawy by sędzia mógł być
być pociągnięty do odpowiedzialności dyscyplinarnej,ale widać PO
to nie pasuj,sędziom też nie.Były poruszane różne tematy ludzi
poszkodowanych przez sądy to co robili tym ludziom woła o pomstę
do nieba.Ze zdrowych robili chorych,zabierali dzieci itp,tak mają
wyglądać polskie sądy ,myślę że nie.Prawo trzeba
zmienić.Kolejna sprawa wypowiadał się na ten temat inteligentny
facet,że nie chce by w szkołach jego dzieci uczyli że związki
homoseksualne są normalne i ma racje.PO chce uczyć że związki
homoseksualne są normalne chodzi o ugrupowania LGBT,czy są, moim
zdaniem nie.Związek kobiety i mężczyzny jest normalny nie faceta z
facetem czy kobiety z kobietą.Po to ma kobieta pochwę i po to ma
facet penisa by dać życie,to jest normalne dane od natury i
ewolucji,to jest normalne.Niektórzy z was mogliby mi powiedzieć że
jestem homofobem ale tak nie jest.Znałem gejów i całkiem fajnie
się z nimi rozmawiało,to fajni ludzie i mam do nich szacunek.Ale
związek homoseksualny nie jest normalny dany od natury i dzięki
takim związkom bez pomocy lekarzy lub adopcji nie można mieć
dzieci.Jeśli zwykła para kobiety i mężczyzny nie może mieć
dzieci uznawani są albo razem albo jedno za chore na bezpłodność
a to nie jest normalne.Tak samo związek homoseksualny nie jest
normalny.Jeśli zaczną uczyć w szkołach młode dzieci że związek
homoseksualny jest normalny to dzieci które dorosną uznają to za
normalne.To uczcie od razu że wszelkie choroby są
normalne,psychiczne też.Jeśli osoba chora psychicznie zabije kogoś
to dla was też będzie normalne za 50 lat jak teraz nauczycie dzieci
tego.Każde zachowanie inne od tego co pokazuje nam natura nie jest
normalne.Jeśli zdrowa osoba szanuje kogoś, nie robi krzywdy, to
osoba która zabija też nie jest normalna,bo za chwilę powiecie że
morderstwo też jest normalne,oczywiście dla wybranych osób,może
właśnie dla sędziów,bo do tej pory po zabiciu kierując pod
wpływem alkoholu sędziom się upiekło.Ja szanuje gejów i lesbijki
ale też nie chciałbym by wypaczano moim dzieciom mimo że ich nie
mam, umysłów mówiąc że to normalne być gejem czy lesbijką.Można
szanować osobę, normalnie z nią rozmawiać,przyjaźnić się, ale
nie mówmy że to normalne,bo to nie jest normalne.Jeśli waszym
zdaniem to normalne to zamiast bajek na dobranoc włączcie dzieciom
porno i to tez powiedzcie że to normalne,bo ktoś wam wbił bajek do
głowy.Trzeba uczyć dzieci tolerancji i szacunku do
homoseksualistów,ale nie mówmy że to normalne zachowanie,bo to nie
jest normalne.Teraz powiecie że związek homoseksualny jest
normalny,a później seks ze zwierzętami dla dzieci powiecie że
jest normalny,albo z nieboszczykiem.To nie są normalne
zachowania.Ludzie wykształceni i inteligentni powinni zdawać sobie
z tego sprawę,że czym skorupka za młodu nasiąknie na starość
trąci.Jeśli takiej normalności nauczycie swoje dzieci,na starość
powiedzą że inne rzeczy są normalne te które im będą
pasować.Może to będą morderstwa,gwałty lub inne cuda.Świat się
rozwiną i powinniście wiedzieć co jest normalne.Wypuśćcie
wszystkich ludzi psychicznie chorych ze szpitali,wypuśćcie
więźniów,przecież to normalne, że osoba psychiczna jest
psychiczna to normalne,że więzień zabił kogoś to też normalne
idziemy przecież z postępem,wszystko niedługo będzie
normalne.Tylko jak ktoś zgwałci wam żonę albo zabije matkę czy
ojca albo dziecko to wtedy zobaczycie co jest normalne.Jak pary
homoseksualne zaczną odbierać dzieci prawowitym rodzicom to
zobaczycie co jest normalne.Dwie lesbijki mogą mieć dziecko
wystarczy sztuczne zapłodnienie,ale dwóch facetów musi
adoptować,ktoś musi oddać swoje dzieci oddacie swoje?Dziś komuś
innemu są zabierane jutro możesz być ty,oddasz?To tak mniej więcej
powiedziałem ale taka jest prawda.Jeśli sędzia będzie miał
wszelkie prawa i układy z kimś jutro tobie zabiorą dzieci bo sąd
karze i nic nie poradzisz,tak myśli PO i LGBT.Ja nie jestem za PISem
ja jestem za ludźmi którzy chcą dobrze dla tego kraju.Jedynymi
którzy coś robią w tym kierunku jest PIS i tak będę na nich znów
głosował,bo to jedyna dobra alternatywa dla tego kraju.W końcu
zwykły człowiek też ma jakieś prawa,a nie jak
dotychczas.Większości ludzi mydlą oczy ,straszą UNIĄ,wstydziliby
się tak sprzedawać własnych rodaków,jedno powiem wstyd i
hańba.Żyjemy w wolnym kraju i mam prawo wypowiedzieć swoje zdanie
i każdy ma prawo do swojego,ale to jest moje zdanie.Homoseksualizm
nie jest normalny,tacy już się urodzili i trzeba to
zaakceptować,ale to nie jest normalne,w ogóle trudno to jakoś
nazwać,bo choroba to nie jest nie da się tego wyleczyć,ale to nie
jest normalne.Bo jeśli to uznacie za normalne ,musicie uznać za
normalne także wszelkie choroby psychiczne jak i morderców,czy
puszczanie porno o 19 w wieczorynce dla dzieci,myślę,że tego nie
chcecie dla dzieci własnych,bo to im wypaczy umysły,tak jak
mówienie, że homoseksualizm jest normalny.Kiedyś bicie i poniżanie kobiet było normalne,na szczęście dziś to nie jest uważane za normalne.Dla chorego na chorobę
psychiczną też to jest normalne jak się zachowuje,dla mordercy
jest normalne, że zabił,a dla homoseksualisty jest normalne, że
jest gejem,ale dla zwykłych ludzi,zdrowych ludzi takie zachowania
nie są normalne i trzeba to uszanować,jeśli mamy zmierzać ku
normalności a nie nienormalności.Takie dzisiejsze moje rozważania
na różne tematy.Wiem że ostro napisałem, ale inaczej się nie
dało pokazać wam co jest normalne.
Kwintesentny
Logo
sobota, 21 grudnia 2019
środa, 18 grudnia 2019
Kolejna Historia nr.19
Dziś opowiem wam historie chłopaka chorego na
schizofrenie.Większość ludzi boi się ludzi chorych
psychicznie,ale to temu że ich nie rozumieją.Potoczne stwierdzenie
wariat,świr,czubek.Większość ludzi nie wie co oni przechodzą w
swoim życiu jakie piekło,niejeden z was odebrałby sobie życie po
takich przeżyciach.Nie znam wszystkich przypadków ludzi chorych
psychicznie,ale bierze to się najpierw z depresji, a później
pogłębia przechodząc w stan cięższy.Nie mówię tu o osobach z
chorobą "Downa" bo oni z nią się urodzili,ale część
społeczeństwa nabywa choroby psychiczne w późniejszym wieku,będąc
najpierw zdrowymi ludźmi.Zazwyczaj tak się dzieje po jakiś
przeżyciach,traumie.Tak naprawdę większość społeczeństwa jest
chora,tylko większość boi się pójść by zdiagnozowano co im
dolega.Gdy widzę codziennie ludzi to widzę ile ma depresję,a może
coś więcej,tylko nigdy się do tego nie przyznają,dlaczego,bo
społeczeństwo piętnuje osoby chore psychicznie,sami będąc
chorymi.Boją się stanąć oko w oko z prawdą,że coś im
dolega.Sami często wyśmiewają osoby chore psychicznie,oczywiście
poza oczami tych chorych,ale sami są już w tym momencie chorzy,bo
to jest atak na osobę chorą, by inni nie widzieli naszej
choroby.Osoby zdrowe są na tyle inteligentne że nie wyśmiewają
chorych ludzi.Prawdziwie zdrowa osoba jest ułożona i inteligentna
bo nic jej nie dolega i nie musi wyśmiewać kogoś z tego powodu by
ukryć własną chorobę,osoba zdrowa myśli jak pomóc takiej
osobie,a nie zgnębić.Ci co gnębią są po prostu słabi
psychicznie,to też choroba,tylko nie uznana przez lekarzy,bo
większość społeczeństwa okazałoby się,że jest chore.Z
depresją chodzi co druga osoba na tym świecie.Nawet dzieci mają
już depresje przez rodziców, którzy tylko wymagają od nich,na
szczęście w ostatnich latach jest bezstresowe wychowywanie,co tą
depresję obniża,jednak rodzice zapracowani i nie mający czasu dla
dzieci nie uczą ich prawidłowych zachowań, przez co te dzieci mogą
później wpaść w depresję.No dobrze ale przejdę dalej do mojej
opowieści.Ludzie chorzy na schizofrenie i nie tylko często słyszą
głosy w głowie,czasem lekarze się pytają czy wewnątrz głowy czy
na zewnątrz.To nie jest miłe uczucie gdy głos ci podpowiada co
masz zrobić,często ten głos źle podpowiada.Temu później ci
ludzie robią różne głupstwa przez co są piętnowani,ale to nie
wszystko.Ci ludzie oprócz głosu który im podpowiada słyszą
często inne głosy,np. głosy innych ludzi,głosy
krzyków,jęki,krzyki ludzi którzy umierają.To naprawdę jest
przerażające,ci ludzie się boją straszliwie,nawet własnego
cienia,często robią różne głupoty w życiu ze strachu,ze strachu
o własne życie,a jednak są piętnowani.Kiedyś słyszałem taka
historię,jak facet zamurował się w łazience,nic nie jadł przez
kilka dni,aż znalazła go rodzina wezwała policje i rozwalili
ścianę,facet tak się bał ludzi, że sam się
zamurował,wyobrażacie sobie jaki to lęk musi być,co on musiał
przeżyć,żeby podjąć takie kroki.Gracie w gry,oglądacie
horrory,ci ludzie tak horror przeżywają w swojej wyobraźni wierząc
że ktoś chce im zrobić krzywdę.Znałem chłopaka,który położył
się do szpitala psychiatrycznego,a tam ciszy nie ma,tam słychać
krzyki dochodzące z innych pomieszczeń, te krzyki spotęgowały
jego głosy w głowie,zaczął słyszeć z oddali odgłosy
wojny,zaczął słyszeć krzyki błagania o życie własnej rodziny,w
wyobraźni swojej zobaczył,jak rozpętała się wojna
polsko-rosyjska.Swoimi oczami widział jak podchodzą pod szpital w
którym leżał,słyszał krzyki swojej rodziny,widział oczami
wyobraźni jak rosjanie ucinają głowy całej rodzinie i idą do
szpitala by jemu zrobić coś jeszcze gorszego,on w to tak wierzył
jakby to działo się naprawdę.Pomyślcie taką sytuacje która w
waszym życiu dzieje się naprawdę,bo dla niego było to
prawdziwe,co byście zrobili.On w pierwszym momencie chciał wybić
szybę i kawałkiem szkła się zabić.Tylko na szczęście długo
się zastanawiał gdzie te szkło ma wbić by szybko umrzeć i
przyszła kolejna myśl,że się nie podda,że będzie walczył do
końca,że zanim zginie zabierze kilku żołnierzy ze sobą.Nie
chciał się poddać bez walki.Później przyszła kolejna myśl,czy
potrafi zabić człowieka,niestety nie potrafił,więc podjął inna
decyzję,że zaśnie niech zabiją go we śnie,pogodził się ze
śmiercią w tamtym momencie,był gotowy na śmierć i zasnął.Rano
wszystko minęło i czuł się lepiej.Teraz widzicie przez co
przechodzą ci ludzie,czy warto z nich się śmiać?Jak oni te
śmiechy słyszą w swoich głowach później.A co gdyby to was
spotkało,śmialibyście się w momencie gdy bylibyście o krok od
popełnienia samobójstwa,z takiego powodu.takim ludziom po prostu
trzeba pomóc się pozbierać do kupy,a to nie jest łatwe,same leki
nie wystarczą,leki tylko ogłupiają,żeby oni nie myśleli o
głupotach i nie słyszeli głosów.Ale jeśli z tymi ludźmi się
nie pracuje,leki przestają działać,a choroba się pogłębia.Oni
potrzebują rozmowy i to mądrej rozmowy.Jak wyleczyć schizofrenika
z choroby,lekarze tak naprawdę mało wiedzą i tylko faszerują ich
lekami,ale to nie jest wyjście.Tego mojego znajomego przez 15 lat
nie wysłano do psychologa,sam chciał iść ale nic z tego nie
wyszło,do tej pory nie był u psychologa,może i dobrze bo sam sobie
lepiej poradził niż by pomógł psycholog.Widziałem sam wiele
psychologów, którzy doradzają innym a sami ze swoimi problemami
nie potrafią sobie poradzić,to jak mogą pomóc osobie chorej,nie
wiem czego ich uczyli w tych szkołach.Każdy tylko liczy na wizyty
prywatne i że szybko kasy się dorobi.A chłopak sam sobie
pomógł,brać leki bierze,bo przez tyle lat brania musi już
brać,ale nie słyszy głosów nie ma lęków,doszedł nawet do
wniosków takich, że zbyt duże dawki leków wywołują stany
lękowe,bo ci ludzie są tak ogłupiali lekami,że nie wiedzą co z
nimi się dzieje,jak zombie,stąd przestają ufać otoczeniu i
nabierają lęków,a po lękach przychodzą znów głosy i leki już
wtedy przestają działać.Chłopak takie stany miał,że lekarz nie
mógł już większej dawki dać bo byłaby niebezpieczna dla
niego,chłopak wyglądał jak żywy trup. Zaczął od tego że
zmniejszył sam dawki leków.Później zabawił się w psychologa i
spróbował sobie pomóc.Najpierw chciał zamknąć stare nie
załatwione sprawy,by przeszłość mu nie ciążyła.Wygarnął komu
trzeba było,pozamykał stare miłości by nikogo nie kochać,bo to
sprawiło mu cierpienie i zaczął życie na nowo,bez bagażu
życiowego.Najpierw się zastanowił w czym był jego
problem.Problemem było to, że kochał nieszczęśliwie,nie był
szczęśliwy, wszyscy znajomi których za zdrowego miał pełno
opuścili go,więc także na nich się wypiął,bo od tego trzeba
było zacząć.Zamknąć stare sprawy.Z byłymi kolegami nie
utrzymuje kontaktu bo i po co nie było w jego życiu ich przez ten
cały czas więc teraz też nie są potrzebni,nie mógł na nich
liczyć.Zobaczył, że na nikogo nie mógł liczyć jedynie na
rodziców za co im jest wdzięczny.Doszedł do ciekawych
wniosków,przez to co przeszedł.Wiele razy mógł zginąć i zdał
sobie sprawę z jednej rzeczy,a co jeśli nie ma kolejnego życia,nic
nie ma po śmierci i to jest jedyne życie które ma.Jakby chciał je
przeżyć?Pomyślał szczęśliwie i to był priorytet dla
niego.Zawsze kochał wszystkich dookoła i pomagał jak tylko
mógł,jemu nikt nie pomógł.Zaczął od tego by pokochać siebie i
zrobić coś dla siebie,,a nie dla innych.Postanowił że będzie
szczęśliwy,mimo tego jak życie się układa.Pomyślał w końcu
mam jedno życie i chce przeżyć po swojemu.Wielu ludzi go wcześniej
krytykowało z byle powodu,kiedyś się tym przejmował tym razem
miał to gdzieś.Nie ważne co ktoś powie co pomyśli to moje życie
i przeżyje jak chce bez względu na opinie innych i wtedy zaczął
czuć się szczęśliwy.Innych opinie krótko mówiąc ma w dupie
ważne co on sam o tym myśli.Zaczął w końcu bawić i cieszyć się
życiem.Nie był złośliwy,nie mścił się na nikim,ale pamiętał
jacy byli dla niego.Dlatego miał ich wszystkich gdzieś,dla niego
liczył się tylko on,w końcu zaczął dbać o siebie,a nie o
innych.To był cały jego problem.Gdy zdał sobie sprawę, że życie
ma jedno i więcej go nie przeżyje,wiedział że byle drobnostka nie
zepsuje mu nastroju.Denerwował się jak każdy ale i uśmiechał
nawet sam do siebie i miał gdzieś czy ktoś coś powie na ten
temat.Tak naprawdę miłości zawodzą,ale gdy liczymy na siebie
samych to sami siebie nie zawiedziemy.Gdy ktoś nie docenia tego że
z nami jest nie zasługuje na nas,to proste i nie ma co płakać po
takiej osobie,pojawi się kolejna,która może doceni.Gdy mi się coś
nie powiedzie, nie uda to się nie załamuje,widać miało tak być
podnoszę się z ziemi i idę dalej,taka kolej rzeczy.Po to żyjemy
by walczyć z przeciwnościami losu.Szef wywalił was z pracy albo
grozi że wywali,olać gościa nie zasługuje na takiego
pracownika,inny pracodawca doceni jak nie pierwszy to drugi,a jak nie
to sami będą zasuwać w pracy.To pracownicy tworzą firmę nie
pracodawca,on sam tego nie uciągnie.Dziewczyna rzuciła dla
innego,takiego gościa jak ja,to chyba ma nie po kolei w
głowie,takiego jak ja nie ma nigdzie.Tak sobie tłumaczcie
dowartościujcie się sami jeśli ktoś tego nie robi,to nie wy
straciliście dziewczynę tylko ona fajnego faceta.Trzeba znać swoją
wartość.Tak samo jest z dziewczynami,facet was nie chce niech się
goni,będą lepsi.W najgorszym wypadku,będziecie szczęśliwi
sami.Kto wam powiedział,że trzeba być z kimś by być
szczęśliwym,można być szczęśliwym samemu,to że musicie być z
kimś to stereotypy,które wszędzie wam podkładają.Do seksu nie
potrzebujecie ani kobiety ,ani faceta,osiągnąć orgazm można
samemu.Wy powinniście szukać kogoś z kim jesteście szczęśliwi,a
nie by osiągnąć orgazm i pochwalić się przed koleżankami
jakiego to przystojnego i bogatego faceta macie.Tych wszystkich
domów,samochodów i pieniędzy do grobu nie zabierzecie,odejdziecie
i nikt o was pamiętał nie będzie poza rodziną,bo to rodzina jest
najważniejsza ale nie za wszelką cenę.Pamiętajcie nie ważne ile
zarabiacie,ważne to by w życiu być szczęśliwym,robić to co się
lubi,to jest wasze jedyne życie,gdy będziecie odchodzić z tego
świata pomyślicie czy byliście szczęśliwi czy nie i to jest
najważniejsze,to jest podsumowanie życia swojego czy było się
szczęśliwym.Gdy całe życie zarabiacie grube pieniądze ale nie
jesteście szczęśliwi to mieliście gówniane życie,co z tego, że
macie pieniądze gdy nie macie czasu ich wydać,po śmierci nie
wydacie.Ci co mają mało pieniędzy nie powinni się martwić że
mają mało,bo tak naprawdę czym są pieniądze,zwykłym
papierem,który nic nie znaczy,pomaga byście mieli co jeść i
opłacić rachunki,ale tylko tyle.A to czy będziecie szczęśliwi
zależy od was samych.Jeśli spełniacie swoje marzenia to jesteście
szczęśliwi,ale niech to będą realne marzenia.By czuć się
szczęśliwym,trzeba marzyć o realnych rzeczach i je realizować i
robić to dla siebie nie dla innych.Bo kupowanie nowego domu czy auta
by pokazać się przed innymi to nie jest marzenie, które da wam
szczęście.Marzcie o tym co dla was jest ważne nie dla innych.Wtedy
będziecie szczęśliwi.Chłopak doszedł do siebie jest
szczęśliwy,choroba mimo ze bierze mniej leków wcale się nie
nasila ,a wręcz bym powiedział osłabia. Taka historia o chłopaku
chorobie,szczęściu i podejściu do życia,chcąc być zdrowym.Teraz
kończę moją historię dzisiejszą i zachęcam do czytania
kolejnych.Teraz wiecie co w życiu jest ważne.Wy sami kochani i
wasze szczęście nie zabierając szczęścia innym.
Kwintesentny
niedziela, 15 grudnia 2019
Kolejna niezwykła historia nr.18
Opowiem wam dziś dziwną historię,ale też trochę smutną.Był
sobie Bóg siedząc w niebie przez miliony lat pomyślał, że
zejdzie na ziemię do ludzi.Ale pewien chłopiec powiedział Boże ja
zejdę za ciebie byś sprawdził jaki los czeka cię na ziemi.Bóg
ufał ludziom i nie chciał wysyłać chłopca,chciał sam odwiedzić
ludzi, ale w końcu dał się przekonać aniołom i wysłał
chłopca.Chłopiec chciał się narodzić w zwyczajnej rodzinie i tak
się stało.Rodzina z trójką dzieci,chłopiec był najstarszy i
miał rodzeństwo,dwie młodsze siostry którymi się
opiekował,żałował tylko że nie miał brata bo nie wiedział jak
to jest mieć brata.Rodzina była zwyczajna z problemami tamtych
czasów jak u każdego,nie bogata, nie biedna,przeciętna
rodzina.Chłopiec szybko odnalazł się w świecie,zdobył kolegów i
koleżanki, był raczej lubiany.We wczesnych latach młodości
poświęcił się nauce i zabawom.Do momentu szkoły średniej myślał
tylko o nauce,w szkole średniej pierwsze miłości.Chyba był
kochliwy i wierzył w idealną miłość,ale raczej to nie w tym
świecie.Zawodził się na każdej nowo poznanej dziewczynie w pewnym
momencie,stwierdził, że na ziemi nie ma miłości idealnej i
zrezygnował z niej.Chciał mieć po prostu kogoś kogo kocha i jest
blisko.W sumie do 25 roku życia miał życie szczęśliwe,spotkał
też kogoś w kim się naprawdę zakochał,został zraniony i sam
zranił.Poczuł się w tym momencie człowiekiem jak każdy inny
człowiek.Osobą która popełnia błędy.Zrozumiał wtedy wiele
rzeczy.Spytacie jakich rzeczy?Po prostu że nie ma ludzi idealnych,
trzeba potrafić wybaczyć sobie swoje błędy i błędy innych
ludzi. Był szczęśliwy do momentu gdy w wieku 25 lat nie został
pobity i nie zachorował na nie uleczalną chorobę.To był cios dla
niego gdy dowiedział się z ulotki na co jest chory,lekarz nawet nie
miał odwagi mu powiedzieć prawdy.Moim zdaniem lepiej usłyszeć
diagnozę od lekarza niż z ulotki która dał mu lekarz by sobie
przeczytał. Bo chłopiec nie wiedział co ma sądzić o tej
ulotce.To tak jakbym lekarzowi sprzedał samochód z gwoździem w
oponie i dał ulotkę wulkanizatora, nie martwiąc się że może się
zabić jadąc szybko,albo sprzedając auto bez hamulców dał ulotkę
mechanika, dla mnie to chore. Chłopiec gdy zdał sobie sprawę ze
swojej choroby, powiedział do siebie,widzisz Boże co by cię
czekało na ziemi.Pobicie miało miejsce w 25 urodziny chłopca,to
chyba taki prezent na urodziny od losu.To co miał chłopiec przy
sobie zostało mu odebrane,został poniżony, bo nie miał sił się
bronić.Gdyby chciał się bronić nie wiadomo jakby to się
skończyło ich było więcej w dodatku z kijami.Musiał
odpuścić,czuł poniżenie że nic nie może zrobić.Gdyby to był
Bóg taki los spotkałby Boga.Chłopiec zdał sobie sprawę ze słów
Bóg jest w każdym z nas,właśnie Bóg czuł to co ten
chłopiec.Wtedy chłopiec zaczął rozmawiać z Bogiem.Chłopiec
poprosił wtedy Boga o dwa dary,dar jasnowidzenia i dar tworzenia
przyszłości. Bóg podarował te dwa dary chłopcu.Dar jasnowidzenia
wcale nie jest taki przyjemny.Gdy widzisz śmierć dookoła to
przekleństwo nie dar.Chłopiec widział wiele rzeczy także śmierć
prezydenta i wielu osób.Widział wiele śmierci dookoła także w
swojej rodzinie,strasznie go to męczyło.Przez te widzenia miał
stany lękowe,do momentu aż nie zaczął nad tym panować.Sam przez
to bał się ludzi.Dar tworzenia przyszłości też jest wielką
odpowiedzialnością.Można dać ludziom wszystko i dał technologie
która posunęła się szybko do przodu,zrobił to także ze względu
na siebie bo lubił nowinki techniczne.Zawsze interesował się
komputerami jak był młody marzył o komputerze w domu,by móc grać
w gry.Jego zdaniem gry rozładowywały emocje,dzięki grom ludzie
mogli wczuć się w różne sytuacje,być
kierowcą,rolnikiem,wędkarzem,żołnierzem,prowadzić wojny
wirtualne, czy też jeżdżąc z bardzo dużą prędkością nie
zabijając się naprawdę.Uważał, że lepiej toczyć wojnę
wirtualną gdzie nikt nie ginie naprawdę.Jego zdaniem trzeba by było
posadzić tych rządzących co zaczynają wojny niech grają na
komputerze i niech sobie toczą wojnę wirtualna, a nie
prawdziwą.Dlatego stworzył szybko napędzającą się
technologię.Ludzie coraz więcej i szybciej wymyślali różne
rzeczy,mamy już komórki,zegarki inteligentne,auta elektryczne.To
chłopiec dał ludziom,ale chciał zobaczyć jak ludzie z tego będą
korzystać czy mądrze.Na to pytanie sami sobie
odpowiedzcie.Technologie nie są złe tylko ludzie czasem źle z nich
korzystają,można tu podać przykład bomby atomowej,mogli pobudować
elektrownie atomowe, a zrobili bombę atomową, którą zgładzili
wiele istnień.Chłopiec mógł sobie pomyśleć, że ma być tak lub
tak,ale był inteligentny i sprawiedliwy i zrobił coś całkiem
innego.Zaczął od siebie, skoro to Bóg miał zejść na ziemię
czuł się trochę Bogiem,dlatego nie mógł dopuścić by Bogu coś
się stało.Mógł sam wybrać kogo jaki los czeka,ale nie
chciał,chciał ten wybór zostawić ludziom.Chciał by Bóg był
szczęśliwy na ziemi,żeby poczuł co to rodzina.Powiedział że
najpierw będzie kolo 7 lat ciężkich dla przeciętnego człowieka,a
później koło 7 lat dobrych.W tym momencie mamy dobre lata,o pracę
łatwiej lepiej zarabiamy,została jeszcze jedna kadencja rządu i
wszystko się wyjaśni dokąd zmierzamy.Chłopiec dla Boga chciał
szczęścia,a skoro sam nie będzie szczęśliwy to tak jakby Bóg
nie był.Chłopiec widząc przyszłość widział dwie drogi,drogę
szczęścia i nieszczęścia.Co byście nazwali szczęściem?Moim
zdaniem rodzina to szczęście,nie żadne pieniądze tylko kochająca
się rodzina.Chłopiec to wszystko widział w w wieku 25 lat.Przez
lata zmagał się z chorobą,był sam.Przyjaciele opuścili, rodzina
patrzyła jak na ufo.Zobaczył jak to jest być osobą chorą,ci
którzy nie byli w jego sytuacji nie wiedzą jak to jest, być
wyrzutkiem.Dziewczyny które spotykał,chciały mieć wysokiego,
przystojnego i pracującego faceta.Zauważcie że zazwyczaj na
początku znajomości pytanie z ust kobiet dotyczy tego co
robisz.Jeśli nie pracujesz jesteś nikim.Nawet rodzina będzie o was
myśleć, że jeśli nie pracujecie jesteście nikim.Tak to wygląda
gdy jest się osobą chorą i nie pracuje.Chłopiec długo dochodził
do siebie,ale w końcu stanął na nogi w wieku koło 40 lat.Stracił
przez pobicie 20 lat życia.Czy interesują go kobiety?Po tym co
przeszedł musiałby się dobrze zastanowić czy chce być z
którąś.Wcześniej go nie dostrzegały to niech teraz też się
walą stwierdził.Ma koło 40 lat tyle ile miałby Bóg gdyby to on
zszedł na ziemię,jak myślicie przeżywając to wszystko w
samotności można być szczęśliwym, tego chcielibyście dla Boga,
a może dla siebie, albo swoich dzieci.Chłopiec widział to wszystko
mając 25 lat i tworząc przyszłość.Powiedział tak zobaczy co mu
życie przyniesie,już wystarczająco się nacierpiał.Jego słowa
były takie jeśli nie umrze będąc szczęśliwym nastąpi koniec
świata po jego śmierci,bo ziemia nie zasługuje na Boga.Bo jeśli
on nie będzie szczęśliwy Bóg też by nie był.Dla Boga to miałyby
być wakacje na ziemi.Niezłe wakacje w wieku 25 pobicie,choroba i na
starość samotność bez rodziny,bez żony i dzieci.Dlatego tak
stwierdził że to będzie sprawiedliwe,od jego szczęścia zależy
szczęście przyszłych pokoleń.Część ludzi teraz zbiera
bogactwo, robi dzieci myślą że dadzą wszystko dzieciom,a nie
wiedzą że dzieciom nie będzie potrzebne bogactwo tylko spokojne
życie,którego nie będą miały,przez co, przez pokolenie
rodziców.Pieniądze życia nie dają jedynie pomagają w życiu,ale
gdy nie ma się życia są zbędne.Takich chłopców po świecie może
chodzić wielu,każdy z was może być takim chłopcem,wasze dzieci
mogą być takim chłopcem,tylko czy dostaną szanse na życie.Jeśli
chłopiec umrze nieszczęśliwy to żadne pieniądze nie będą
nikomu potrzebne.Chłopiec widział koniec tej planety,a dokładnie
kilka końców.Jednym z końców będzie wojna straszna,która
zniszczy planetę,innym końcem będzie uderzenie asteroidy w ziemię,
która także zniszczy ziemię,tych zakończeń widział kilka,ale
wszystkich nie będę opisywał i nie chcę opisywać szczegółowo,bo
to straszne będzie.Los ludzkości jest w rękach tego chłopca.Tak
jak mówiłem na początku smutna historia,ale dziś taką chciałem
napisać.Może chciałem uchylić rąbka tajemnicy,może coś mnie
natchnęło,po prostu lubię pisać różne niezwykłe historie.
Kwintesentny
niedziela, 13 października 2019
Kolejna Historia nr.17 Sen
Sen ciągle ten sen. Dziś śniło mi
się życie na ziemi, te które jest, takie apatyczne bez większego
celu.W pewnym momencie postanowiłem to zmienić, pokazać ludziom
właściwą drogę,kierunek. Widziałem ludzi którzy poruszają się
jak zabawki mechaniczne, trochę też jak zombie, które coś robi ale
nie wie co. Postanowiłem to zmienić zebrałem ekipę ludzi i
powiedziałem że zmienimy nasze i innych życie. Wybraliśmy się do
ludzi, którzy zbierali całe życie różne rzeczy.Przerzucaliśmy je
z jednego miejsca w drugie sprawdzając co to jest, aż natrafiliśmy
na maszynę dzięki której można podróżować w czasie. Ja byłem
ich przywódcą i to ja podejmowałem decyzje, powiedziałem zmienimy
świat. Zaplanowaliśmy okradzenie pociągu z dużą ilością
pieniędzy, to były długie przygotowania i zawiły plan. Zanim to
zrobiliśmy przeniosłem się do alternatywnych rzeczywistości by
zobaczyć różne sytuacje które mogą nam się przydarzyć. Plan
był prawie doskonały,jednego jednak nie można wziąć pod uwagę
czynnika ludzkiego on się zmienia.W moim śnie ukradliśmy te
pieniądze z pomocą wielu ludzi,pamiętam jak biegłem po torach i
mnie gonili, jak ukrywałem się za wiązkami rozpraszającymi i
załamującymi pole widzenia. Biegliśmy i o mały włos nie doszło
do wypadku, zderzyły się prawie dwa pociągi, ale to też
przewidzieliśmy, mieliśmy modele do testów i wiedzieliśmy kiedy
nastąpi wypadek.Tamten pociąg się wykoleił wypadł z torów, ale
nasz jechał dalej. Byliśmy prawie bezpieczni,ale tak naprawdę
wszyscy nas szukali, jedyne miejsce gdzie mogliśmy się ukryć to
Wenezuela, to był jedyny kraj wolny i nie zależny i tam się
udaliśmy.Gdy tam dotarliśmy zacząłem chodzić po okolicy i nagle
wchodzę do bloku, ale był on jakby opuszczony, ale byli tam ludzie
i to sporo ich było. Widzę nagle swoich znajomych i nie tylko.
Wszyscy dziwnie mi się przyglądają, tak jakby chcieli sprawdzić
mnie czy to ja,czy to aby na pewno ja. Wtedy zacząłem się
zastanawiać co ze mną nie tak,ale wszystko było w porządku.
Zastanawiałem się czego oni ode mnie wszyscy chcą. Robili różne
podchody może usiądziesz z nami, może porozmawiasz,ale ja nie
wiedziałem o co chodzi i trochę się bałem.W pewnym momencie ktoś
powiedział chodź usiądziemy tu koło ogniska i zapalimy i wtedy się
zgodziłem. Odpaliłem papierosa ale rękawem zaczepiłem o ogień i
zacząłem się palić ale nie strasznie tylko trochę po chwili
ugasiłem. Pomogłem odpalić papierosa znajomemu bo miałem
zapalniczkę, ale on podziękował i powiedział, że skorzysta z
wynalazku. Tak naprawdę tam gdzie byłem było pełno
wynalazków,zastanawiałem się skąd to wszystko, ale to wymyślili
ludzie.Zapaliłem papierosa, posiedziałem, porozmawiałem i
poszedłem dalej. Tam dalej czekała na mnie sala balowa większość
już tańczyła, czekali aż się przyłączę. W pewnym momencie
przyłączyłem się pobawiłem się trochę i spytałem kogoś,
dlaczego ta impreza z jakiego powodu? Ktoś mi odpowiedział z
twojego, czyli z mojego, ale nie wiedziałem dlaczego więc spytałem,
dlaczego? Usłyszałem odpowiedź, bo ty wskazałeś nam drogę to ty
byłeś tą iskrą zapalną, tą iskierką w tunelu. Zdałem sobie
sprawę że faktycznie to ja wszystko zacząłem, to ja pokazałem
jak żyć z celem w życiu. Stałem tak i rozmawiałem i wypytywałem
skąd to wszystko, skąd macie papierosy które nie wpędzają w
nałóg przez które się nie choruje i wiele innych jeszcze rzeczy.
Wtedy usłyszałem odpowiedź,wymyśliliśmy już dawno, ale dzięki
tobie nasze produkty nie szkodzą bo robimy to dla innych ludzi i dla
siebie.Nie używamy sztucznych rakotwórczych substancji tylko
naturalne sprawdzone temu to wszystko zdrowe.To jest właśnie
czynnik ludzki.Można wymyślić wiele rzeczy ale czy to nam pomoże
czy nas zabije zależy od nas samych i od innych ludzi.Wtedy ja i
wielu innych zrozumiało co to jest czynnik ludzki i na czym polega,
gdy trujemy innych trujemy też siebie. Każde zło wraca do nas
czasem z podwójną siłą.Wszyscy chcieli mi podziękować za świat
który im stworzyłem,który pomogłem stworzyć, ja też im
dziękowałem, że tej wiedzy nie wykorzystali w zły sposób.
Właśnie wykorzystali w dobry, wynajdowali różne wynalazki które
służyły a nie szkodziły.czułem się tam jakbym odbierał nagrodę
Nobla za dobro dla świata.To dziwny sen ale ciekawy. Tak naprawdę
pokazuję nam, że możemy wymyślać różne rzeczy,ale jeśli nie
kierujemy się pogonią za pieniądzem, a z pobudek czysto ludzkich i
tworząc dla ludzkości widzimy, że świat zaczyna być lepszy. Tak
naprawdę cieszy nas to, tak jakbyśmy mieli w tym udział,jakbyśmy
dołożyli od siebie cegiełkę budującą ten świat.Tak naprawdę
gdyby każdy podchodził w ten sposób mielibyśmy i zdrową żywność
i ceny dostosowane do różnych sytuacji i wiele więcej wynalazków
które mogłyby służyć ludzkości.Taki sen dziś miałem,w którym
czułem się jak ktoś wielki.Teraz kończę moją opowieść, do
następnego snu...
Kwintesentny
czwartek, 10 października 2019
Kolejna Historia nr.16 Sen
Śni mi się sen, dość długi sen, bo
obejmuje część życia. W śnie mam dziewczynę, którą bardzo
kocham jednak się rozstajemy. By odreagować rozstanie chcę się
dobrze bawić. Imprezy jakiekolwiek się trafiają, alkohol i
dziewczyny. Pamiętam jedną z imprez, rozmawiałem z dziewczynami na
głupie jakieś tematy, później zaczęliśmy pić i imprezować.
Pamiętam, że film urwał mi się po jednym piwie i 4 kieliszkach
wódki, to dziwne bo nigdy tak nie miałem. Nie wiem czy ktoś coś
mi dorzucił do napoju czy jakiś inny powód był, ale urwał mi się
film. Pomagałem zdjąć buty znajomej i nagle się przewróciłem,
chyba ktoś mnie zaniósł do pokoju obok,obudziłem się na chwilę
i znów straciłem przytomność. W pewnym momencie ocknąłem się i
zauważyłem przez mgłę w oczach, że jakaś laska mnie
wykorzystuje,ale nie wiedziałem kto to, było ciemno i ledwo
widziałem na oczy. Na drugi dzień byłem cały obolały i wróciłem
do domu by znów się położyć. Odespałem swoje i ogarnąłem się,
nie pamiętałem co dokładnie tam się wydarzyło, ale nadal
prowadziłem tryb życia zabawowy. Kolejna laska, z którą się
przespałem w dziwnych okolicznościach, nawet przyszła na drugi
dzień, chyba chciała więcej, ale ja już nie chciałem. Miałem
dosyć zabaw zdałem sobie sprawę,że popełniam duży błąd tracąc
życie na zabawy. Chciałem kogoś poznać na poważnie i poznałem
koleżankę siostry. Było dobrze do pewnego czasu, błąd popełniłem
ja, ale i ona. Mój błąd był taki, że nadal kochałem
wcześniejszą dziewczynę,a obecnej nie powiedziałem słowa kocham.
Może by to się zmieniło gdyby była inna, ale nie była. Czułem,
że chce być z kimkolwiek, a padło na mnie,to nie pozwalało mi na
głębsze relacje. Po jakimś czasie się rozstaliśmy,ja odszedłem, bo
nie chciałem żyć w kłamstwie. Później znów imprezki inne
dziewczyny,ale to nie było nic poważnego, przelotne znajomości.
Przez długi czas byłem sam,co dało mi czas na zastanowienie się
nad sobą. Były jakieś flirty internetowe, ale takich relacji nie
biorę poważnie, tylko relacje realne. Później pojawiła się
dziewczyna z która realnie się spotkałem,ale to też nie było to,
zabrakło szczerości. Znowu pojawiła się kolejna, z którą były
jakieś plany,ale okazała się być już z kimś, a ja w związki
się nie pakuję. Po wielu latach odnowiłem kontakt z byłą, ale to
była porażka, błąd był po mojej stronie. Musiałem zerwać
kontakt i nie zamierzam go więcej odnawiać. To co było kiedyś
niech zostanie kiedyś, powroty bywają bolesne,dla obu stron.
Postanowiłem nie szukać niczego na siłę, sam też dobrze się
czuję, zdążyłem się przyzwyczaić do tego uczucia.Żyłem tak
sobie dość długo i wtedy pojawił się kolejny sen, który śnił
mi się kilka razy w różnych konfiguracjach. Śniłem sobie, że
żyję tak jak żyję normalnym życiem i nagle się dowiaduję, że
mam jakiś problem ze zdrowiem. Poszedłem więc do lekarza zrobiłem
badania i dowiaduję się, że się spóźniłem i to bardzo, bo
został mi miesiąc życia. Pamiętam jak płakałem we śnie,zdałem
sobie sprawę, że tylu rzeczy nie widziałem i nie zobaczę.
Zapragnąłem ten miesiąc wykorzystać najlepiej jak
potrafię,spróbować wszystkiego czego nie próbowałem. Pierwsze
pomyślałem skok na spadochronie,pamiętam że w przyspieszonym
tempie robiłem wszystko by to zaliczyć.Pamiętam ten skok ze
snu,pamiętam jak leciałem w dół jak bałem się, że spadochron się
nie otworzy,ale zrobiłem to, skoczyłem i nawet wylądowałem,wiem
co to za uczucie choć realnie nigdy tego nie robiłem.Kolejna rzeczą
jaka była chciałem przelecieć się szybowcem albo samolotem,też
to zrobiłem,latałem nawet helikopterem. Następnie był skok na
bungee,też zaliczyłem. Wspinaczka była czymś kolejnym zrobiłem
to na ściance. Później przyszła pora na dania, których nie
jadłem lub nie znosiłem, musiałem wszystkiego spróbować.
Jechałem też motocyklem bardzo szybko co wcześniej było dla mnie
nie do pomyślenia. Jazda quadem czy skuterem wodnym też musiała
być zaliczona. Próbowałem wszystkiego co możliwe,by nie żałować
życia i tak wczesnej śmierci.Na koniec dowiedziałem się, że mam
dzieci co mną jeszcze bardziej wstrząsnęło. Gdy tak leżałem i
czekałem na śmierć żałowałem, że nie zobaczę jak dzieci
dorastają,jak biorą ślub,jak mają swoje dzieci,zdałem sobie
sprawę jak ważna jest rodzina. Zauważyłem gdzie popełniłem
błąd, skakałem z bungee, z samolotu na spadochronie, zamiast ten
czas spędzić z własną rodziną, nacieszyć się każdą
minutą.Moja rodzina wiedziała, że mam dzieci, ale nic mi nie
mówili, bo myśleli, że skoki na bungee są dla mnie ważniejsze.
Tego najbardziej wtedy żałowałem, że tak późno dowiedziałem
się o dzieciach. Miałem za złe rodzinie, że nic mi nie
powiedzieli, ale miałem też żal do siebie, że nie potrafiliśmy
ze sobą rozmawiać. Gdy umierałem płakałem z powodu, że nigdy
już z nikim nie porozmawiam. Nie chodziło mi już o skoki z bungee
czy na spadochronie, ale o zwykłą rozmowę. Zdałem sobie sprawę,
że rozmowy i słowa dają największą radość w życiu. Próbowałem
w ostatnich minutach życia jak najwięcej rozmawiać, ze wszystkimi.
Moje ostatnie słowa były skierowane do dzieci, powiedziałem kocham
was i wyzionąłem ducha ze łzami w oczach. Tak też się obudziłem
ze łzami w oczach,ten sen odmienił moje życie, wiem co jest ważne
w życiu. Nawet nie tyle bliskość drugiej osoby, co zwykła rozmowa
z kimkolwiek. Żadne bogactwa nie dadzą tego, co szczera rozmowa ze
szczerą osobą.Teraz wiecie czemu starsi ludzie lubią rozmawiać z
innymi ludźmi,gdy czują ze koniec jest bliski chcą porozmawiać z
kimkolwiek, z kimś kto jest po prostu szczery i miły. Każdego z
was to spotka, ja już to przeżyłem we śnie,wiem jak jest i temu
postanowiłem wam o tym napisać. Od tamtej pory nie boję się
śmierci,wiem jak wyglądają ostatnie dni. Tak naprawdę nikt nie
jest w stanie zrobić wszystkiego w życiu, często pędzicie przed
siebie nie zauważając tego co ważne. Czasem warto zatrzymać się
i porozmawiać z kimś, z kimkolwiek. Miewam czasem takie sny, inne
od innych, może wy macie inne.Tą opowieścią kończę dziś swoją
historię...
Kwintesentny
czwartek, 26 września 2019
Kolejna Historia nr.15 Sen
Kolejna Historia nr.15 Sen
Miałem sen, śniło mi się, że chcą
mnie zamknąć w zakładzie psychiatrycznym. Już mnie tam zawieźli,
ale uciekłem. Tak naprawdę uciekałem przed nimi gdzie tylko się
dało. Wszyscy w zmowie przeciwko mnie by mnie zamknąć. To jakiś
koszmar.Pamiętam jak ze szpitala wyszedłem jakby nigdy nic,
nałożyłem czapkę pożyczona w poczekalni i wyszedłem, szukali mnie
wszyscy, jakbym był przestępcą jakimś a ja nikomu krzywdy nie
zrobiłem. Szedłem różnymi zakamarkami i uliczkami,wybierałem
mniej uczęszczane drogi z powodu tego by mnie nie złapali.Nie
wiecie jak się czuje taki człowiek, jak pies zaszczuty.Wiedziałem
już, że policja była w domu i szukali mnie wszędzie, tak naprawdę
nie miałem gdzie pójść, szedłem przed siebie, aby z dala od tego
wszystkiego, w pewnym momencie odechciało mi się nawet żyć, bo co
to za życie, gdy wszyscy chcą ci zniszczyć twoje życie. Czemu w
ogóle mnie szukali, bo uciekłem, czemu mnie zabrali do szpitala bo
stwierdzili u mnie chorobę psychiczną, czy mogłem się bronić, nie
bo oni wiedzieli lepiej. Szedłem w pewnym momencie ulicą między
budynkami i ktoś mnie zauważył i wezwał policję,byli blisko. W
końcu gdy tak uciekałem, szukali mnie na około, a ja jakimś cudem
im się wymykałem, ale ile można uciekać. W pewnym momencie
zrezygnowany uciekaniem po prostu szedłem, podbiegli do mnie rzucili
na glebe, obezwładnili mimo, że nic niebezpiecznego w rękach nie
miałem. Zabrali mnie do szpitala, a tam czy mi się podobało czy
nie ładowali we mnie furę zastrzyków. Po zastrzykach czułem się
jak zombie, chodzący w kółko bez celu. Moje życie w tym momencie
straciło sens, zdałem sobie sprawę z tego i się obudziłem. Była
szósta rano postanowiłem opisać sen, mimo, że był koszmarem,
strasznym koszmarem. Czy tak mogło się wydarzyć naprawdę? Czy
ktoś coś takiego przeżył? Dlaczego miałem taki sen? Ten sen w
podobnej scenerii śnił mi się już kilka razy,dlaczego akurat
dziś, może temu że oglądałem film wczoraj John Wick. W filmie
wszyscy chcieli go zabić, musiał uciekać, setki trupów,na koniec
o mały włos sam nie zginął. Mi akurat przyśnił się szpital,
ale też uciekałem przed wszystkimi. Teraz się zastanawiam, czy coś
takiego mogło by mieć miejsce naprawdę, myślę że mogłoby.
Wystarczyłoby, że została by u mnie stwierdzona choroba psychiczna
i jakiś idiotyczny mój występek. Powiedzmy że przy takiej
chorobie chciałbym kogoś chronić, na przykład ojca. Ojciec mnie
przez lata dręczył co wywołało u mnie mieszane uczucia. Załóżmy
że mam dziwne wrażenie że ojcu coś się może stać, jeśli go
nie uderzę. Dziwne, ale tacy ludzie mogą tak myśleć, więc
podchodzę i wymierzam cios w twarz i idę do siebie. Co robi ojciec,
dzwoni na policję. Przyjeżdża policja i zamiast porozmawiać ze mną
rozmawia z rodzicami,do mnie podchodzą i pytają się czy uderzyłem,
a ja potwierdzam. Co robią oni, niby udają przyjaciół, ale w
pewnym momencie mówią do mnie niech pan spojrzy przez okno, a gdy
ja odwracam głowę,wykręcają mi ręce i cisną kolanem w plecy
zakładając mi kajdanki,mimo że nie byłem groźny i się nie
rzucałem, poza ojcem do nikogo,ale powiedzmy że to robiłem dla
jego dobra. Zabierają mnie jak jakiegoś przestępcę, którym nigdy
nie byłem. Wsadzając do karetki, wiozą mnie do szpitala, w
szpitalu czekam na jakąś rozmowę,ale rozmowa jest jedna mam leżeć
w szpitalu,mimo że się nie zgadzam prowadzą mnie do pokoju, bo bić
się z nimi nie będę przecież. W pokoju łapie mnie kilka osób
mimo, że się nie wyrywam i dają kilka zastrzyków, po których
odpływam. Na drugi dzień prowadzą mnie do izolatki obserwacyjnej z
kilkoma innymi pacjentami i tam spędzam jakiś czas. Jak tam
wyglądam jak zombie, które nic nie wie i nie ma celu. Następnie
przenoszą mnie do zwykłej sali z innymi chorymi i tam nadal
faszerują mnie lekami, nie ma zmiłuj inaczej siłą podadzą, czy
ci się podoba czy nie, chyba tak jest w szpitalach psychiatrycznych,
że nawet ze zdrowego zrobili by chorego. Czy można coś na to
poradzić nie, oni tam są królami niczym ich nie przekonasz. Tam
nie masz żadnych praw jesteś niczym. Czy tak mogło wyglądać
czyjeś życie, możliwe i możliwe że nie jedno. Taki dziwny sen
miałem, choć podciągnąłbym to pod koszmar, koszmar który może
dotykać wielu ludzi. A wy jak myślicie że w szpitalach
psychiatrycznych siedzą tylko wariaci, którzy chcą wam zrobić
krzywdę, czy także zwykli ludzie tacy jak wy. Jutro to wy możecie
być na ich miejscu. Wystarczy, że powinie się wam noga nawet nie z
waszej winy. Jutro to wy możecie uciekać przed całym światem, tak
jak John Wick. Tylko czy będziecie mieć tyle siły by biec.Takie
dzisiejsze moje rozważania pod wpływem snu i filmu, który
obejrzałem. Czasem nasze prawdziwe życie zamienia się w koszmar z
różnych powodów. Przede wszystkim z powodu braku zrozumienia przez
innego człowieka. Tym akcentem kończę moją opowieść
dzisiejszą....
Kwintesentny
Historia14-Moje lata szkoły średniej
Historia14-Moje lata szkoły średniej
To dzisiaj opowiem o latach szkoły średniej. Pamiętam jak miałem problem
z wyborem szkoły średniej. Chciałem iść na elektronikę, ale do szkoły
bardzo ciężko było się dostać, wiele osób na jedno miejsce.Zazwyczaj
dostawali się znajomi lub ci co dali w łapę albo przyjechali ze
świniakiem w bagażniku. Musiałem wybrać coś innego, ogólniak mnie nie
interesował chciałem mieć zawód. Koledzy szli do szkoły kolejowej i
namówili mnie na nią, ale poszedłem tylko ze względu na dział
elektryczny. Gdy staraliśmy się do szkoły trzeba było przejść egzamin
psychologiczny. Nigdy takiego nie przechodziłem trochę się bałem jak
wypadnę i czy zdam. Egzamin trwał godzinę lub dwie,tego nie pamiętam.
Starałem się odpowiedzieć jak na najwięcej pytań. Gdy czekaliśmy na
wyniki, wyszedł jeden z egzaminatorów i wyczytał jedno nazwisko, moje.
Podszedł do mnie uścisną mi rękę i powiedział że cieszy się,że będę w
tej szkole się uczył. Napisałem najlepiej z całej szkoły, nikogo więcej
nie chciał zobaczyć tylko mnie, nie wiem ile miałem punktów, bo nie
pytałem, ale skoro wyszedł by mnie zobaczyć musiał być zdziwiony wielce.
Tak zaczęła się przygoda ze szkołą średnia. Pamiętam, że tato czekał na
to czy się dostałem czy nie,bo miał wyjazd do Gdańska i chciał mnie i
siostry zabrać ze sobą. Ja wtedy mówię do sióstr biegnijcie i powiedzcie
że się nie dostałem, przyszedłem do domu rodzice próbowali mnie
pocieszyć że znajdę inna szkołę. Ja w pewnym momencie się roześmiałem i
powiedziałem, że się dostałem i napisałem najlepiej z całej szkoły.
Pogratulowali mi i wybraliśmy się w podróż do Gdańska. Jechaliśmy starą
"Nysą" , ale było w niej mnóstwo siedzeń. Zabieraliśmy autostopowiczów
którzy wysiadając dawali parę groszy dla nas. Dzięki temu w Gdańsku
mieliśmy swoje pieniądze na lody i inne rzeczy. Spaliśmy w aucie koło
kasyna, pochodziliśmy po molo na drugi dzień i wybraliśmy się na lody
płacąc za nie sami. Sama podróż byłą ciekawa różni ludzie wsiadali po
drodze. Rozmawialiśmy z nimi i żartowaliśmy. Pierwszy rok w szkole
trochę mnie przeraził nadmiarem materiału,w podstawówce aż tyle go nie
było. Radziłem sobie, choć nie za bardzo chciało mi się uczyć, im dalej
nauki tym mniej mi się chciało. Z matematyki zawsze byłem dobry, ale
podejście mojej nauczycielki strasznie mnie zniechęciło, mówiła do nas "
Uczę minimum, a wymagam maksimum", z takim podejściem każdego by
zniechęciła. Pamiętam z niemieckiego fajna nauczycielka była, nastawiała
mi pięć jedynek za brak prac domowych i jeszcze za coś,ale
zmobilizowała mnie do pracy,kazała się zgłaszać na lekcjach i odrabiać
prace domowe. Tak też zrobiłem na koniec roku miałem pięć jedynek i
siedem piątek,dziwna kolekcja ocen. Polubiłem ją i do końca szkoły
miałem dobre oceny z niemieckiego, polubiłem też ten przedmiot. Z języka
polskiego nigdy nie byłem orłem, jedynie z ortografii miałem piątki,ale
styl to mierna lub trójka,nawet chodziłem na korepetycje z polskiego
przed maturą. Sama matura była kiepska, z matematyki jakoś zdałem,z
polskiego nawet lepiej niż na zajęciach w szkole,bo trafił się
romantyzm, który lubiłem,ale ustny to trafiło mi się pytanie z książki,
której w ogóle nie przeczytałem, nawet streszczenia nie przeczytałem,
ale kolejne pytania trochę mnie uratowały, tylko byłem strasznie
zdenerwowany. Wychowawca był fajny, po szkole wybraliśmy się z nim na
piwo i by pogadać, fajny starszy człowiek z zasadami, jak to mówią stara
szkoła. Tyle mniej więcej o szkole i nauczycielach, w szkole było może
kilka dziewczyn na całą szkołę,a tak sami chłopacy, to trochę lipne ale
co zrobisz.W mojej klasie nie było żadnej dziewczyny. Zastanawiałem się
czasem gdzie poznam jakąś. W drugiej klasie poznałem kolegę, który
chodził do tej samej szkoły i był moim sąsiadem, mieszkał obok w bloku.
Ja chodziłem do technikum on do zawodówki, więc nie byliśmy w tej samej
klasie. Zaczęliśmy się spotykać i grać razem w koszykówkę, prawie
codziennie po szkole. Z innymi kolegami grałem w piłkę nożną na dodatek,
nie nudziłem się ciągle miałem zajęcie. Ten kolega w końcu przychodząc
do mnie zaczął chodzić z moją siostrą, wtedy zaprzyjaźniliśmy się
jeszcze bardziej. Wszędzie razem na biwaki, ogniska, imprezy, sylwester
był dla mnie jak brat którego nie miałem. Pamiętam kiedyś brat cioteczny
namówił mnie na biwak,miałem wtedy szesnaście może siedemnaście lat, po
namowach rodziców zgodzili się mnie puścić. Pojechaliśmy co to była za
przygoda,w końcu sam ze znajomymi. Spaliśmy pod namiotami nad taką
rzeką, robiliśmy ogniska, zbieraliśmy sami drewno na te ogniska z
pobliskiego lasu, śpiewaliśmy czasem bo jeden z kolegów miał gitarę.
Później poznaliśmy dziewczyny nowe, mieszkały gdzieś u swojej babci w
przyczepie kempingowej. Pamiętam jak raz zaszedłem z bratem do nich.
Gadaliśmy sobie do momentu aż jedna z nich nie usiadła na przeciwko nas,
w samej bluzce do ud, myślałem, że ma majtki. Ale gdy usiadła i
rozchyliła nogi widać było, że ich nie ma. Byłem strasznie zmieszany i
nie wiedziałem co robić, ewidentnie nas prowokowała. Ja w pewnym
momencie nie wytrzymałem i powiedziałem, że idę już, brat wtedy
został,ale co mnie to obchodziło. Byłem młody nie doświadczony, nawet
palić nie potrafiłem. Pamiętam jak wtedy młodszy ode mnie kolega uczył
mnie palić, bo oni wszyscy palili oprócz mnie. Nauczyłem się wtedy
zaciągać, ale po powrocie do domu nie paliłem. Był taki moment w którym z
kolegą siedziałem w domu i coś nam się udało, byliśmy zadowoleni z
siebie i to ja go namówiłem by iść kupić paczkę marlboro, od tak by
zapalić sobie i wtedy się zaczęła historia z papierosami. Od tamtej pory
paliliśmy już dość często. Czasem gdy coś świętowaliśmy paliliśmy
lepsze papierosy,"Dunhille" albo coś w ten deseń. To były dobre
papierosy nie to co teraz,miały na ustnikach pozłotka, były w
specjalnych ładnych pudełkach i były drogie,prawie dwa razy tyle co
zwykłe papierosy, ale warto było zapalić, co to był za smak, nie to co
teraz, marlboro się chowały przy nich. Czasem kupowaliśmy smakowe, były o
smaku maliny lub czekolady, też były dobre i nie kosztowały drogo tyle
co wszystkie papierosy. Szkoda że teraz takich papierosów nie ma, te
czasy chyba już nie wrócą. Później z kolegą kupowaliśmy od rosjan
"Golden Americany" lub "West". Pamiętam jak moi rodzice nie wiedzieli,
że palimy, mama dowiedziała się pierwsza. Byliśmy na biwaku ja spałem w
namiocie z kolegą, zawsze zapalaliśmy świeczkę, by pochłaniała dym
papierosowy,ale raz mama weszła i nakryła nas. Mówiłem jej wtedy, że
palę od czasu do czasu, nie robiła mi awantury, tato dowiedział się dużo
później. Na osiemnaste urodziny była odjazdowa impreza, kupę znajomych,
wszyscy się napili, pamiętam jak paliłem przy ojcu, ale na drugi dzień
nic nie pamiętał. Kiedyś z nim jechałem autem, wieźliśmy towar do
sklepu,bo mu pomagałem czasem. Poszedł faktury zanieść i pogadać ze
sklepową,ja w tym czasie zapaliłem w aucie, bo na zewnątrz było bardzo
zimno. Przyszedł i pyta się paliłeś,ja na początku zaprzeczyłem,ale
ojciec powiedział mi, chcesz palić pal, ale nie kryj się i od tamtej
pory już wiedział,że palę i paliłem normalnie.Taka moja historia
dotycząca papierosów. Moje pierwsze dziewczyny, na początku ich nie
było. Pierwsza która mi się spodobała to była Basia, biegała na około
bloku i krzyczała, że mnie kocha, ale gdy przyszło co do czego, gdy
chciałem się z nią umówić to się czegoś wystraszyła, więc nie byłem z
nią. Później poznałem kolejne dziewczyny, razem się spotykaliśmy i
rozmawialiśmy,ale ja po Basi miałem mieszane uczucia. Jednak Aśka
dopięła swego, kiedyś szliśmy i spotkaliśmy jej znajomych, a ona
przedstawiła mnie jako swego chłopaka, nie wiedziałem co powiedzieć,
więc nic nie mówiłem. Pomyślałem, że skoro już mnie tak przedstawiła to
może powinniśmy być ze sobą i byliśmy. Pojechaliśmy na biwak, który był
dla mnie koszmarny. Pierwszego dnia pokłóciła się z moim kolegą i
chciała wracać, ale ja powiedziałem, że przyjechaliśmy razem i razem
wrócimy i została. Po kilku dniach była dyskoteka na której się nawaliła
jak stodoła, że jakiś koleś ją wyniósł z dyskoteki by mogła zwymiotować
pod płotem, w tym czasie jakaś barmanka do mnie podeszła i mówi co z
ciebie za chłopak, ja odpowiedziałem jaka dziewczyna taki chłopak, ze
mną nie piła tylko z obcymi kolesiami, których nawet nie znałem. Trzeba
wiedzieć z kim się zadawać. Skoro jej koleżanka do mnie przychodzi i
mówi, że moja dziewczyna poszła do pokoju szefa klubu i jest ostatnia to
co miałem zrobić biegać za nią niech spływa. Tak mnie wtedy wkurzyła na
tym biwaku, że wróciłem z kosmykami siwych włosów, ale zachowałem
spokój, wracając z tego biwaku chciałem o niej zapomnieć i nie widzieć
jej więcej na oczy. Nie wiedziałem tylko jak zakończyć, nie potrafiłem
zrywać z dziewczynami,to była pierwsza moja dziewczyna. Dała mi powód
już niedługo, byliśmy w barze na piwie zaczęła obejmować jakiegoś
kolesia, siadać mu na kolana i mi to wystarczyło,ale najpierw koledzy mi
powiedzieli nie męcz się zerwij z nią będzie ci lżej. Pamiętam
zaszedłem do niej ona w łóżku leżała po szkole, cała poobijana bo biła
się z jakąś dziewczyną, pomyślałem sobie dobije ją bardziej. Mówię
wprost przykro mi, że taka jesteś poobijana i mam nadzieję, że nie
dobiję cię bardziej, ale zrywam z tobą to koniec. Myślałem, że
rozstaniemy się normalnie,ale później się dowiedziałem, że jakiś kolesi
chce na mnie nasłać, żeby mnie pobili. W sumie to nie wiem z jakiego
powodu, dziwna była, aż dziw, że tyle z nią wytrzymałem. Co z tego że
była ładna jak w głowie pustka. Później kolejna impreza na której
poznałem Ulę,niby fajna poukładana, ale strasznie nudna. Czułem się z
nią strasznie obco i sztucznie. Była blondynką wyższą ode mnie o kilka
centymetrów,niby wszystko ok było do momentu aż pojechaliśmy razem na
biwak. Już przed wyjazdem podniosła mi ciśnienie, mieliśmy jechać o
danej godzinie, ale ja się trochę spóźniłem z powodu tego, że pomagałem
ojcu. W końcu to on dał samochód na wyjazd to co miałem zrobić.Jak
zajechałem po nią od razu awantura, tak się zdenerwowałem, że o mały
włos wypadku nie spowodowałem, ale co ją to obchodziło. Na biwaku wielce
obrażona nawet zatańczyć nie chciała na dyskotece. Kolejny dzień już
wydawał się normalny do pewnego momentu. Kolega siedział w moim aucie i
chciał coś pokazać mi, a ja stałem obok obejmując ją, wsiadając do auta
nadal ją obejmowałem i ręka automatycznie zsunęła się na tyłek,
krzyknęła zabieraj tą łapę i to wystarczyło mi by była skreślona u mnie
już. Wiedziałem w tym momencie, że z nią nie będę już żeby nie wiem co.
Grzecznie ją za to przeprosiłem zabrałem rękę i wiedziałem że to nie
jest kobieta dla mnie. Ktoś kto ma uczucia do kogoś nigdy by się tak nie
zachował. Jej najlepsza koleżanka próbowała nas pogodzić,ale
powiedziałem jej, że nic z tego. Wtedy zacząłem się spotykać z najlepszą
koleżanką Uli, czyli Kasią. Nie chciałem jej robić pod górkę i stawiać w
niezręcznej sytuacji dlatego spotykaliśmy się, ale nie byliśmy ze sobą,
lubiliśmy swoje towarzystwo rozmowy. W pewnym momencie bardzo nam
zależało na sobie, poszliśmy na imprezę i wyszedłem z kolegą po alkohol
do nocnego i mówi czemu nie spróbujesz. Właśnie wtedy spróbowałem, gdy
wróciłem ze sklepu mówię do niej musimy pogadać. Mówię do niej, wiesz
spotykamy się może spróbujemy być ze sobą, ona do mnie powiedziała
tylko, myślałam że nigdy się nie doczekam i usiadła mi na kolana i
zaczęliśmy się całować. Z Kasią byliśmy długo ze sobą, było nam
dobrze.Rozeszliśmy się po jakiejś kłótni, byłem strasznie zazdrosny o
nią, zresztą dawała mi powody, byłą trochę flirciarą, ale kochała mnie
myślę. Po rozstaniu zeszliśmy się ze sobą, ale dopiero jak wyszedłem z
wojska, ale to inna historia. Po Kasi nie chciałem być z nikim, aż do
momentu, gdy poznałem Sylwię. Zrobiła na mnie pozytywne wrażenie u
kolegi, którego odwiedziłem. Umówiłem się z nią na biwak. Pojechaliśmy
większą paczką, było fajnie.Spaliśmy w tym samym namiocie czułem
bliskość, coś czego mi brakowało. To była szaleńcza miłość,to z nią
przespałem się pierwszy raz. Zakochałem się po uszy. Byliśmy długo do
momentu aż poszedłem do wojska,ale to już inna historia. Gdy skończyłem
szkołę i poszedłem do pracy czasem przychodziła po mnie to miłe było.
Tak samo ja martwiłem się o nią namawiałem na dalszą naukę chciałem by
miała coś więcej od życia. Myślałem, że będziemy już ze sobą zawsze.Los
bywa jednak inny niż planujemy. Czy podobałem się dziewczynom, chyba
tak, czułem jak wiele dziewczyn ma na mnie chęć, ale nie można mieć
wszystkiego. Na imprezach zawsze byłem w centrum zainteresowania.
Lubiłem tańczyć i dobrze tańczyłem. Kiedyś podczas tańca jedna
dziewczyna miała chyba orgazm, bo cała drżała mi w ramionach i
przewracała oczami, mogłem wykorzystać tą sytuację, ale nie zrobiłem
tego. Wykorzystał ta sytuacje mój kolega bo poszedł z nią do łazienki,
gdy wyszedłem później widziałem porwane rajstopy, więc wiadomo co było.
Wielu sytuacji nie wykorzystałem, ale temu, że nie chciałem i wcale nie
żałuję. Nie każdy jest dla każdego. W wolnym czasie robiliśmy ogniska
lub imprezy domowe i było fajnie. Pamiętam na takiej jednej domówce
tańczyłem z dziewczyną trochę wyzywająco co skutkowało zazdrością innych
dziewczyn. Później tańczyłem z siostrą i mówi do mnie weź się uspokój
bo już was obgadują. Ja mówię do siostry to zaraz im zamknę jadaczki,
pytam się która najbardziej obgaduje. Następny taniec podszedłem do tej
która najbardziej obgadywała i zatańczyłem jeszcze bardziej wyzywająco,
nikt już więcej nie obgadywał, oczywiście że ręce wylądowały na
pośladkach a jakby inaczej. To zazdrość kobieca działa tak, że obgadują
jedna drugą, bo każda by chciała tak samo. Czemu tyle dziewczyn chciało
ze mną być, bo moje związki były super, a one tak nie miały i chciały
mieć tak samo, zwykła zazdrość. Temu tyle kobiet ładuje się w związki z
żonatymi zamiast poszukać kogoś wolnego. Teraz gdy jestem sam nikogo nie
widać, ale gdyby ktoś był zaraz by się zleciały sępy. Takie było moje
życie za czasów szkoły średniej, z wieloma zwrotami akcji.Takie historie
zwykłe i niezwykłe.....
Kwintesentny
wtorek, 24 września 2019
Kolejna Historia nr.13 Część młodości
Kolejna Historia nr.13 Część młodości
Zacznę moją opowieść od wczesnej młodości. Byłem pogodnym i wesołym
chłopcem,bardzo religijnym bo tak zostałem wychowany. Zawsze potrafiłem
radzić sobie w każdej sytuacji. Moja mama zaczęła nas uczyć pisać i
liczyć już w wieku 4-5 lat. Ja z chęcią się uczyłem bo lubiłem dużo
wiedzieć, więcej od innych. W wieku 2-3 lat przewróciłem brata
ciotecznego,po czym zostałem skrzyczany strasznie przez babkę i jego
rodziców,bo się rozpłakał. Wystraszyli mnie na tyle, że zacząłem się
jąkać. Strasznie się jąkałem, nie potrafiłem wymówić słowa. Nawet
przestałem mówić w ogóle, bo było mi wstyd, że się jąkam. Mama woziła
mnie po lekarzach, ale to nie pomagało,aż jedna lekarka zaproponowała
znachorkę z Orli. Pojechaliśmy tam, pomodliła się, machnęła czymś nad
głową i dała chlebek. Coś trzeba było wyrzucić takie zawiniątko na
rozstaju dróg i w domu przed snem pomodlić się, stanąć na progu, zjeść
kawałek tego chlebka i prawą lub lewą ręką wrzucić za siebie nie
pamiętam tylko co. Dziwne bo to jedyne pomogło, jąkanie zaczęło
ustępować po tygodniu, po miesiącu mówiłem już normalnie do tej pory
mówię. Taka dziwna sytuacja, ale ważne, że pomogło. W wieku 5 lat ciocia
mojej mamy zabrała mnie do swojego syna na wakacje, pod niemiecką
granicę do miasta Kostrzyń. Wystarczyło przejść most i były już Niemcy.
Fajnie mieli własny dom,taką wille i miałem swój pokój, polubiłem wujka
od razu, ciocia chyba nie za bardzo za mną przepadała, bo wujek trochę
mnie faworyzował względem ich córki,ale też była ok. Ich córka była
ładna,nawet mi się podobała moja kuzynka, ale strasznie wredna była.
Miała koleżankę razem na mnie nadawały. Trochę to była taka miłość
młodzieńcza,ale nie zdawałem sobie sprawy, że i tak ta miłość nie ma
sensu, zresztą często się sprzeczaliśmy, głownie przy stole, była
rozpieszczoną pannicą. Któregoś razu się posprzeczaliśmy, jakiś sąsiad
starszy wyszedł i chciał mi wlać, przewrócił tylko,ale tak się
wkurzyłem, że chwyciłem za kamień leżący blisko i chciałem w niego
rzucić. Na szczęście wyszła ciocia mojej mamy,nazywałem ją babcią.
Uspokoiła mnie i nie rzuciłem,to była dobra i religijna kobieta. Po tej
akcji ne odzywałem się do córki mojego wujka, do momentu, aż z koleżanką
nie zaczęły mnie podrywać. Pogadaliśmy sobie i rozeszło się po
kościach. Pamiętam jak wujek poszedł z psem na spacer, poszedłem go
szukać. Idę po jakiś górkach, jestem na dole i z góry widzę wujka z
psem, zawołałem go, pies nagle zaczął biec w moją stronę. Nie znałem go,
chyba wujek i ja się razem przestraszyliśmy. Wujek krzyczał żebym się
nie ruszał, żebym nie uciekał i tak zrobiłem. Pies w moment był koło
mnie, był to owczarek niemiecki większy ode mnie, stałem w bezruchu i
starałem się nie bać. Gdy wujek podbiegł złapał psa i ja już się nie
bałem. Pies tylko obiegł mnie na około i obwąchał, stałem jak wryty.
Wujek chyba chciał mieć syna, a miał córkę może temu tak mnie polubił.
Pamiętam jak zabrał nas nad jakieś jezioro, fajne domki były tam
góralskie. W dzień kąpałem się w jeziorze,nie umiałem pływać,a moja
kuzynka ze skrzydełkami na rękach udawała, że potrafi i trochę mi
dokuczała. Wieczorem piekliśmy barana na ognisku na rożnie. Nie lubiłem
mięsa,ale wujek mnie przekonał że jest dobre i spróbowałem. Zjadłem
kawałek mimo, że strasznie wybredny byłem i jestem do mięsa. To był
fajny czas ognisko śpiewy, naokoło było słychać śpiewy także innych
ludzi. Taka miła atmosfera wtedy panowała, śmiechu i zabawy. Gdy z
babcia wracałem pociągiem to też było fajnie, ludzie wtedy byli inni,
bardziej mili i usłużni. Już wtedy uczono mnie, że starszym trzeba
ustąpić miejsca w pociągu. To była fajna przygoda, taka podróż przez
całą Polskę pociągiem. Ja jako najstarszy z rodzeństwa zawsze musiałem
opiekować się siostrami. Często stawałem w ich obronie, taka karma.
Nauczono mnie, że kobieta jest krucha,ale dziś to się zmienia, są
bardziej silne od mężczyzn. Więc w młodości opiekowałem się nie tylko
siostrami, ale wszystkimi kobietami. Nie raz biłem się z powodu
dziewczyn, by obronić. W pewnym momencie jednak zrezygnowałem z bójek,
bo to nic nie dawało. Robiłem sobie tylko wrogów,a one i tak były jakie
były. Więc zacząłem się trzymać z chłopakami. To z nimi grałem w różne
gry i bawiłem się. Graliśmy w kreca na ziemi i na drzewach, w wojnę,
graliśmy w karty,w późniejszym wieku grałem w koszykówkę i piłkę nożną,
czasem ze starszymi od siebie,ale dobry w tym byłem. Wychodziłem z
założenia, że jeśli coś robisz rób to dobrze i robiłem. Poszedłem w
końcu do szkoły,miałem kawałek, najbardziej bałem się psów bo latały
bezdomne, raz jeden taki wielki z czerwonymi oczami biegał strasznie się
go bałem, że rzuci się na mnie, strasznie wyglądał i był większy ode
mnie. Do szkoły już od małego chodziłem sam, kilka razy mama mnie
zaprowadziła by pokazać gdzie jest szkoła. Poznawałem nowe osoby,było
fajnie. Były ładne dziewczyny w klasie więc podkochiwałem się w
niektórych, ale byłem na tyle nieśmiały by nie zaczepiać ich. W Szkole
na początku zdawałem z czerwonym paskiem, dopóki nie trafili się
nauczyciele, którzy zniechęcali mnie do nauki. Pamiętam historyka
"Barszczewski" miał na nazwisko,taki łysy groźnie wyglądał, wszyscy się
go bali. Na lekcjach bił przedmiotami lub otwartą ręką, czasem w tył
głowy lub po rękach. Pamiętam jedna dziewczyna strasznie się go bała i
schowała się w łazience przed nim, że niby w toalecie jest. Poszedł
przyprowadził ją na środek klasy i kazał się rozbierać,nie wiem co
chciał zrobić. Ona się rozpłakała i zrezygnował, cała klasa w szoku, od
tej pory każdy się go bał,ale nikt nic nie powiedział. Był łysy podobno z
powodu jakiejś choroby. Ja się modliłem żeby z nim lekcji było jak
najmniej, chyba temu nigdy nie lubiłem historii, pewnie z jego powodu.
Teraz sam taką historię tworzę. Szkoła podstawowa miałem swoją paczkę,
Artur i Wojtek trzymaliśmy się razem. Artur był zwariowany, zawsze
wpędzał nas w kłopoty, przychodziły mu różne pomysły do głowy. Wojtek
był naszym obrońcą w razie czego, był największy w klasie i
najsilniejszy, czasami gdy stawał w naszej obronie bił się ze starszymi
chłopakami ze starszych klas,kawał chłopa z niego było. Czego my nie
robiliśmy razem, nieraz szło się jabłka zrywać po ludziach, a później
uciekaliśmy, nawet psami nas szczuto. Artur zawsze nas wkręcił w coś. W
późniejszych latach spotykaliśmy się by pograć razem w piłkę nożną lub
koszykówkę, ja mimo niskiego wzrostu świetnie sobie radziłem, miałem
cela do kosza z dalekich odległości rzucałem i trafiałem,a w piłkę nożną
byłem mistrzem, niejedno sito się założyło kolegom. Czasem graliśmy po
kilka godzin, wracałem do domu cały mokry i czułem że się wyszalałem, ze
snem nigdy nie miałem problemu. Później era komputerów nadeszła.
Pamiętam jak mama zapisała mnie i siostry do klubu. One miały tańczyć,
ale niedługo po tym zrezygnowały, mnie mama zapisała na kurs
krótkofalowca. Nadawałem morsem,a przynajmniej próbowałem, bardziej
interesował mnie komputer w sali krótkofalowców,ale chłopacy byli starsi
i nie dawali pograć. Pewnego razu zauważyłem inny kurs dla
komputerowców, od razu wiedziałem, że muszę tam chodzić, potrzebowałem
tylko zgody od rodziców, ale zgodzili się. Zawsze ciągnęło mnie do
technologii i nowinek. Nasze zajęcia polegały na nauce programowania,a
na koniec godzinka grania, co to była za radość pograć w coś, jedna z
gier "Kung Fu Master" albo "Bruce Lee",graliśmy ile tylko się dało.
Chodziłem tam długo, dopóki nie zachorowałem na grypę i nie mogłem
chodzić. Później tato kupił nam grę takie dwa joysticki były,jeśli można
je tak nazwać, po prostu suwaki. Latała piłka w kształcie kwadrata i
były dwie pałeczki, którymi się ją odbijało, graliśmy godzinami,a
przynajmniej ja. Pamiętam pierwszy kolorowy telewizor rosyjski, kolory
blade, ale jakiś kolor był,ale jaka radocha, że można coś w kolorze
obejrzeć. Pierwszy odtwarzacz video, ja wtedy nic innego bym nie robił
tylko oglądał filmy. Specjalnie jeździłem na rynek, by kupić, a później
wymieniać filmy. Jakie to filmy były Rambo, Rocky, Robocop filmy mojej
młodości. Kupowało się kasety i przegrywało by mieć w swoich zbiorach.
Później wprowadzili kodowanie w wypożyczalniach to załatwiłem sobie
dekoder który rozkodowywał kasety i też mogłem nagrywać. To były czasy
kombinowania, żeby mieć coś. Później namówiłem tate by kupił inny
komputer był to "Spectrum+" tam dopiero były gry, siedziałem po nocach
grając w nie. Nie każdy miał komputer, a chciało się pograć. Kiedyś
zaszedłem do salonu gier, był w takiej piwnicy. Wchodząc wiedziałem, że
będą starsi chłopacy i mogą zabrać pieniądze, więc ukryłem w skarpecie, a
jedną złotówkę na grę włożyłem do kieszeni. Zagrałem tylko raz i
wychodziłem po schodach na górę, przestąpiło mi drogę trzech starszych
chłopaków, chcieli pieniędzy. Byłem twardy i nie zdradziłem się, że mam
pieniądze mimo, że przyłożyli mi nóż do szyji. Wyszedłem i uśmiechnąłem
się do siebie, ale mało brakowało, mogło to różnie się dla mnie
skończyć. Więcej już tam nie chodziłem. Poszedłem do znajomych co mieli
komputer, tak się zagrałem i zasiedziałem, że musiałem wracać ostatnim
autobusem po ciemku,ale warto było. Rodzice zrobili mi awanturę wtedy,
bo byłem młody i nie powinienem o tej porze wracać do domu, nie
wiedzieli, gdzie jestem nie dziwie się im teraz. Pewnie nie wróciłbym do
domu w ogóle,ale udało im się dodzwonić do znajomych, bo odchodzili od
zmysłów, chcieli policje wzywać,a ja sobie grałem w najlepsze, nie
zdając sobie sprawy, która godzina. W szkole podstawowej byłem tylko raz
na dyskotece, wcale mi się nie spodobało nie był oz kim tańczyć,
chłopacy tylko biegali jak oszalali, a dziewczyny same nie wiedziały
czego chcą. Wolałem już siedzieć w domu i czymś się zająć. Kiedyś
lubiłem grać na takim małym, pianinku który dostałem lub rysować. Na
pianinku grałem ze słuchu, jak coś usłyszałem to próbowałem to zagrać,
chyba zostało mi to do dziś, rysunek zresztą też. Nigdy nie lubiłem
śpiewać to teraz nadrabiam. Pamiętam pojechaliśmy z klasą na biwak pod
namioty,były tam prysznice, a koledzy namówili by dziewczyny
podglądać,to dopiero była checa. Poszliśmy szukać kąpiących się
dziewczyn, a wylądowaliśmy w toalecie. Chcieliśmy numer jakiś wywinąć,
koledzy wypchnęli mnie na środek toalety a tam nauczycielka wychodzi i
mówi, a co ty tu robisz, uciekaliśmy stamtąd pamiętam,a ja unikałem
wychowawczyni przez cały biwak. Teraz się śmieje z tego, ale wtedy nie
było mi do śmiechu, że tak koledzy mnie załatwili. W ogóle biwak był z
przebojami przez moich kolegów. Niektórzy koledzy wcześnie zaczęli palić
papierosy, ja dużo później. Czasami chodziłem z nimi za szkołę, by
dotrzymać towarzystwa i pogadać, mimo że częstowali nie paliłem, byłem z
tych ułożonych i grzecznych. Pamiętam jak rodzice wysłali nas na
kolonie, siostrom się chyba nie bardzo podobało, ale mi tak, mieszkałem w
pokoju ze starszymi chłopakami, każdy miał obowiązki musiał sprzątać po
sobie trochę jak w wojsku, raz na jakiś czas przypadała kolej
sprzątania całego pokoju. Fajne miejsce nad wodą, dyskoteki które akurat
tam mi się podobały. Fajna muzyka Modern Talking itp., muzyka lat
osiemdziesiątych, same hity. Pamiętam jakaś starsza dziewczyna, wyższa
ode mnie latała za mną na dyskotece by ze mną zatańczyć,a ja głupi
uciekałem, w dodatku ładna była, ale chyba byłem zbyt nieśmiały, by się
odważyć na taniec z nią, a mogła to być miłość. Czasem takie okazje
przechodzą nam koło nosa z powodu nieśmiałości. Pamiętam wtedy pierwszy
raz zetknąłem się z sagą "Star Wars", nakupowałem żołnierzyków z tego
filmu i bardzo chciałem go obejrzeć. Zresztą lubiłem się bawić jako
dziecko żołnierzykami różnymi. W młodym wieku dostałem książkę o
majsterkowaniu, wszystko chciałem zrobić z niej, ale nie zawsze miałem
materiały na to. Robiłem swoim żołnierzykom ruchome kolejki linowe,
używałem pudełek po zapałkach i nitek, czego ja nie wymyślałem,
prawdziwy majsterkowicz ze mnie był, ale to nie to było moim powołaniem.
Do kościoła chodziłem przynajmniej raz w tygodniu albo i częściej,
dlatego teraz nie chodzę, bo wysłuchałem chyba wszystkie kazania już.
Pamiętam jak raz miałem iść do spowiedzi ksiądz na mnie i kolegów
nakrzyczał, że przyszliśmy bez przygotowania, od tamtej pory nie lubiłem
spowiedzi i bałem się jej. Teraz się nie spowiadam, bo uważam, ze to
Bóg mnie rozliczy nie księża,Bóg jest wszędzie mogę z nim w każdej
chwili rozmawiać bez udziału księży, nie są mi do niczego potrzebni.Moja
spowiedź przed Bogiem wystarczy by Bóg mi odpuścił grzechy, człowiek
tego robić nie musi, bo księża to zwykli ludzie,tacy jak każdy i też
popełniają błędy.Takie moje podejście do życia.A co do księży to moim
zdaniem powinni mieć legalnie żony, wtedy nie byłoby żon na lewo i nie
było by całej tej patologi wśród księży.Teraz będę kończył moją
opowieść. Takie to były czasy podstawówki i wczesnej młodości, może
kolejnym razem opowiem coś innego....
Kwintesentny
środa, 18 września 2019
Kolejna Historia nr.12 Bóg na Ziemi
Kolejna Historia nr.12 Bóg na Ziemi
Opowiem wam dzisiaj
historie i wcielę się w postać. Przez te wszystkie wieki Bóg ani
razu nie zszedł na ziemię. Dlaczego, bo uważał, że z góry
wszystko dobrze widzi co dzieje się na ziemi. Jednak co innego
widzieć czyjeś życie, a co innego samemu je przeżyć. W 2000 roku
miał być koniec świata, tak przynajmniej zapowiadali wszyscy
wróżbici, jednak końca świata nie było. Dlaczego spytacie, a to
dlatego, że Bóg chciał zejść na ziemię i przeżyć życie jako
człowiek, by samemu się przekonać jak to jest być człowiekiem.
Dopiero wtedy podejmie decyzje co z ludźmi dalej. W tym momencie
narodziłem się ja Robert. Skąd takie imię? Bob po angielsku to
Robert. A Bob odwracając ostatnią literę do góry nogami daje
literę g,czyli Bog, angielski nie ma znaków polskich więc Bóg to
Bog. Teraz wiecie kim jest Bóg i jak ma na imię,po prostu Robert.
To była prosta łamigłówka, ale wiele osób się zastanawiało jak
Bóg ma na imię to już wiecie. Nie żaden Jahwe czy inaczej, to
wymysł ludzi bo nie wiedzieli jak brzmi moje imię naprawdę. Czy po
narodzinach wiedziałem, że jestem Bogiem, nie chciałem mieć
normalne dzieciństwo i okres dojrzewania, zresztą gdybym komuś
powiedział wzięli by mnie za czubka, skończyłbym całe życie w
psychiatryku. Lata młodości wspominam miło, były zawirowania jak
u każdego nastolatka. Okres dojrzewania był ciekawy miałem
powodzenie, bo byłem fajną, miłą i przystojną osobą. No i
później zbliżał się ten rok nieszczęsny 2000, pamiętam sam się
bałem końca świata, tyle jeszcze nie zobaczyłem w moim życiu.
Ale końca nie było, to był raczej początek wszystkiego.
Zawiedziona miłość, a później wypadek, jeśli pobicie w swoje
urodziny można nazwać wypadkiem. Ale już tydzień przed czułem że
coś złego się wydarzy, takie przeczucie, że coś mi się stanie.
Nawet rzadziej wychodziłem z domu, ale przeznaczenia nie da się
oszukać. Mogłem wtedy zginąć, ale tylko straciłem przytomność,
uratowało mnie osłonięcie się ręką, jakby ktoś nade mną
czuwał, pewnie anioły, które widziałem dużo później. Tak
naprawdę po pobiciu miałem różne wizje w głowie, widziałem
rzeczy które dopiero mają nadejść. Czy komuś powiedziałem tak,
ale czy ta osoba coś z tym zrobiła? Chyba nie, pewnie nie
uwierzyła, dopóki sama nie zobaczyła tego co nadeszło później.
Może się bała ujawnić, może już nie żyje,tego nie wiem.
Przepowiedziałem co się stanie i nikt z tym nic nie zrobił,a może
robi cały czas, okaże się z czasem, na koniec dostanie odpowiednia
zapłatę, na taką na jaką zasłużył lub zasłużyła. W roku
2001 gdy miałem wypadek utraty przytomności widziałem coś, co to
było, śmierć polskiego prezydenta w samolocie na terenie Rosji,
wypadek był w 2010, czyli 9 lat wcześniej widziałem co się
wydarzy. To nie wszystko co widziałem, widziałem śmierć w
płomieniach mojego szwagra, widziałem wypadek mojego wujka i cioci
rok przed tym jak się wydarzył, nic im nie mówiłem bo wiedziałem
że wyjdą z tego cało mimo że dachowali. Nie mówię ludziom co
się wydarzy, bo po co, nikt nie uwierzy. Czy mogę pomóc mówiąc o
tym, nie ja pomagam wysyłając anioły, mimo że coś się ma
wydarzyć ludzie żyją, Ci co nie żyją to temu że nie wiedziałem
kim jestem wtedy i nie mogłem pomóc jeszcze. Czy prezydent mógł
żyć, pewnie by mógł gdyby ktoś mnie posłuchał i uwierzył. To
było ich przeznaczenie, a ja nie chciałem i nie mogłem tego
zmienić. Mówiąc wtedy komuś o tym nie wiedziałem kim jestem,
miałem przypuszczenia, ale jeszcze nie wiedziałem. Zresztą i bałem
i nie chciałem się do tego przyznać. Czy uratuję znów komuś
życie, jeśli na to zasłuży to tak, tak naprawdę sam się
uratuje. Anioły widzą dobrych ludzi i pomagają im wyjść z
opresji. Niektórzy z was pewnie oglądali „Dom z papieru” taki
serial na netflix, tam profesor przewidział wszystkie ruchy policji
chcąc zrabować bank, tak samo było ze mną, gdy miałem zejść na
ziemię przewidziałem wszystkie ruchy ludzi, tak ustaliłem, że
wszystko musi się udać. Co ma się udać tzw. Boski Plan. Jaki plan
jest Boga,tylko Bóg o tym wie. Pamiętacie piosenkę Ronnie Ferrari
„Ona by tak chciała”,to boska piosenka,ja ją słyszałem w
głowie już wcześniej, chciałem by ten chłopak ją zaśpiewał bo
zrobił ją tak jak chciałem, zawsze mnie denerwowało jak ktoś się
zachwycał Latte,ja tam piję zwykłą herbatę, pomysł jego zrodził
się nagle w głowie bo tak miało być, ma prezent od Boga, czy Bóg
nie zna przekleństw, dobrze zna i czasem sam ich używa, więc
piosenka jest super ma kopa. Piosenka opowiada o zwykłym dniu Boga
tak naprawdę i jego pomysłach oraz zwykłych dniach ludzi. Bóg na
ziemi śmieszne dla niektórych, ale prawdziwe. Szatan pokrzyżował
mi plany bo to miały być wakacje i szczęśliwe życie,ale może
właśnie po to by zobaczyć jakie jest życie ludzi. Odebrał mi
ukochaną, zrobił tak, że była z kimś innym, dzieci nie mam, ani
żony, ani nawet dziewczyny, ale chyba tak mi dobrze, w końcu
wszyscy znają Boga jako samotnika bez żony i dzieci, tak go
opisujecie, a w kościele przykładem jest prawdziwa rodzina, trochę
dziwne. Może temu ja zrobiłem tak, że tylu teraz jest singli, nie
używając żadnej magii. Po prostu otworzyłem kobietom oczy na to z
kim się zadawały, z pijakami których nic nie obchodziło, z
sadystami bijącymi własne żony, temu tyle kobiet odeszło od
mężczyzn. Jednak to nie wszystko, dałem wam technologie która
otworzyła wam oczy, dzięki niej widzieliście co dzieje się na
świecie,a w jaki sposób to zrobiłem w prosty, dając wam talenty
dzięki którym stworzyliście tą technologie, bez żadnej magii i
cudów. Może chciałem pokazać chrystusowi, że ludzi można
nawrócić na mądre myślenie otwartością i informacjami, zamiast
cudami. Ale na wszystko trzeba czasu. Czekaliście na to ponad 2000
lat. Czy widzę co się wydarzy, ja już widziałem, ale czasem widzę
nowinki z życia mojego. Ale po co mam komuś mówić jak i tak nikt
nie uwierzy, zamkną mnie w psychiatryku, zostawię to sobie. Powiem
wam fajnie być Bogiem na ziemi, bo wiem gdzie trafię po śmierci
tutaj,a inni różnie mogą trafić. Czy zależy mi na pieniądzach?
Pieniądze ułatwiły by mi życie, ale nie są najważniejsze,mógłbym
dzięki nim spełnić kilka marzeń ziemskich. Ale ja podchodzę do
tego że nic na siłę, widać taki plan sobie ułożyłem będąc w
niebie. Nie wszystko muszę wiedzieć bo jakbym mógł być tu
zwykłym człowiekiem. Ale wszystko się sprawdza to co
przepowiedziałem sobie. Chodzę z tego powodu uśmiechnięty często
widząc kim jestem i kim są ludzie, nawet nie wiedzą, że ja
wiedziałem jacy będą już wcześniej. To śmieszne czasem, gdy
zdajesz sobie sprawę, że wiedziałeś jacy będą. Ale fajniejsze
jest to, że chciałem żeby tacy byli. To tak jakbyście byli na
ziemi i mieli wpływ na każdego człowieka,nawet nie rozmawiając z
nim. Lubię obserwować jak świat się zmienia jak ludzie się
zmieniają, to fajne uczucie. Gdy macie wpływ na ludzi, jacy
chcielibyście żeby byli to jest super. Są rzeczy o których
dowiecie się kiedyś lub wasze dzieci,albo następne pokolenia, ja
wszystkiego mówić nie muszę. Mam 43 lata jestem samotnikiem i nie
płaczę w poduszkę, że jestem sam. Moje życie zweryfikuje po
powrocie do siebie i zobaczę kto błędy popełnił i gdzie. Ktoś
odpowie za te błędy, bo to nie były moje błędy. Ja już widzę
kto je popełnił. Mniejsza z tym, tutaj was rozliczać nie będę
tylko tam na górze. Zobaczą jak to jest jak ktoś na nich te błędy
popełni. Tak właśnie wygląda życie Boga na ziemi, takie
zwyczajne z błędami swoimi i innych. Tak też żyją ludzie, sami
popełniają błędy ktoś popełnia błędy za nich. Powiem wam, coś
dentystka leczyła mi zęby, nie wiem czy robiła to specjalnie czy
nie potrafiła leczyć,ale na tamtym świecie zobaczy sama siebie,
takiego klona i będzie jej leczyć zęby, zobaczy ile bólu musiałem
znieść, lekarka przepisała mi furę leków moim zdaniem
niepotrzebnych,ale pewnie ma coś z tego skoro tyle pisze,na tamtym
świecie cała tą furę leków poda jej klon i będzie musiała
wszystkie połknąć, zobaczy jak to jest, jak się bierze tyle
leków. Ale tak właśnie jest z ludźmi którzy sami nie
doświadczyli na sobie czegoś to doświadczą i wtedy się nauczą
być wartościowymi ludźmi. Tak jest w każdym zawodzie. Jak tu
policjant wsadzi do więzienia niesłusznie to tam jego wsadzą i
zobaczy jak jest, morderca tutaj sam zostanie zamordowany tam, przez
tych wszystkich których zamordował. Bogaty który oszukiwał innych
by się wzbogacić sam zostanie oszukany i będzie biedakiem. Tak
jest po śmierci, tam jest sprawiedliwość. Ci co już tam trafili
wiedzą o tym, ci co nie wiedzą już wiedzą. Po śmierci każdego
czeka czyściec, bo nikt przed czyśćcem nie trafi do nieba. To
trochę wam opowiedziałem o życiu po śmierci. Czy ja się boję
śmierci, nie bo wiem co mnie tam czeka, ale nie śpieszę się na
razie na tamten świat, bo chce jeszcze was poobserwować. Takie to
moje zwykłe dni. Dni patrzenia na was. Czy są anioły na ziemi? Są
rok temu dwa razy widziałem, pomogły mi. Wyglądają jak zwykli
ludzie, poza jednym drobnym szczegółem, którego wam nie zdradzę.
Mogą być kobietą lub mężczyzną,ale jedno je wyróżnia z tłumu,
kiedyś się dowiecie, ale jeszcze nie teraz. Czemu Bóg zszedł na
ziemię by przeżyć ziemskie życie jako człowiek, jako zwykły
człowiek z problemami każdego innego człowieka. Tym akcentem
zakończę moją opowieść...
Kwintesentny
niedziela, 8 września 2019
Kolejna Historia nr.11 Ludzie są dziwni
Kolejna Historia nr.11 Ludzie są dziwni
Opowiem wam dzisiaj jacy
są ludzie w dzisiejszych czasach. Jestem na kilku grupach
„facebookowych” i lubię się udzielać i patrzeć na zachowania
ludzi. Zacznę od wpisu typu „nie poznasz mnie dopóki ze mną
wódki się nie napijesz”. Autorka tego wpisu sprzeczała się ze
mną że po wódce ludzie mówią to co myślą czyli prawdę, ja się
jednak z tym nie zgadzam. Ludzie po alkoholu zazwyczaj popełniają
głupoty których później się wstydzą, tylko ciężko się
przyznać do błędu. Prawdziwych przyjaciół wódką się też nie
zdobywa. Wielu jest takich którzy po alkoholu mówią jesteś moim
najlepszym przyjacielem albo bracie mój,a na trzeźwo utopili by cię
w łyżce wody. Głupoty które robimy po alkoholu takie jak
przygodny seks lub zrobienie z siebie kompletnego idioty czy idiotki
to norma, alkohol nie pokazuje całej prawdy o nas tylko ją
zniekształca w sposób za który później się wstydzimy lub
płaczemy w poduszkę. Więc stwierdzenie że po alkoholu jesteśmy
prawdziwi nie jest prawdziwe,wyciąga z nas najgorsze cechy nie
pokazując tych dobrych. To nie jest prawdziwy obraz nas
samych,często cierpimy z tego powodu i płaczemy po cichu w
samotności gdy zobaczymy co narobiliśmy. To na pewno nie jest
prawdziwy obraz człowieka nie po alkoholu. Wiele takich powiedzonek
zawiera tylko część prawdy w sobie, ale większość ludzi tego
nie widzi, widzą to co chcą zobaczyć bo tak im pasuje. Gdy widzę
wiele powiedzonek na facebooku i ludzie tym podpierają swoje teorie
to niedobrze mi się robi. Te wszystkie powiedzonka typu odwróć się
a przyjaciel włoży ci nóż w plecy są tylko w połowie prawdziwe,
bo zazwyczaj ci co takie posty wstawiają sami nie jeden nóż wbili
komuś w plecy swoimi słowami i obgadywaniem albo nastawianiem ludzi
przeciwko tej osobie,dlatego ja takich postów nie wstawiam, bo mnie
brzydzą, pokażcie mi osobę która niczemu nie jest winna,która
nigdy nikogo nie skrzywdziła, po prostu takiej osoby nie ma. Nie
lepiej po prostu napisać do tej osoby, że skrzywdziłaś mnie
czemu? Wstawianie postów typu przyjaciele mnie krzywdzą,a jakim ty
jesteś przyjacielem lub przyjaciółką, ile ty osób skrzywdziłaś.
Facebook to fajna rzecz ludzie powinni się poznawać, rozmawiać ze
sobą a nie wstawiać posty typu nie przemyślanych do końca
powiedzonek bo maja zły nastrój,one większości nie nastrajają
dobrze. A gdy jedna osoba taką głupotę wstawi zaraz kolejna ją
naśladuje bo myśli że to ok, też będę cool,w końcu wyrażam
swoje uczucia, takie uczucia zostawcie sobie najlepiej. Uczucia
pokazywane publicznie powinny być pozytywne, a nie negatywne.
Dlaczego, a dlatego, że za chwilę każdy wie jaki mieliście
nastrój i jak denni jesteście,nie znajdziecie w ten sposób
przyjaciół pozytywnych tylko negatywnych którzy tak samo jak wy
będą tylko narzekać, w ten sposób pogłębicie swoją depresję
zamiast się cieszyć życiem. Kolejna osoba która zaczepiłem nie
chciała mnie dodać do facebooka, bo niby mnie nie zna, a ma tam
tylko zaufane osoby,to pytam się po co zakłada facebooka, jest na
grupie gdzie ludzie mają się poznać. Wyklucza się jedno z drugim.
Skoro proponuje że dodam to także ryzykuje,że to będzie nie
odpowiednia osoba,ale czasem trzeba komuś zaufać. Dzisiaj ludzie
nie ufają sobie temu uważam, że są dziwni. Tłumaczyła się tym
że kogoś dodała i później za tą osobę się wstydziła, czy
musimy wrzucać wszystkich do jednego wora. Skąd wiedziała że za
mnie będzie się wstydziła,czy robię coś nienormalnego,obnażam
się publicznie,wyzywam ludzi? Nie, założyła z góry że może się
wstydzić nie znając mnie,wrzuciła mnie od razu do jednego wora z
tą osobą za która się wstydziła. Nawet nie zaryzykowała poznać
mnie,napisałem jej tylko że powinna się wstydzić za to jaką jest
osobą i jakie ma podejście. Czy jeśli idziemy ulicą i przewrócimy
się nie wstajemy i nie idziemy dalej, nie próbujemy nadal walczyć
by chodzić,tak samo jest z facebookiem,gdy kogoś nie znamy możemy
mu dać szanse by się przekonać samemu,najwyżej zablokujemy bo
jest taka możliwość. Ludzie którzy zamykają się w wąskim
gronie na koniec zostają sami i to oni żebrają później o
przyjaźń,ale już jest za późno zazwyczaj. Dopiero rozumieją
swoją porażkę po czasie. Ona się wstydziła za kogoś, mi było
wstyd za nią, że tacy ludzie istnieją,tacy którzy nie potrafią
wyciągnąć dłoni do kogoś,nie potrafią dać szansy. Pewnie ta
dziewczyna przez cale życie się wstydzi i będzie wstydziła bo nie
ma swojego zdania. Najpierw wstydziła się siebie, później kogoś,
później swoich rodziców, że tak ją wychowali,na koniec przed
Bogiem będzie się wstydziła jaką osobą była za życia. Dzisiaj
ludzie się izolują, zamykają w 4 ścianach, temu się mówi, że
kiedyś było lepiej, przynajmniej pod względem relacji między
ludzkich. Temu uważam, że dziś ludzie są dziwni i tym akcentem
kończę moją dzisiejszą historię...
Kwintesentny
sobota, 31 sierpnia 2019
Kolejna Historia nr.10 Może to Sen, Może to Urojenia, a może to Prawda
Kolejna Historia nr.10 Moze to Sen, Może to Urojenia, a może to Prawda
Zaczynam jako sen,więc
śni mi się, że jestem w niebie. Rozmawiam właśnie z diabłem, a
diabeł nie lubi ludzi. Ja w tym śnie jestem Bogiem. Próbuje mnie
przekonać, że ludzie nie są godni mojej łaski. Ja mówię, nie
przekonasz mnie diable ja ich stworzyłem na swoje podobieństwo,
byli dobrzy dopóki ty się nie wtrącałeś. Diabeł mówi gdyby nie
wszystko to co im dałeś, rozum, miłość i inne pozytywne
cechy,byli by jak małpy, a nawet gorzej. Ja mówię nie doceniasz
ludzi jest w nich dobro tylko ukryte głęboko. Zazwyczaj wychodzi z
nich gdy cierpią, temu masz możliwość robienia wszystkiego by
cierpieli, by pokazać ci że są dobrzy. Nawet gdy cierpią dobroć
z nich wypływa,a szczególnie wtedy,więc nic nie poradzisz na
dobro. Diabeł kombinował nieźle, próbował mnie podejść z
każdej strony. W końcu wpadł na pomysł, trochę dziwny.
Powiedział mi zejdź na ziemię jako zwykły człowiek i przekonaj
się sam jacy są ludzie. Zaznaczył, że nie mogę mieć żadnych
mocy jak Chrystus który zamieniał wodę w wino czy wskrzeszał
ludzi. Po chwil i zastanowienia zgodziłem się. Diabeł już
zacierał ręce, ja jednak się nie martwiłem w końcu jestem
Bogiem, mam swoje anioły, które mnie pilnują. Postanowiłem się
narodzić jak każdy człowiek drogą naturalną, by poczuć się
człowiekiem. Urodziłem się w Polsce, bo to naród cierpiący, w
zwykłej rodzinie z problemami. Moje życie młodzieńcze nie było
łatwe, ale ciekawe. Szkoła średnia, pierwsze miłości,
zawiedzenia się, jak u każdego innego chłopaka może tylko z tą
różnicą że przyciągałem ludzi do siebie i swoim zachowaniem i
wyglądem. Była jedna miłość z którą wiązałem wielkie
nadzieje,to była prawdziwa miłość. Myślałem o ślubie ale nie
stać mnie było na niego,a tym bardziej by utrzymać rodzinę,więc
musiałem odpuścić takie czasy,kto nie ryzykuje ten nie ma,ale ja
nie lubiłem ryzykować. Z pracą było ciężko nie to co teraz.
Wtedy jeszcze nie wiedziałem kim jestem. Miłość się rozpadła po
tym jak zabrakło mi pieniędzy na spotkania z ukochaną. Czy były
inne dziewczyny? Były później, z jedną nawet sporo czasu
byłem,ale to nie była kobieta dla mnie,wiedziałem o tym. No i po
rozpadzie związku chciałem się wyszaleć,tak szalałem, że ostro
mi się oberwało. W moje 25 urodziny zostałem pobity,straciłem
przytomność nie poszedłem do lekarza co się pogłębiło bo
miałem wstrząs mózgu najprawdopodobniej. Zaczęło mi odbijać
trafiłem do szpitala, diagnoza załamała mnie. Przez prawie 20 lat
chodziłem jak zombie nie wiedziałem co koło mnie się dzieje,nie
pamiętałem dnia wczorajszego nie mówiąc o tygodniu czy miesiącu.
Moi przyjaciele jeśli można ich nazwać przyjaciółmi odsunęli
się ode mnie. Mój najlepszy przyjaciel którego traktowałem jak
brata, ani razu mnie nie odwiedził w szpitalu przez około 20 lat, a
leżałem nie raz. W końcu zebrałem się do kupy, pozamykałem
stare sprawy,wygarnąłem komu trzeba było i czuję się świetnie.
Kiedyś wierzyłem w przyjaciół, rodzinę i lekarzy oraz dentystów.
Przyjaciele zostawili jak tylko noga się powinęła, rodzina miała
za debila, lekarze tylko ładowali we mnie leki w ilościach z
których pewnie coś mieli z tego, dentystka tak mi leczyła zęba że
chciała rwać mi go jak wszystko czułem,a to temu że nie potrafiła
dać znieczulenia, współczuję jej pacjentom, ja zmieniłem
dentystę, za 250 zł wyrwała bez żadnego bólu,chyba im wszystkim
chodzi o pieniądze. Ciekawe co by było gdybym wygrał w
totka,pewnie przyjaciele by się odnaleźli, rodzina by pokochała
jak swoje i powiedziała najmądrzejszy to ty jesteś,lekarze by
znaleźli złoty środek, a dentystka by wstawiła mi wszystkie
implanty bezboleśnie. Ale powiem wam to jest życie, chciałem być
jak każdy z was, może nie koniecznie sam, chciałem mieć rodzinę.
Mieć żonę, dzieci, ale czy ktoś słyszał, że Bóg ma żonę,
nie dlatego jestem sam. Dla mnie to miały być wakacje na ziemi i
miałem się dobrze bawić,w sumie to nieźle się bawię tylko bez
rodziny własnej. Niektórzy z was nie doceniają tego co mają.
Dałem wam pokój bo sam nie chciałem żyć w trakcie wojny, co
będzie gdy odejdę nie wiem, ale diabeł już o to się postara by
podziękować światu za moje beztroskie życie. On już próbował
odebrać mi życie wtedy gdy zostałem pobity, gdyby nie anioły bym
nie żył. Czy anioły istnieją? Istnieją i są na ziemi widziałem
dwa razy, realne ale nie miały skrzydeł,mógłby się ktoś
wystraszyć gdyby je zobaczył. Mają jedną cechę po której można
je poznać coś co dla mnie jest ważne,ale wolę nie mówić.
Normalna osoba ich nie pozna bo wyglądają jak zwykli ludzie poza
jednym szczegółem, którego nie każdy ma możliwość zobaczenia.
Dlatego ja się nie martwię o nic wiem, że nade mną czuwają.
Gdyby mi coś się stało to współczuję tej osobie bo nie wie co
ją czeka. A my wszyscy spotkamy się po drugiej stronie i każdy
zostanie rozliczony. Gdybym wtedy po tym pobiciu zmarł, to nie
mielibyście żadnego pokoju teraz. Pamiętacie jak wszyscy mówili
że rok 2000 będzie końcem świata, byłby gdybym zmarł wtedy. Nie
zmarłem bo musiałem się upokorzyć, ale bywa w życiu. Na
szczęście żyję, ale szatan cały czas kombinuje tylko już jest
za późno na jego kombinacje. Był moment w życiu moim, że znałem
całą przyszłość waszą i swoją. Przestałem się przejmować
gdy doszedłem do siebie. Pewnie chcielibyście znać przyszłość,to
powiem wam, że te asteroidy lecące w kierunku ziemi nie uderzają,
bo nie mają uderzyć w ziemię póki tu jestem. Przelatują zawsze
obok, ale lecą bo szatan nie daje za wygraną. Widzicie takie to
zwykłe życie Boga na ziemi. Swego czasu zastanawiałem się co by
było jakby Bóg zszedł na ziemię jako zwykły człowiek, czy ktoś
by mu uwierzył, jak by go potraktowali ludzie gdyby nie miał
żadnych mocy. Byłby zwykłym człowiekiem, który przeżyłby życie
może sam właśnie tak jak ja. Bogactwa nie zabierzecie do grobu, a
do nieba tym bardziej. Tam obowiązują inne zasady, tam bogactwo nie
jest potrzebne. Mam 43 lata, dodając te dwie cyfry wychodzi
siedem,magiczne siedem, choć moja ulubiona cyfra to 8, jak
nieskończoność. Co dalej pewnie spytacie, a nic będę żył dalej
rozkoszując się życiem w domowym zaciszu i robiąc to co lubię
najbardziej, czyli prowadzenie audycji i słuchanie muzyki, no i
doszły też zdjęcia które uwielbiam robić i obrabiać, tak jak
stwórca, który coś tworzy. Ludzie którzy coś tworzą mają
namiastkę Boga, jednak nie każdy potrafi coś tworzyć. Mógłbym
powiedzieć błogosławieni ci co tworzą, a nie niszczą. Jak moje
życie się zakończy? Jak przyjdzie czas to się zakończy, tak samo
jak wasze. Co ważne jest w życiu? Dobro i miłość do siebie,
bliźniego i świata nas otaczającego. Wmawianie nam winy za coś co
nie jest złe nie jest niczym dobrym. Niektórzy powinni się nad tym
zastanowić. Jeśli nie robimy komuś lub sobie krzywdy to nie jest
to złe. Nie ma konkretnych zasad które powinny nami kierować poza
robieniem krzywdy. Najważniejsze w życiu człowieka jest to by być
fer względem siebie,a dopiero podchodzić fer do innych. Gdy
jesteśmy fer względem siebie będziemy fer wobec innych.
Najważniejszym z przykazań jest jedno szanuj bliźniego swego jak
siebie samego. Dlatego też powinniśmy się szanować. No dobrze,
ale idę dalej przez życie by spotkać się z wami tam na górze,a
póki co cieszę się życiem na ziemi. Tak więc sen mój się
kończy,a może to urojenia,a może prawda,ale odpowiedzcie sobie kim
bylibyście dla Boga na ziemi....
Kwintesentny
sobota, 24 sierpnia 2019
Kolejna Historia nr.9 Sen
Kolejna Historia nr.9 Sen
Miałem dziś sen, a
raczej koszmar,trwał kolo 2 godzin, bo sprawdziłem zegarek. Śniło
mi się, że mieszkam z rodzicami i siostrami na starej chacie,tam
gdzie mieszkałem będąc małym dzieckiem. Niby na początku
wszystko normalnie. W pewnym momencie atmosfera w domu stała się
ciężka, ale to nie wszystko. Śniło mi się, że widzę przyszłość
swojej rodziny ze szczegółami i właśnie od tych szczegółów się
zaczęło. Najpierw nastała noc, więc wszyscy kładliśmy się
spać. Ja spałem na piętrze sam w pokoju, reszta rodziny na
parterze. Wtedy leżałem zanim zasnąłem i nagle poczułem czyjąś
obecność w pokoju mimo że nikogo nie było,rozejrzałem się i
zapytałem jest tam ktoś,ale nikt nie odpowiedział,co jeszcze
bardziej zmroziło moją krew w żyłach. Postanowiłem, że
zasnę,leżałem i zamknąłem oczy,jednak ogarnął mnie jakiś
chłód przenikający całe ciało,trochę mnie to przeraziło,ale
myślę śpię. Już prawie zasypiałem, gdy poczułem coś dziwnego.
Co to było?
Czułem jakby ktoś
wykręcał mi ręce, próbowałem się przed tym bronić. Otworzyłem
oczy i patrze na ręce czy mi się nie zdaję,ale były wykręcone w
drugą stronę,w ogóle w jakiejś dziwnej pozycji nie do opisania.
Pomagałem sobie druga ręką by ta powróciła na swoje miejsce,w
końcu się udało. Jednak to nie koniec poczułem nagle że coś
mnie przygniata,a raczej wgniata w łóżko, tak jakby ciężka osoba
na mnie leżała i dociskała mnie do tego łóżka. Jednak tam
nikogo nie było i zdałem sobie sprawę że to duchy. Raczej złe
duchy patrząc na ich zachowanie. Udało mi się wyswobodzić
zbiegłem na dół i opowiedziałem o tym, że duchy mnie zaatakowały
i że widziałem przyszłość całej rodziny. Rodzina mi uwierzyła
powiedzieli musimy coś z tym zrobić. Nagle zaczęliśmy sobie
pomagać. Pierwsza rzecz która widziałem to dom w płomieniach,
wiedziałem nawet kto podłożył ogień. Wyszliśmy z domu obejrzeć
czy nigdzie się nie pali i nie paliło się. Ojciec powiedział, że
idzie do ogrodu sprawdzić czy tam wszystko w porządku, ja jeszcze
zostałem wszystko obejrzeć. Nagle poczułem dym i to coraz więcej
dymu,więc zacząłem krzyczeć, że gdzieś się pali. Pobiegłem do
ogrodu do ojca, on jednak zaczął się zachowywać dziwnie,zajmować
nie tym co trzeba. Zaczął coś piłować mówiąc że to się
przyda,ja jednak wiedziałem że się nie przyda i widziałem jak
ojciec się zmienia w dziwną osobę. W pewnym momencie wydawało mi
się, że coś sobie zrobi nie będąc tego świadomym, może właśnie
tą piłą, bo bardzo blisko trzymał szyi. Nie wiedziałem co robić,
zdałem sobie sprawę, że jego także opętały złe duchy tak jak
moje ręce. Bałem się co będzie dalej,na szczęście ogień nie
był zbyt duży i udało mi się go zdławić,jedynie dymiło się,ale
trzeba było uważać by znów nie zajęło się. Jednak miałem
ważniejszą rzecz do zrobienia pomóc ojcu, pobiegłem szukać mamy,
do siostry powiedziałem że trzeba dzwonić po karetkę dla ojca bo
mu odbiło,siostra powiedziała dzwoń na 112, ja jednak musiałem
odnaleźć mamę. W końcu odnalazłem i mówię, że ojca trzeba
zawieźć do szpitala lub zadzwonić po karetkę. Wiedziałem, że
ojciec się nie zgodzi dobrowolnie,więc zadzwoniłem. Mama też była
odmieniona, ale w pozytywnym znaczeniu. Tak jakby się obudziła ze
snu po latach. Spodobało mi się to bo w końcu była energiczną
kobietą,a nie podporządkowaną ojcu,więc zaczęła działać razem
ze mną by chronić ojca. Bałem się, że to początek działania
złych duchów na ojca. W pewnym momencie nawet bałem się co będzie
jak pojedzie do tego szpitala czy tam mu czegoś nie zrobią. Myśli
miałem mieszane,ale wiedziałem, że nie może zostać w domu dla
dobra wszystkich. Widziałem moc duchów jak manipulują ludźmi,jak
mącą w głowach, to było straszne. Zrozumiałem, że to wszystko
przez ten dom, że w nim musiały się dziać straszne rzeczy,stąd
złe duchy w nim. Myślałem sobie może za czasów wojny coś tu się
wydarzyło,stąd tyle złych duchów. Miała już przyjechać karetka
gdy się obudziłem,wydawało mi się, że mam ręce wykręcone,serce
waliło jak oszalałe,obudziłem się zdenerwowany. Najśmieszniejsze
jest to, że nigdy realnie nie lubiłem tego domu i źle go
wspominam i temu nigdy w nim nie chciałem mieszkać po tym jak się
wyprowadziłem. Opisywałem ten sen godzinę i teraz znów kładę
się spać. Mam nadzieje, że koszmar się nie powtórzy, że przyśni
się coś miłego lub wcale się nic nie przyśni. Jednak duchy mają
moc.....dobrze,ze to tylko sen....
Kwintesentny
środa, 7 sierpnia 2019
Kolejna Historia nr.8 Sen
Kolejna Historia nr.8 Sen
Miałem dziś niezwykły sen. Położyłem
się o 3 rano bo słuchałem radia,a obudziłem o 5 rano. Sen był
niezwykły choć zaczął się zwyczajnie. Śniło mi się, że żyję
normalnie tak jak żyję naprawdę. W pewnym momencie jednak coś się
zmieniło,nagle technologia przyśpieszyła,ale to nie wszystko. Moje
życie jakby się zmieniło, zacząłem widzieć rzeczy które mają
się przydarzyć dopiero. Na początku tego nie wiedziałem,później
pojawiły się większe rzeczy, później drobniejsze. Zanim jednak
do tego doszło,moja rodzina próbowała mi pomóc w moim życiu,nie
było łatwe,a jednak przyjemne. Moi rodzice żyli mimo, że mieli
podeszły wiek,tak jakby zależało to ode mnie,ja mimo że sam to
jednak szczęśliwy,pomimo tego że brakowało mi rodziny własnej.
Pewnego razu miałem wrażenie, że albo policja, albo wojskowi
pomagają mi. Wyczułem że chcą mnie z kimś poznać,to chyba był
ktoś dla mnie ważny,tak jakby moja rodzina o której nie
wiedziałem,a może się ukrywała przed czymś,może przed innymi
ludźmi. Czułem jak idę na spotkanie z rodziną,jakby wszystko było
zaplanowane,dokładnie wszystko do najmniejszego szczegółu. Czekam
i nagle ktoś mówi, że muszę jechać,więc idę zbliżam się do
samochodu i wsiadam do niego,słyszę tylko brzęk czegoś ostrego po
dachu auta,ale siedzę i się uśmiecham. Jadę tym autem do jakiejś
dziwnej dzielnicy,gdy dojeżdżamy wysiadam, a ze mną kilka osób,coś
zaczynają rozmawiać między sobą, ale ktoś mnie zabiera i idziemy
w kierunku jakiegoś bloku,słyszę z oddali krzyki,a następnie
kilka strzałów,zrozumiałem,że ktoś zginął i że za chwilę ja
zginę. Tak się jednak nie stało weszliśmy do domu był tam ślub,
a raczej impreza poślubna, nic się jednak jeszcze nie działo tak
jakby wszyscy czekali na mnie,na mój znak. Zapytali co mamy robić?
Ja mówię skoro to ślub to bawić się i zaczęła się impreza,
pobyłem trochę z nimi i wyszedłem byli szczęśliwi,że byłem u
nich. Szedłem drogą i nagle na chwilę się zatrzymałem i usiadłem
na krawężniku. Podeszła jakaś kobieta młoda i usiadła obok,była
lekko roznegliżowana i zauważyłem że ma na mnie ochotę,ale to
raczej taka ochota typu, muszę go zdobyć, jakbym był jakiś inny.
Zostawiłem ją i poszedłem dalej, aż doszedłem do swojego
bloku,stali różni ludzie. Ale zanim do tego doszło,to tak jak wam
mówiłem, pomagało mi wojsko,ale zanim to zrobiło, zrobiło mi
testy czy jestem osoba której szukają, okazało się, że tak, temu w
tym blokowisk mnie nie zabili, wręcz powiedziałbym, że zabijali się
o mnie. No ale przejdźmy dalej,zrozumiałem że wszyscy mnie wielbią
i chcą pomóc i martwią się o mnie. Stałem przed blokiem i pewna
dziewczyna nagle zrobiła mi się ważna, bardzo ważna, wsiadała do
jakiegoś pojazdu nie z tej ziemi z kimś jeszcze, wiec pobiegłem za
nimi i także wsiadłem, ale do drugiego. Zanim jednak to opowiem
powiem wam, że ci wojskowi co pomagali mi obiecali, że zabiorą
mnie i moja rodzinę w podróż w kosmos,byłem zadowolony ze będę
na księżycu,zobaczę jak jest w stanie nieważkości. No dobrze ale
wróćmy do momentu jak poruszam się statkiem za dziewczyna, która
także nim się poruszała. Widziałem ich statek, oni jak i ja
zostawialiśmy za sobą smugi światła,pewnie poruszaliśmy się z
prędkością światła. Nagle dotarliśmy na miejsce, oni pierwsi
wylądowali ja drugi, ale nigdzie ich nie widziałem. Gdy byłem na
miejscu zobaczyłem pełno zegarów takich wskazówkowych,odmierzały
czas,każdy inaczej. W pewnym momencie zobaczyłem dłoń która
przelatuje po tych zegarach,pomyślałem dłoń Boga,jednak po chwili
zrozumiałem że to moja dłoń,przez moment poczułem się jak Bóg
i nagle cała ta sytuacja przeobraziła się w film, film który ktoś
chciał nakręcić. Obudziłem się w tym momencie była 5 rano.
Pomyślałem opiszę wam swój sen, może niezbyt szczegółowo, ale
zbyt wiele pisania. A ta dziewczyna z drugą osobą za którą
leciałem statkiem byli obcymi,którzy byli na ziemi, ale widocznie
chcieli wrócić do siebie, poczułem wtedy że obcy są blisko z
Bogiem związani. Myśląc by to wam opisać poszedłem po szklankę
mleka do lodówki i papierosa zapaliłem, słuchając swojej audycji
ostatniej zacząłem pisać, zajęło mi to godzinę o godzinie 6 rano
skończyłem. Teraz moją opowieść kończę i zapraszam na
kolejne....
Kwintesentny
Subskrybuj:
Posty (Atom)