Logo

Logo

sobota, 21 grudnia 2019

Rozważania polityka i nie tylko nr.20

Kolejne rozważania z mojej strony.Oglądałem dziś w telewizji rozmowy między ugrupowaniami politycznymi.Chodziło o nowe ustawy dotyczące sędziów.Powiedzcie czy w tym kraju sądy są sprawiedliwe?Sędzia przed nikim nie odpowiada ile do tej pory było przekrętów,ile było wydłużania spraw na niekorzyść zwykłych ludzi.PIS chce to zmienić uchwalali ustawy by sędzia mógł być być pociągnięty do odpowiedzialności dyscyplinarnej,ale widać PO to nie pasuj,sędziom też nie.Były poruszane różne tematy ludzi poszkodowanych przez sądy to co robili tym ludziom woła o pomstę do nieba.Ze zdrowych robili chorych,zabierali dzieci itp,tak mają wyglądać polskie sądy ,myślę że nie.Prawo trzeba zmienić.Kolejna sprawa wypowiadał się na ten temat inteligentny facet,że nie chce by w szkołach jego dzieci uczyli że związki homoseksualne są normalne i ma racje.PO chce uczyć że związki homoseksualne są normalne chodzi o ugrupowania LGBT,czy są, moim zdaniem nie.Związek kobiety i mężczyzny jest normalny nie faceta z facetem czy kobiety z kobietą.Po to ma kobieta pochwę i po to ma facet penisa by dać życie,to jest normalne dane od natury i ewolucji,to jest normalne.Niektórzy z was mogliby mi powiedzieć że jestem homofobem ale tak nie jest.Znałem gejów i całkiem fajnie się z nimi rozmawiało,to fajni ludzie i mam do nich szacunek.Ale związek homoseksualny nie jest normalny dany od natury i dzięki takim związkom bez pomocy lekarzy lub adopcji nie można mieć dzieci.Jeśli zwykła para kobiety i mężczyzny nie może mieć dzieci uznawani są albo razem albo jedno za chore na bezpłodność a to nie jest normalne.Tak samo związek homoseksualny nie jest normalny.Jeśli zaczną uczyć w szkołach młode dzieci że związek homoseksualny jest normalny to dzieci które dorosną uznają to za normalne.To uczcie od razu że wszelkie choroby są normalne,psychiczne też.Jeśli osoba chora psychicznie zabije kogoś to dla was też będzie normalne za 50 lat jak teraz nauczycie dzieci tego.Każde zachowanie inne od tego co pokazuje nam natura nie jest normalne.Jeśli zdrowa osoba szanuje kogoś, nie robi krzywdy, to osoba która zabija też nie jest normalna,bo za chwilę powiecie że morderstwo też jest normalne,oczywiście dla wybranych osób,może właśnie dla sędziów,bo do tej pory po zabiciu kierując pod wpływem alkoholu sędziom się upiekło.Ja szanuje gejów i lesbijki ale też nie chciałbym by wypaczano moim dzieciom mimo że ich nie mam, umysłów mówiąc że to normalne być gejem czy lesbijką.Można szanować osobę, normalnie z nią rozmawiać,przyjaźnić się, ale nie mówmy że to normalne,bo to nie jest normalne.Jeśli waszym zdaniem to normalne to zamiast bajek na dobranoc włączcie dzieciom porno i to tez powiedzcie że to normalne,bo ktoś wam wbił bajek do głowy.Trzeba uczyć dzieci tolerancji i szacunku do homoseksualistów,ale nie mówmy że to normalne zachowanie,bo to nie jest normalne.Teraz powiecie że związek homoseksualny jest normalny,a później seks ze zwierzętami dla dzieci powiecie że jest normalny,albo z nieboszczykiem.To nie są normalne zachowania.Ludzie wykształceni i inteligentni powinni zdawać sobie z tego sprawę,że czym skorupka za młodu nasiąknie na starość trąci.Jeśli takiej normalności nauczycie swoje dzieci,na starość powiedzą że inne rzeczy są normalne te które im będą pasować.Może to będą morderstwa,gwałty lub inne cuda.Świat się rozwiną i powinniście wiedzieć co jest normalne.Wypuśćcie wszystkich ludzi psychicznie chorych ze szpitali,wypuśćcie więźniów,przecież to normalne, że osoba psychiczna jest psychiczna to normalne,że więzień zabił kogoś to też normalne idziemy przecież z postępem,wszystko niedługo będzie normalne.Tylko jak ktoś zgwałci wam żonę albo zabije matkę czy ojca albo dziecko to wtedy zobaczycie co jest normalne.Jak pary homoseksualne zaczną odbierać dzieci prawowitym rodzicom to zobaczycie co jest normalne.Dwie lesbijki mogą mieć dziecko wystarczy sztuczne zapłodnienie,ale dwóch facetów musi adoptować,ktoś musi oddać swoje dzieci oddacie swoje?Dziś komuś innemu są zabierane jutro możesz być ty,oddasz?To tak mniej więcej powiedziałem ale taka jest prawda.Jeśli sędzia będzie miał wszelkie prawa i układy z kimś jutro tobie zabiorą dzieci bo sąd karze i nic nie poradzisz,tak myśli PO i LGBT.Ja nie jestem za PISem ja jestem za ludźmi którzy chcą dobrze dla tego kraju.Jedynymi którzy coś robią w tym kierunku jest PIS i tak będę na nich znów głosował,bo to jedyna dobra alternatywa dla tego kraju.W końcu zwykły człowiek też ma jakieś prawa,a nie jak dotychczas.Większości ludzi mydlą oczy ,straszą UNIĄ,wstydziliby się tak sprzedawać własnych rodaków,jedno powiem wstyd i hańba.Żyjemy w wolnym kraju i mam prawo wypowiedzieć swoje zdanie i każdy ma prawo do swojego,ale to jest moje zdanie.Homoseksualizm nie jest normalny,tacy już się urodzili i trzeba to zaakceptować,ale to nie jest normalne,w ogóle trudno to jakoś nazwać,bo choroba to nie jest nie da się tego wyleczyć,ale to nie jest normalne.Bo jeśli to uznacie za normalne ,musicie uznać za normalne także wszelkie choroby psychiczne jak i morderców,czy puszczanie porno o 19 w wieczorynce dla dzieci,myślę,że tego nie chcecie dla dzieci własnych,bo to im wypaczy umysły,tak jak mówienie, że homoseksualizm jest normalny.Kiedyś bicie i poniżanie kobiet było normalne,na szczęście dziś to nie jest uważane za normalne.Dla chorego na chorobę psychiczną też to jest normalne jak się zachowuje,dla mordercy jest normalne, że zabił,a dla homoseksualisty jest normalne, że jest gejem,ale dla zwykłych ludzi,zdrowych ludzi takie zachowania nie są normalne i trzeba to uszanować,jeśli mamy zmierzać ku normalności a nie nienormalności.Takie dzisiejsze moje rozważania na różne tematy.Wiem że ostro napisałem, ale inaczej się nie dało pokazać wam co jest normalne.
Kwintesentny

środa, 18 grudnia 2019

Kolejna Historia nr.19

Dziś opowiem wam historie chłopaka chorego na schizofrenie.Większość ludzi boi się ludzi chorych psychicznie,ale to temu że ich nie rozumieją.Potoczne stwierdzenie wariat,świr,czubek.Większość ludzi nie wie co oni przechodzą w swoim życiu jakie piekło,niejeden z was odebrałby sobie życie po takich przeżyciach.Nie znam wszystkich przypadków ludzi chorych psychicznie,ale bierze to się najpierw z depresji, a później pogłębia przechodząc w stan cięższy.Nie mówię tu o osobach z chorobą "Downa" bo oni z nią się urodzili,ale część społeczeństwa nabywa choroby psychiczne w późniejszym wieku,będąc najpierw zdrowymi ludźmi.Zazwyczaj tak się dzieje po jakiś przeżyciach,traumie.Tak naprawdę większość społeczeństwa jest chora,tylko większość boi się pójść by zdiagnozowano co im dolega.Gdy widzę codziennie ludzi to widzę ile ma depresję,a może coś więcej,tylko nigdy się do tego nie przyznają,dlaczego,bo społeczeństwo piętnuje osoby chore psychicznie,sami będąc chorymi.Boją się stanąć oko w oko z prawdą,że coś im dolega.Sami często wyśmiewają osoby chore psychicznie,oczywiście poza oczami tych chorych,ale sami są już w tym momencie chorzy,bo to jest atak na osobę chorą, by inni nie widzieli naszej choroby.Osoby zdrowe są na tyle inteligentne że nie wyśmiewają chorych ludzi.Prawdziwie zdrowa osoba jest ułożona i inteligentna bo nic jej nie dolega i nie musi wyśmiewać kogoś z tego powodu by ukryć własną chorobę,osoba zdrowa myśli jak pomóc takiej osobie,a nie zgnębić.Ci co gnębią są po prostu słabi psychicznie,to też choroba,tylko nie uznana przez lekarzy,bo większość społeczeństwa okazałoby się,że jest chore.Z depresją chodzi co druga osoba na tym świecie.Nawet dzieci mają już depresje przez rodziców, którzy tylko wymagają od nich,na szczęście w ostatnich latach jest bezstresowe wychowywanie,co tą depresję obniża,jednak rodzice zapracowani i nie mający czasu dla dzieci nie uczą ich prawidłowych zachowań, przez co te dzieci mogą później wpaść w depresję.No dobrze ale przejdę dalej do mojej opowieści.Ludzie chorzy na schizofrenie i nie tylko często słyszą głosy w głowie,czasem lekarze się pytają czy wewnątrz głowy czy na zewnątrz.To nie jest miłe uczucie gdy głos ci podpowiada co masz zrobić,często ten głos źle podpowiada.Temu później ci ludzie robią różne głupstwa przez co są piętnowani,ale to nie wszystko.Ci ludzie oprócz głosu który im podpowiada słyszą często inne głosy,np. głosy innych ludzi,głosy krzyków,jęki,krzyki ludzi którzy umierają.To naprawdę jest przerażające,ci ludzie się boją straszliwie,nawet własnego cienia,często robią różne głupoty w życiu ze strachu,ze strachu o własne życie,a jednak są piętnowani.Kiedyś słyszałem taka historię,jak facet zamurował się w łazience,nic nie jadł przez kilka dni,aż znalazła go rodzina wezwała policje i rozwalili ścianę,facet tak się bał ludzi, że sam się zamurował,wyobrażacie sobie jaki to lęk musi być,co on musiał przeżyć,żeby podjąć takie kroki.Gracie w gry,oglądacie horrory,ci ludzie tak horror przeżywają w swojej wyobraźni wierząc że ktoś chce im zrobić krzywdę.Znałem chłopaka,który położył się do szpitala psychiatrycznego,a tam ciszy nie ma,tam słychać krzyki dochodzące z innych pomieszczeń, te krzyki spotęgowały jego głosy w głowie,zaczął słyszeć z oddali odgłosy wojny,zaczął słyszeć krzyki błagania o życie własnej rodziny,w wyobraźni swojej zobaczył,jak rozpętała się wojna polsko-rosyjska.Swoimi oczami widział jak podchodzą pod szpital w którym leżał,słyszał krzyki swojej rodziny,widział oczami wyobraźni jak rosjanie ucinają głowy całej rodzinie i idą do szpitala by jemu zrobić coś jeszcze gorszego,on w to tak wierzył jakby to działo się naprawdę.Pomyślcie taką sytuacje która w waszym życiu dzieje się naprawdę,bo dla niego było to prawdziwe,co byście zrobili.On w pierwszym momencie chciał wybić szybę i kawałkiem szkła się zabić.Tylko na szczęście długo się zastanawiał gdzie te szkło ma wbić by szybko umrzeć i przyszła kolejna myśl,że się nie podda,że będzie walczył do końca,że zanim zginie zabierze kilku żołnierzy ze sobą.Nie chciał się poddać bez walki.Później przyszła kolejna myśl,czy potrafi zabić człowieka,niestety nie potrafił,więc podjął inna decyzję,że zaśnie niech zabiją go we śnie,pogodził się ze śmiercią w tamtym momencie,był gotowy na śmierć i zasnął.Rano wszystko minęło i czuł się lepiej.Teraz widzicie przez co przechodzą ci ludzie,czy warto z nich się śmiać?Jak oni te śmiechy słyszą w swoich głowach później.A co gdyby to was spotkało,śmialibyście się w momencie gdy bylibyście o krok od popełnienia samobójstwa,z takiego powodu.takim ludziom po prostu trzeba pomóc się pozbierać do kupy,a to nie jest łatwe,same leki nie wystarczą,leki tylko ogłupiają,żeby oni nie myśleli o głupotach i nie słyszeli głosów.Ale jeśli z tymi ludźmi się nie pracuje,leki przestają działać,a choroba się pogłębia.Oni potrzebują rozmowy i to mądrej rozmowy.Jak wyleczyć schizofrenika z choroby,lekarze tak naprawdę mało wiedzą i tylko faszerują ich lekami,ale to nie jest wyjście.Tego mojego znajomego przez 15 lat nie wysłano do psychologa,sam chciał iść ale nic z tego nie wyszło,do tej pory nie był u psychologa,może i dobrze bo sam sobie lepiej poradził niż by pomógł psycholog.Widziałem sam wiele psychologów, którzy doradzają innym a sami ze swoimi problemami nie potrafią sobie poradzić,to jak mogą pomóc osobie chorej,nie wiem czego ich uczyli w tych szkołach.Każdy tylko liczy na wizyty prywatne i że szybko kasy się dorobi.A chłopak sam sobie pomógł,brać leki bierze,bo przez tyle lat brania musi już brać,ale nie słyszy głosów nie ma lęków,doszedł nawet do wniosków takich, że zbyt duże dawki leków wywołują stany lękowe,bo ci ludzie są tak ogłupiali lekami,że nie wiedzą co z nimi się dzieje,jak zombie,stąd przestają ufać otoczeniu i nabierają lęków,a po lękach przychodzą znów głosy i leki już wtedy przestają działać.Chłopak takie stany miał,że lekarz nie mógł już większej dawki dać bo byłaby niebezpieczna dla niego,chłopak wyglądał jak żywy trup. Zaczął od tego że zmniejszył sam dawki leków.Później zabawił się w psychologa i spróbował sobie pomóc.Najpierw chciał zamknąć stare nie załatwione sprawy,by przeszłość mu nie ciążyła.Wygarnął komu trzeba było,pozamykał stare miłości by nikogo nie kochać,bo to sprawiło mu cierpienie i zaczął życie na nowo,bez bagażu życiowego.Najpierw się zastanowił w czym był jego problem.Problemem było to, że kochał nieszczęśliwie,nie był szczęśliwy, wszyscy znajomi których za zdrowego miał pełno opuścili go,więc także na nich się wypiął,bo od tego trzeba było zacząć.Zamknąć stare sprawy.Z byłymi kolegami nie utrzymuje kontaktu bo i po co nie było w jego życiu ich przez ten cały czas więc teraz też nie są potrzebni,nie mógł na nich liczyć.Zobaczył, że na nikogo nie mógł liczyć jedynie na rodziców za co im jest wdzięczny.Doszedł do ciekawych wniosków,przez to co przeszedł.Wiele razy mógł zginąć i zdał sobie sprawę z jednej rzeczy,a co jeśli nie ma kolejnego życia,nic nie ma po śmierci i to jest jedyne życie które ma.Jakby chciał je przeżyć?Pomyślał szczęśliwie i to był priorytet dla niego.Zawsze kochał wszystkich dookoła i pomagał jak tylko mógł,jemu nikt nie pomógł.Zaczął od tego by pokochać siebie i zrobić coś dla siebie,,a nie dla innych.Postanowił że będzie szczęśliwy,mimo tego jak życie się układa.Pomyślał w końcu mam jedno życie i chce przeżyć po swojemu.Wielu ludzi go wcześniej krytykowało z byle powodu,kiedyś się tym przejmował tym razem miał to gdzieś.Nie ważne co ktoś powie co pomyśli to moje życie i przeżyje jak chce bez względu na opinie innych i wtedy zaczął czuć się szczęśliwy.Innych opinie krótko mówiąc ma w dupie ważne co on sam o tym myśli.Zaczął w końcu bawić i cieszyć się życiem.Nie był złośliwy,nie mścił się na nikim,ale pamiętał jacy byli dla niego.Dlatego miał ich wszystkich gdzieś,dla niego liczył się tylko on,w końcu zaczął dbać o siebie,a nie o innych.To był cały jego problem.Gdy zdał sobie sprawę, że życie ma jedno i więcej go nie przeżyje,wiedział że byle drobnostka nie zepsuje mu nastroju.Denerwował się jak każdy ale i uśmiechał nawet sam do siebie i miał gdzieś czy ktoś coś powie na ten temat.Tak naprawdę miłości zawodzą,ale gdy liczymy na siebie samych to sami siebie nie zawiedziemy.Gdy ktoś nie docenia tego że z nami jest nie zasługuje na nas,to proste i nie ma co płakać po takiej osobie,pojawi się kolejna,która może doceni.Gdy mi się coś nie powiedzie, nie uda to się nie załamuje,widać miało tak być podnoszę się z ziemi i idę dalej,taka kolej rzeczy.Po to żyjemy by walczyć z przeciwnościami losu.Szef wywalił was z pracy albo grozi że wywali,olać gościa nie zasługuje na takiego pracownika,inny pracodawca doceni jak nie pierwszy to drugi,a jak nie to sami będą zasuwać w pracy.To pracownicy tworzą firmę nie pracodawca,on sam tego nie uciągnie.Dziewczyna rzuciła dla innego,takiego gościa jak ja,to chyba ma nie po kolei w głowie,takiego jak ja nie ma nigdzie.Tak sobie tłumaczcie dowartościujcie się sami jeśli ktoś tego nie robi,to nie wy straciliście dziewczynę tylko ona fajnego faceta.Trzeba znać swoją wartość.Tak samo jest z dziewczynami,facet was nie chce niech się goni,będą lepsi.W najgorszym wypadku,będziecie szczęśliwi sami.Kto wam powiedział,że trzeba być z kimś by być szczęśliwym,można być szczęśliwym samemu,to że musicie być z kimś to stereotypy,które wszędzie wam podkładają.Do seksu nie potrzebujecie ani kobiety ,ani faceta,osiągnąć orgazm można samemu.Wy powinniście szukać kogoś z kim jesteście szczęśliwi,a nie by osiągnąć orgazm i pochwalić się przed koleżankami jakiego to przystojnego i bogatego faceta macie.Tych wszystkich domów,samochodów i pieniędzy do grobu nie zabierzecie,odejdziecie i nikt o was pamiętał nie będzie poza rodziną,bo to rodzina jest najważniejsza ale nie za wszelką cenę.Pamiętajcie nie ważne ile zarabiacie,ważne to by w życiu być szczęśliwym,robić to co się lubi,to jest wasze jedyne życie,gdy będziecie odchodzić z tego świata pomyślicie czy byliście szczęśliwi czy nie i to jest najważniejsze,to jest podsumowanie życia swojego czy było się szczęśliwym.Gdy całe życie zarabiacie grube pieniądze ale nie jesteście szczęśliwi to mieliście gówniane życie,co z tego, że macie pieniądze gdy nie macie czasu ich wydać,po śmierci nie wydacie.Ci co mają mało pieniędzy nie powinni się martwić że mają mało,bo tak naprawdę czym są pieniądze,zwykłym papierem,który nic nie znaczy,pomaga byście mieli co jeść i opłacić rachunki,ale tylko tyle.A to czy będziecie szczęśliwi zależy od was samych.Jeśli spełniacie swoje marzenia to jesteście szczęśliwi,ale niech to będą realne marzenia.By czuć się szczęśliwym,trzeba marzyć o realnych rzeczach i je realizować i robić to dla siebie nie dla innych.Bo kupowanie nowego domu czy auta by pokazać się przed innymi to nie jest marzenie, które da wam szczęście.Marzcie o tym co dla was jest ważne nie dla innych.Wtedy będziecie szczęśliwi.Chłopak doszedł do siebie jest szczęśliwy,choroba mimo ze bierze mniej leków wcale się nie nasila ,a wręcz bym powiedział osłabia. Taka historia o chłopaku chorobie,szczęściu i podejściu do życia,chcąc być zdrowym.Teraz kończę moją historię dzisiejszą i zachęcam do czytania kolejnych.Teraz wiecie co w życiu jest ważne.Wy sami kochani i wasze szczęście nie zabierając szczęścia innym.
 Kwintesentny

niedziela, 15 grudnia 2019

Kolejna niezwykła historia nr.18

Opowiem wam dziś dziwną historię,ale też trochę smutną.Był sobie Bóg siedząc w niebie przez miliony lat pomyślał, że zejdzie na ziemię do ludzi.Ale pewien chłopiec powiedział Boże ja zejdę za ciebie byś sprawdził jaki los czeka cię na ziemi.Bóg ufał ludziom i nie chciał wysyłać chłopca,chciał sam odwiedzić ludzi, ale w końcu dał się przekonać aniołom i wysłał chłopca.Chłopiec chciał się narodzić w zwyczajnej rodzinie i tak się stało.Rodzina z trójką dzieci,chłopiec był najstarszy i miał rodzeństwo,dwie młodsze siostry którymi się opiekował,żałował tylko że nie miał brata bo nie wiedział jak to jest mieć brata.Rodzina była zwyczajna z problemami tamtych czasów jak u każdego,nie bogata, nie biedna,przeciętna rodzina.Chłopiec szybko odnalazł się w świecie,zdobył kolegów i koleżanki, był raczej lubiany.We wczesnych latach młodości poświęcił się nauce i zabawom.Do momentu szkoły średniej myślał tylko o nauce,w szkole średniej pierwsze miłości.Chyba był kochliwy i wierzył w idealną miłość,ale raczej to nie w tym świecie.Zawodził się na każdej nowo poznanej dziewczynie w pewnym momencie,stwierdził, że na ziemi nie ma miłości idealnej i zrezygnował z niej.Chciał mieć po prostu kogoś kogo kocha i jest blisko.W sumie do 25 roku życia miał życie szczęśliwe,spotkał też kogoś w kim się naprawdę zakochał,został zraniony i sam zranił.Poczuł się w tym momencie człowiekiem jak każdy inny człowiek.Osobą która popełnia błędy.Zrozumiał wtedy wiele rzeczy.Spytacie jakich rzeczy?Po prostu że nie ma ludzi idealnych, trzeba potrafić wybaczyć sobie swoje błędy i błędy innych ludzi. Był szczęśliwy do momentu gdy w wieku 25 lat nie został pobity i nie zachorował na nie uleczalną chorobę.To był cios dla niego gdy dowiedział się z ulotki na co jest chory,lekarz nawet nie miał odwagi mu powiedzieć prawdy.Moim zdaniem lepiej usłyszeć diagnozę od lekarza niż z ulotki która dał mu lekarz by sobie przeczytał. Bo chłopiec nie wiedział co ma sądzić o tej ulotce.To tak jakbym lekarzowi sprzedał samochód z gwoździem w oponie i dał ulotkę wulkanizatora, nie martwiąc się że może się zabić jadąc szybko,albo sprzedając auto bez hamulców dał ulotkę mechanika, dla mnie to chore. Chłopiec gdy zdał sobie sprawę ze swojej choroby, powiedział do siebie,widzisz Boże co by cię czekało na ziemi.Pobicie miało miejsce w 25 urodziny chłopca,to chyba taki prezent na urodziny od losu.To co miał chłopiec przy sobie zostało mu odebrane,został poniżony, bo nie miał sił się bronić.Gdyby chciał się bronić nie wiadomo jakby to się skończyło ich było więcej w dodatku z kijami.Musiał odpuścić,czuł poniżenie że nic nie może zrobić.Gdyby to był Bóg taki los spotkałby Boga.Chłopiec zdał sobie sprawę ze słów Bóg jest w każdym z nas,właśnie Bóg czuł to co ten chłopiec.Wtedy chłopiec zaczął rozmawiać z Bogiem.Chłopiec poprosił wtedy Boga o dwa dary,dar jasnowidzenia i dar tworzenia przyszłości. Bóg podarował te dwa dary chłopcu.Dar jasnowidzenia wcale nie jest taki przyjemny.Gdy widzisz śmierć dookoła to przekleństwo nie dar.Chłopiec widział wiele rzeczy także śmierć prezydenta i wielu osób.Widział wiele śmierci dookoła także w swojej rodzinie,strasznie go to męczyło.Przez te widzenia miał stany lękowe,do momentu aż nie zaczął nad tym panować.Sam przez to bał się ludzi.Dar tworzenia przyszłości też jest wielką odpowiedzialnością.Można dać ludziom wszystko i dał technologie która posunęła się szybko do przodu,zrobił to także ze względu na siebie bo lubił nowinki techniczne.Zawsze interesował się komputerami jak był młody marzył o komputerze w domu,by móc grać w gry.Jego zdaniem gry rozładowywały emocje,dzięki grom ludzie mogli wczuć się w różne sytuacje,być kierowcą,rolnikiem,wędkarzem,żołnierzem,prowadzić wojny wirtualne, czy też jeżdżąc z bardzo dużą prędkością nie zabijając się naprawdę.Uważał, że lepiej toczyć wojnę wirtualną gdzie nikt nie ginie naprawdę.Jego zdaniem trzeba by było posadzić tych rządzących co zaczynają wojny niech grają na komputerze i niech sobie toczą wojnę wirtualna, a nie prawdziwą.Dlatego stworzył szybko napędzającą się technologię.Ludzie coraz więcej i szybciej wymyślali różne rzeczy,mamy już komórki,zegarki inteligentne,auta elektryczne.To chłopiec dał ludziom,ale chciał zobaczyć jak ludzie z tego będą korzystać czy mądrze.Na to pytanie sami sobie odpowiedzcie.Technologie nie są złe tylko ludzie czasem źle z nich korzystają,można tu podać przykład bomby atomowej,mogli pobudować elektrownie atomowe, a zrobili bombę atomową, którą zgładzili wiele istnień.Chłopiec mógł sobie pomyśleć, że ma być tak lub tak,ale był inteligentny i sprawiedliwy i zrobił coś całkiem innego.Zaczął od siebie, skoro to Bóg miał zejść na ziemię czuł się trochę Bogiem,dlatego nie mógł dopuścić by Bogu coś się stało.Mógł sam wybrać kogo jaki los czeka,ale nie chciał,chciał ten wybór zostawić ludziom.Chciał by Bóg był szczęśliwy na ziemi,żeby poczuł co to rodzina.Powiedział że najpierw będzie kolo 7 lat ciężkich dla przeciętnego człowieka,a później koło 7 lat dobrych.W tym momencie mamy dobre lata,o pracę łatwiej lepiej zarabiamy,została jeszcze jedna kadencja rządu i wszystko się wyjaśni dokąd zmierzamy.Chłopiec dla Boga chciał szczęścia,a skoro sam nie będzie szczęśliwy to tak jakby Bóg nie był.Chłopiec widząc przyszłość widział dwie drogi,drogę szczęścia i nieszczęścia.Co byście nazwali szczęściem?Moim zdaniem rodzina to szczęście,nie żadne pieniądze tylko kochająca się rodzina.Chłopiec to wszystko widział w w wieku 25 lat.Przez lata zmagał się z chorobą,był sam.Przyjaciele opuścili, rodzina patrzyła jak na ufo.Zobaczył jak to jest być osobą chorą,ci którzy nie byli w jego sytuacji nie wiedzą jak to jest, być wyrzutkiem.Dziewczyny które spotykał,chciały mieć wysokiego, przystojnego i pracującego faceta.Zauważcie że zazwyczaj na początku znajomości pytanie z ust kobiet dotyczy tego co robisz.Jeśli nie pracujesz jesteś nikim.Nawet rodzina będzie o was myśleć, że jeśli nie pracujecie jesteście nikim.Tak to wygląda gdy jest się osobą chorą i nie pracuje.Chłopiec długo dochodził do siebie,ale w końcu stanął na nogi w wieku koło 40 lat.Stracił przez pobicie 20 lat życia.Czy interesują go kobiety?Po tym co przeszedł musiałby się dobrze zastanowić czy chce być z którąś.Wcześniej go nie dostrzegały to niech teraz też się walą stwierdził.Ma koło 40 lat tyle ile miałby Bóg gdyby to on zszedł na ziemię,jak myślicie przeżywając to wszystko w samotności można być szczęśliwym, tego chcielibyście dla Boga, a może dla siebie, albo swoich dzieci.Chłopiec widział to wszystko mając 25 lat i tworząc przyszłość.Powiedział tak zobaczy co mu życie przyniesie,już wystarczająco się nacierpiał.Jego słowa były takie jeśli nie umrze będąc szczęśliwym nastąpi koniec świata po jego śmierci,bo ziemia nie zasługuje na Boga.Bo jeśli on nie będzie szczęśliwy Bóg też by nie był.Dla Boga to miałyby być wakacje na ziemi.Niezłe wakacje w wieku 25 pobicie,choroba i na starość samotność bez rodziny,bez żony i dzieci.Dlatego tak stwierdził że to będzie sprawiedliwe,od jego szczęścia zależy szczęście przyszłych pokoleń.Część ludzi teraz zbiera bogactwo, robi dzieci myślą że dadzą wszystko dzieciom,a nie wiedzą że dzieciom nie będzie potrzebne bogactwo tylko spokojne życie,którego nie będą miały,przez co, przez pokolenie rodziców.Pieniądze życia nie dają jedynie pomagają w życiu,ale gdy nie ma się życia są zbędne.Takich chłopców po świecie może chodzić wielu,każdy z was może być takim chłopcem,wasze dzieci mogą być takim chłopcem,tylko czy dostaną szanse na życie.Jeśli chłopiec umrze nieszczęśliwy to żadne pieniądze nie będą nikomu potrzebne.Chłopiec widział koniec tej planety,a dokładnie kilka końców.Jednym z końców będzie wojna straszna,która zniszczy planetę,innym końcem będzie uderzenie asteroidy w ziemię, która także zniszczy ziemię,tych zakończeń widział kilka,ale wszystkich nie będę opisywał i nie chcę opisywać szczegółowo,bo to straszne będzie.Los ludzkości jest w rękach tego chłopca.Tak jak mówiłem na początku smutna historia,ale dziś taką chciałem napisać.Może chciałem uchylić rąbka tajemnicy,może coś mnie natchnęło,po prostu lubię pisać różne niezwykłe historie.
  
Kwintesentny

niedziela, 13 października 2019

Kolejna Historia nr.17 Sen

Sen ciągle ten sen. Dziś śniło mi się życie na ziemi, te które jest, takie apatyczne bez większego celu.W pewnym momencie postanowiłem to zmienić, pokazać ludziom właściwą drogę,kierunek. Widziałem ludzi którzy poruszają się jak zabawki mechaniczne, trochę też jak zombie, które coś robi ale nie wie co. Postanowiłem to zmienić zebrałem ekipę ludzi i powiedziałem że zmienimy nasze i innych życie. Wybraliśmy się do ludzi, którzy zbierali całe życie różne rzeczy.Przerzucaliśmy je z jednego miejsca w drugie sprawdzając co to jest, aż natrafiliśmy na maszynę dzięki której można podróżować w czasie. Ja byłem ich przywódcą i to ja podejmowałem decyzje, powiedziałem zmienimy świat. Zaplanowaliśmy okradzenie pociągu z dużą ilością pieniędzy, to były długie przygotowania i zawiły plan. Zanim to zrobiliśmy przeniosłem się do alternatywnych rzeczywistości by zobaczyć różne sytuacje które mogą nam się przydarzyć. Plan był prawie doskonały,jednego jednak nie można wziąć pod uwagę czynnika ludzkiego on się zmienia.W moim śnie ukradliśmy te pieniądze z pomocą wielu ludzi,pamiętam jak biegłem po torach i mnie gonili, jak ukrywałem się za wiązkami rozpraszającymi i załamującymi pole widzenia. Biegliśmy i o mały włos nie doszło do wypadku, zderzyły się prawie dwa pociągi, ale to też przewidzieliśmy, mieliśmy modele do testów i wiedzieliśmy kiedy nastąpi wypadek.Tamten pociąg się wykoleił wypadł z torów, ale nasz jechał dalej. Byliśmy prawie bezpieczni,ale tak naprawdę wszyscy nas szukali, jedyne miejsce gdzie mogliśmy się ukryć to Wenezuela, to był jedyny kraj wolny i nie zależny i tam się udaliśmy.Gdy tam dotarliśmy zacząłem chodzić po okolicy i nagle wchodzę do bloku, ale był on jakby opuszczony, ale byli tam ludzie i to sporo ich było. Widzę nagle swoich znajomych i nie tylko. Wszyscy dziwnie mi się przyglądają, tak jakby chcieli sprawdzić mnie czy to ja,czy to aby na pewno ja. Wtedy zacząłem się zastanawiać co ze mną nie tak,ale wszystko było w porządku. Zastanawiałem się czego oni ode mnie wszyscy chcą. Robili różne podchody może usiądziesz z nami, może porozmawiasz,ale ja nie wiedziałem o co chodzi i trochę się bałem.W pewnym momencie ktoś powiedział chodź usiądziemy tu koło ogniska i zapalimy i wtedy się zgodziłem. Odpaliłem papierosa ale rękawem zaczepiłem o ogień i zacząłem się palić ale nie strasznie tylko trochę po chwili ugasiłem. Pomogłem odpalić papierosa znajomemu bo miałem zapalniczkę, ale on podziękował i powiedział, że skorzysta z wynalazku. Tak naprawdę tam gdzie byłem było pełno wynalazków,zastanawiałem się skąd to wszystko, ale to wymyślili ludzie.Zapaliłem papierosa, posiedziałem, porozmawiałem i poszedłem dalej. Tam dalej czekała na mnie sala balowa większość już tańczyła, czekali aż się przyłączę. W pewnym momencie przyłączyłem się pobawiłem się trochę i spytałem kogoś, dlaczego ta impreza z jakiego powodu? Ktoś mi odpowiedział z twojego, czyli z mojego, ale nie wiedziałem dlaczego więc spytałem, dlaczego? Usłyszałem odpowiedź, bo ty wskazałeś nam drogę to ty byłeś tą iskrą zapalną, tą iskierką w tunelu. Zdałem sobie sprawę że faktycznie to ja wszystko zacząłem, to ja pokazałem jak żyć z celem w życiu. Stałem tak i rozmawiałem i wypytywałem skąd to wszystko, skąd macie papierosy które nie wpędzają w nałóg przez które się nie choruje i wiele innych jeszcze rzeczy. Wtedy usłyszałem odpowiedź,wymyśliliśmy już dawno, ale dzięki tobie nasze produkty nie szkodzą bo robimy to dla innych ludzi i dla siebie.Nie używamy sztucznych rakotwórczych substancji tylko naturalne sprawdzone temu to wszystko zdrowe.To jest właśnie czynnik ludzki.Można wymyślić wiele rzeczy ale czy to nam pomoże czy nas zabije zależy od nas samych i od innych ludzi.Wtedy ja i wielu innych zrozumiało co to jest czynnik ludzki i na czym polega, gdy trujemy innych trujemy też siebie. Każde zło wraca do nas czasem z podwójną siłą.Wszyscy chcieli mi podziękować za świat który im stworzyłem,który pomogłem stworzyć, ja też im dziękowałem, że tej wiedzy nie wykorzystali w zły sposób. Właśnie wykorzystali w dobry, wynajdowali różne wynalazki które służyły a nie szkodziły.czułem się tam jakbym odbierał nagrodę Nobla za dobro dla świata.To dziwny sen ale ciekawy. Tak naprawdę pokazuję nam, że możemy wymyślać różne rzeczy,ale jeśli nie kierujemy się pogonią za pieniądzem, a z pobudek czysto ludzkich i tworząc dla ludzkości widzimy, że świat zaczyna być lepszy. Tak naprawdę cieszy nas to, tak jakbyśmy mieli w tym udział,jakbyśmy dołożyli od siebie cegiełkę budującą ten świat.Tak naprawdę gdyby każdy podchodził w ten sposób mielibyśmy i zdrową żywność i ceny dostosowane do różnych sytuacji i wiele więcej wynalazków które mogłyby służyć ludzkości.Taki sen dziś miałem,w którym czułem się jak ktoś wielki.Teraz kończę moją opowieść, do następnego snu...

Kwintesentny

czwartek, 10 października 2019

Kolejna Historia nr.16 Sen

Śni mi się sen, dość długi sen, bo obejmuje część życia. W śnie mam dziewczynę, którą bardzo kocham jednak się rozstajemy. By odreagować rozstanie chcę się dobrze bawić. Imprezy jakiekolwiek się trafiają, alkohol i dziewczyny. Pamiętam jedną z imprez, rozmawiałem z dziewczynami na głupie jakieś tematy, później zaczęliśmy pić i imprezować. Pamiętam, że film urwał mi się po jednym piwie i 4 kieliszkach wódki, to dziwne bo nigdy tak nie miałem. Nie wiem czy ktoś coś mi dorzucił do napoju czy jakiś inny powód był, ale urwał mi się film. Pomagałem zdjąć buty znajomej i nagle się przewróciłem, chyba ktoś mnie zaniósł do pokoju obok,obudziłem się na chwilę i znów straciłem przytomność. W pewnym momencie ocknąłem się i zauważyłem przez mgłę w oczach, że jakaś laska mnie wykorzystuje,ale nie wiedziałem kto to, było ciemno i ledwo widziałem na oczy. Na drugi dzień byłem cały obolały i wróciłem do domu by znów się położyć. Odespałem swoje i ogarnąłem się, nie pamiętałem co dokładnie tam się wydarzyło, ale nadal prowadziłem tryb życia zabawowy. Kolejna laska, z którą się przespałem w dziwnych okolicznościach, nawet przyszła na drugi dzień, chyba chciała więcej, ale ja już nie chciałem. Miałem dosyć zabaw zdałem sobie sprawę,że popełniam duży błąd tracąc życie na zabawy. Chciałem kogoś poznać na poważnie i poznałem koleżankę siostry. Było dobrze do pewnego czasu, błąd popełniłem ja, ale i ona. Mój błąd był taki, że nadal kochałem wcześniejszą dziewczynę,a obecnej nie powiedziałem słowa kocham. Może by to się zmieniło gdyby była inna, ale nie była. Czułem, że chce być z kimkolwiek, a padło na mnie,to nie pozwalało mi na głębsze relacje. Po jakimś czasie się rozstaliśmy,ja odszedłem, bo nie chciałem żyć w kłamstwie. Później znów imprezki inne dziewczyny,ale to nie było nic poważnego, przelotne znajomości. Przez długi czas byłem sam,co dało mi czas na zastanowienie się nad sobą. Były jakieś flirty internetowe, ale takich relacji nie biorę poważnie, tylko relacje realne. Później pojawiła się dziewczyna z która realnie się spotkałem,ale to też nie było to, zabrakło szczerości. Znowu pojawiła się kolejna, z którą były jakieś plany,ale okazała się być już z kimś, a ja w związki się nie pakuję. Po wielu latach odnowiłem kontakt z byłą, ale to była porażka, błąd był po mojej stronie. Musiałem zerwać kontakt i nie zamierzam go więcej odnawiać. To co było kiedyś niech zostanie kiedyś, powroty bywają bolesne,dla obu stron. Postanowiłem nie szukać niczego na siłę, sam też dobrze się czuję, zdążyłem się przyzwyczaić do tego uczucia.Żyłem tak sobie dość długo i wtedy pojawił się kolejny sen, który śnił mi się kilka razy w różnych konfiguracjach. Śniłem sobie, że żyję tak jak żyję normalnym życiem i nagle się dowiaduję, że mam jakiś problem ze zdrowiem. Poszedłem więc do lekarza zrobiłem badania i dowiaduję się, że się spóźniłem i to bardzo, bo został mi miesiąc życia. Pamiętam jak płakałem we śnie,zdałem sobie sprawę, że tylu rzeczy nie widziałem i nie zobaczę. Zapragnąłem ten miesiąc wykorzystać najlepiej jak potrafię,spróbować wszystkiego czego nie próbowałem. Pierwsze pomyślałem skok na spadochronie,pamiętam że w przyspieszonym tempie robiłem wszystko by to zaliczyć.Pamiętam ten skok ze snu,pamiętam jak leciałem w dół jak bałem się, że spadochron się nie otworzy,ale zrobiłem to, skoczyłem i nawet wylądowałem,wiem co to za uczucie choć realnie nigdy tego nie robiłem.Kolejna rzeczą jaka była chciałem przelecieć się szybowcem albo samolotem,też to zrobiłem,latałem nawet helikopterem. Następnie był skok na bungee,też zaliczyłem. Wspinaczka była czymś kolejnym zrobiłem to na ściance. Później przyszła pora na dania, których nie jadłem lub nie znosiłem, musiałem wszystkiego spróbować. Jechałem też motocyklem bardzo szybko co wcześniej było dla mnie nie do pomyślenia. Jazda quadem czy skuterem wodnym też musiała być zaliczona. Próbowałem wszystkiego co możliwe,by nie żałować życia i tak wczesnej śmierci.Na koniec dowiedziałem się, że mam dzieci co mną jeszcze bardziej wstrząsnęło. Gdy tak leżałem i czekałem na śmierć żałowałem, że nie zobaczę jak dzieci dorastają,jak biorą ślub,jak mają swoje dzieci,zdałem sobie sprawę jak ważna jest rodzina. Zauważyłem gdzie popełniłem błąd, skakałem z bungee, z samolotu na spadochronie, zamiast ten czas spędzić z własną rodziną, nacieszyć się każdą minutą.Moja rodzina wiedziała, że mam dzieci, ale nic mi nie mówili, bo myśleli, że skoki na bungee są dla mnie ważniejsze. Tego najbardziej wtedy żałowałem, że tak późno dowiedziałem się o dzieciach. Miałem za złe rodzinie, że nic mi nie powiedzieli, ale miałem też żal do siebie, że nie potrafiliśmy ze sobą rozmawiać. Gdy umierałem płakałem z powodu, że nigdy już z nikim nie porozmawiam. Nie chodziło mi już o skoki z bungee czy na spadochronie, ale o zwykłą rozmowę. Zdałem sobie sprawę, że rozmowy i słowa dają największą radość w życiu. Próbowałem w ostatnich minutach życia jak najwięcej rozmawiać, ze wszystkimi. Moje ostatnie słowa były skierowane do dzieci, powiedziałem kocham was i wyzionąłem ducha ze łzami w oczach. Tak też się obudziłem ze łzami w oczach,ten sen odmienił moje życie, wiem co jest ważne w życiu. Nawet nie tyle bliskość drugiej osoby, co zwykła rozmowa z kimkolwiek. Żadne bogactwa nie dadzą tego, co szczera rozmowa ze szczerą osobą.Teraz wiecie czemu starsi ludzie lubią rozmawiać z innymi ludźmi,gdy czują ze koniec jest bliski chcą porozmawiać z kimkolwiek, z kimś kto jest po prostu szczery i miły. Każdego z was to spotka, ja już to przeżyłem we śnie,wiem jak jest i temu postanowiłem wam o tym napisać. Od tamtej pory nie boję się śmierci,wiem jak wyglądają ostatnie dni. Tak naprawdę nikt nie jest w stanie zrobić wszystkiego w życiu, często pędzicie przed siebie nie zauważając tego co ważne. Czasem warto zatrzymać się i porozmawiać z kimś, z kimkolwiek. Miewam czasem takie sny, inne od innych, może wy macie inne.Tą opowieścią kończę dziś swoją historię...

Kwintesentny


czwartek, 26 września 2019

Kolejna Historia nr.15 Sen

                                           Kolejna Historia nr.15 Sen

Miałem sen, śniło mi się, że chcą mnie zamknąć w zakładzie psychiatrycznym. Już mnie tam zawieźli, ale uciekłem. Tak naprawdę uciekałem przed nimi gdzie tylko się dało. Wszyscy w zmowie przeciwko mnie by mnie zamknąć. To jakiś koszmar.Pamiętam jak ze szpitala wyszedłem jakby nigdy nic, nałożyłem czapkę pożyczona w poczekalni i wyszedłem, szukali mnie wszyscy, jakbym był przestępcą jakimś a ja nikomu krzywdy nie zrobiłem. Szedłem różnymi zakamarkami i uliczkami,wybierałem mniej uczęszczane drogi z powodu tego by mnie nie złapali.Nie wiecie jak się czuje taki człowiek, jak pies zaszczuty.Wiedziałem już, że policja była w domu i szukali mnie wszędzie, tak naprawdę nie miałem gdzie pójść, szedłem przed siebie, aby z dala od tego wszystkiego, w pewnym momencie odechciało mi się nawet żyć, bo co to za życie, gdy wszyscy chcą ci zniszczyć twoje życie. Czemu w ogóle mnie szukali, bo uciekłem, czemu mnie zabrali do szpitala bo stwierdzili u mnie chorobę psychiczną, czy mogłem się bronić, nie bo oni wiedzieli lepiej. Szedłem w pewnym momencie ulicą między budynkami i ktoś mnie zauważył i wezwał policję,byli blisko. W końcu gdy tak uciekałem, szukali mnie na około, a ja jakimś cudem im się wymykałem, ale ile można uciekać. W pewnym momencie zrezygnowany uciekaniem po prostu szedłem, podbiegli do mnie rzucili na glebe, obezwładnili mimo, że nic niebezpiecznego w rękach nie miałem. Zabrali mnie do szpitala, a tam czy mi się podobało czy nie ładowali we mnie furę zastrzyków. Po zastrzykach czułem się jak zombie, chodzący w kółko bez celu. Moje życie w tym momencie straciło sens, zdałem sobie sprawę z tego i się obudziłem. Była szósta rano postanowiłem opisać sen, mimo, że był koszmarem, strasznym koszmarem. Czy tak mogło się wydarzyć naprawdę? Czy ktoś coś takiego przeżył? Dlaczego miałem taki sen? Ten sen w podobnej scenerii śnił mi się już kilka razy,dlaczego akurat dziś, może temu że oglądałem film wczoraj John Wick. W filmie wszyscy chcieli go zabić, musiał uciekać, setki trupów,na koniec o mały włos sam nie zginął. Mi akurat przyśnił się szpital, ale też uciekałem przed wszystkimi. Teraz się zastanawiam, czy coś takiego mogło by mieć miejsce naprawdę, myślę że mogłoby. Wystarczyłoby, że została by u mnie stwierdzona choroba psychiczna i jakiś idiotyczny mój występek. Powiedzmy że przy takiej chorobie chciałbym kogoś chronić, na przykład ojca. Ojciec mnie przez lata dręczył co wywołało u mnie mieszane uczucia. Załóżmy że mam dziwne wrażenie że ojcu coś się może stać, jeśli go nie uderzę. Dziwne, ale tacy ludzie mogą tak myśleć, więc podchodzę i wymierzam cios w twarz i idę do siebie. Co robi ojciec, dzwoni na policję. Przyjeżdża policja i zamiast porozmawiać ze mną rozmawia z rodzicami,do mnie podchodzą i pytają się czy uderzyłem, a ja potwierdzam. Co robią oni, niby udają przyjaciół, ale w pewnym momencie mówią do mnie niech pan spojrzy przez okno, a gdy ja odwracam głowę,wykręcają mi ręce i cisną kolanem w plecy zakładając mi kajdanki,mimo że nie byłem groźny i się nie rzucałem, poza ojcem do nikogo,ale powiedzmy że to robiłem dla jego dobra. Zabierają mnie jak jakiegoś przestępcę, którym nigdy nie byłem. Wsadzając do karetki, wiozą mnie do szpitala, w szpitalu czekam na jakąś rozmowę,ale rozmowa jest jedna mam leżeć w szpitalu,mimo że się nie zgadzam prowadzą mnie do pokoju, bo bić się z nimi nie będę przecież. W pokoju łapie mnie kilka osób mimo, że się nie wyrywam i dają kilka zastrzyków, po których odpływam. Na drugi dzień prowadzą mnie do izolatki obserwacyjnej z kilkoma innymi pacjentami i tam spędzam jakiś czas. Jak tam wyglądam jak zombie, które nic nie wie i nie ma celu. Następnie przenoszą mnie do zwykłej sali z innymi chorymi i tam nadal faszerują mnie lekami, nie ma zmiłuj inaczej siłą podadzą, czy ci się podoba czy nie, chyba tak jest w szpitalach psychiatrycznych, że nawet ze zdrowego zrobili by chorego. Czy można coś na to poradzić nie, oni tam są królami niczym ich nie przekonasz. Tam nie masz żadnych praw jesteś niczym. Czy tak mogło wyglądać czyjeś życie, możliwe i możliwe że nie jedno. Taki dziwny sen miałem, choć podciągnąłbym to pod koszmar, koszmar który może dotykać wielu ludzi. A wy jak myślicie że w szpitalach psychiatrycznych siedzą tylko wariaci, którzy chcą wam zrobić krzywdę, czy także zwykli ludzie tacy jak wy. Jutro to wy możecie być na ich miejscu. Wystarczy, że powinie się wam noga nawet nie z waszej winy. Jutro to wy możecie uciekać przed całym światem, tak jak John Wick. Tylko czy będziecie mieć tyle siły by biec.Takie dzisiejsze moje rozważania pod wpływem snu i filmu, który obejrzałem. Czasem nasze prawdziwe życie zamienia się w koszmar z różnych powodów. Przede wszystkim z powodu braku zrozumienia przez innego człowieka. Tym akcentem kończę moją opowieść dzisiejszą....

Kwintesentny

Historia14-Moje lata szkoły średniej

                                    Historia14-Moje lata szkoły średniej

To dzisiaj opowiem o latach szkoły średniej. Pamiętam jak miałem problem z wyborem szkoły średniej. Chciałem iść na elektronikę, ale do szkoły bardzo ciężko było się dostać, wiele osób na jedno miejsce.Zazwyczaj dostawali się znajomi lub ci co dali w łapę albo przyjechali ze świniakiem w bagażniku. Musiałem wybrać coś innego, ogólniak mnie nie interesował chciałem mieć zawód. Koledzy szli do szkoły kolejowej i namówili mnie na nią, ale poszedłem tylko ze względu na dział elektryczny. Gdy staraliśmy się do szkoły trzeba było przejść egzamin psychologiczny. Nigdy takiego nie przechodziłem trochę się bałem jak wypadnę i czy zdam. Egzamin trwał godzinę lub dwie,tego nie pamiętam. Starałem się odpowiedzieć jak na najwięcej pytań. Gdy czekaliśmy na wyniki, wyszedł jeden z egzaminatorów i wyczytał jedno nazwisko, moje. Podszedł do mnie uścisną mi rękę i powiedział że cieszy się,że będę w tej szkole się uczył. Napisałem najlepiej z całej szkoły, nikogo więcej nie chciał zobaczyć tylko mnie, nie wiem ile miałem punktów, bo nie pytałem, ale skoro wyszedł by mnie zobaczyć musiał być zdziwiony wielce. Tak zaczęła się przygoda ze szkołą średnia. Pamiętam, że tato czekał na to czy się dostałem czy nie,bo miał wyjazd do Gdańska i chciał mnie i siostry zabrać ze sobą. Ja wtedy mówię do sióstr biegnijcie i powiedzcie że się nie dostałem, przyszedłem do domu rodzice próbowali mnie pocieszyć że znajdę inna szkołę. Ja w pewnym momencie się roześmiałem i powiedziałem, że się dostałem i napisałem najlepiej z całej szkoły. Pogratulowali mi i wybraliśmy się w podróż do Gdańska. Jechaliśmy starą "Nysą" , ale było w niej mnóstwo siedzeń. Zabieraliśmy autostopowiczów którzy wysiadając dawali parę groszy dla nas. Dzięki temu w Gdańsku mieliśmy swoje pieniądze na lody i inne rzeczy. Spaliśmy w aucie koło kasyna, pochodziliśmy po molo na drugi dzień i wybraliśmy się na lody płacąc za nie sami. Sama podróż byłą ciekawa różni ludzie wsiadali po drodze. Rozmawialiśmy z nimi i żartowaliśmy. Pierwszy rok w szkole trochę mnie przeraził nadmiarem materiału,w podstawówce aż tyle go nie było. Radziłem sobie, choć nie za bardzo chciało mi się uczyć, im dalej nauki tym mniej mi się chciało. Z matematyki zawsze byłem dobry, ale podejście mojej nauczycielki strasznie mnie zniechęciło, mówiła do nas " Uczę minimum, a wymagam maksimum", z takim podejściem każdego by zniechęciła. Pamiętam z niemieckiego fajna nauczycielka była, nastawiała mi pięć jedynek za brak prac domowych i jeszcze za coś,ale zmobilizowała mnie do pracy,kazała się zgłaszać na lekcjach i odrabiać prace domowe. Tak też zrobiłem na koniec roku miałem pięć jedynek i siedem piątek,dziwna kolekcja ocen. Polubiłem ją i do końca szkoły miałem dobre oceny z niemieckiego, polubiłem też ten przedmiot. Z języka polskiego nigdy nie byłem orłem, jedynie z ortografii miałem piątki,ale styl to mierna lub trójka,nawet chodziłem na korepetycje z polskiego przed maturą. Sama matura była kiepska, z matematyki jakoś zdałem,z polskiego nawet lepiej niż na zajęciach w szkole,bo trafił się romantyzm, który lubiłem,ale ustny to trafiło mi się pytanie z książki, której w ogóle nie przeczytałem, nawet streszczenia nie przeczytałem, ale kolejne pytania trochę mnie uratowały, tylko byłem strasznie zdenerwowany. Wychowawca był fajny, po szkole wybraliśmy się z nim na piwo i by pogadać, fajny starszy człowiek z zasadami, jak to mówią stara szkoła. Tyle mniej więcej o szkole i nauczycielach, w szkole było może kilka dziewczyn na całą szkołę,a tak sami chłopacy, to trochę lipne ale co zrobisz.W mojej klasie nie było żadnej dziewczyny. Zastanawiałem się czasem gdzie poznam jakąś. W drugiej klasie poznałem kolegę, który chodził do tej samej szkoły i był moim sąsiadem, mieszkał obok w bloku. Ja chodziłem do technikum on do zawodówki, więc nie byliśmy w tej samej klasie. Zaczęliśmy się spotykać i grać razem w koszykówkę, prawie codziennie po szkole. Z innymi kolegami grałem w piłkę nożną na dodatek, nie nudziłem się ciągle miałem zajęcie. Ten kolega w końcu przychodząc do mnie zaczął chodzić z moją siostrą, wtedy zaprzyjaźniliśmy się jeszcze bardziej. Wszędzie razem na biwaki, ogniska, imprezy, sylwester był dla mnie jak brat którego nie miałem. Pamiętam kiedyś brat cioteczny namówił mnie na biwak,miałem wtedy szesnaście może siedemnaście lat, po namowach rodziców zgodzili się mnie puścić. Pojechaliśmy co to była za przygoda,w końcu sam ze znajomymi. Spaliśmy pod namiotami nad taką rzeką, robiliśmy ogniska, zbieraliśmy sami drewno na te ogniska z pobliskiego lasu, śpiewaliśmy czasem bo jeden z kolegów miał gitarę. Później poznaliśmy dziewczyny nowe, mieszkały gdzieś u swojej babci w przyczepie kempingowej. Pamiętam jak raz zaszedłem z bratem do nich. Gadaliśmy sobie do momentu aż jedna z nich nie usiadła na przeciwko nas, w samej bluzce do ud, myślałem, że ma majtki. Ale gdy usiadła i rozchyliła nogi widać było, że ich nie ma. Byłem strasznie zmieszany i nie wiedziałem co robić, ewidentnie nas prowokowała. Ja w pewnym momencie nie wytrzymałem i powiedziałem, że idę już, brat wtedy został,ale co mnie to obchodziło. Byłem młody nie doświadczony, nawet palić nie potrafiłem. Pamiętam jak wtedy młodszy ode mnie kolega uczył mnie palić, bo oni wszyscy palili oprócz mnie. Nauczyłem się wtedy zaciągać, ale po powrocie do domu nie paliłem. Był taki moment w którym z kolegą siedziałem w domu i coś nam się udało, byliśmy zadowoleni z siebie i to ja go namówiłem by iść kupić paczkę marlboro, od tak by zapalić sobie i wtedy się zaczęła historia z papierosami. Od tamtej pory paliliśmy już dość często. Czasem gdy coś świętowaliśmy paliliśmy lepsze papierosy,"Dunhille" albo coś w ten deseń. To były dobre papierosy nie to co teraz,miały na ustnikach pozłotka, były w specjalnych ładnych pudełkach i były drogie,prawie dwa razy tyle co zwykłe papierosy, ale warto było zapalić, co to był za smak, nie to co teraz, marlboro się chowały przy nich. Czasem kupowaliśmy smakowe, były o smaku maliny lub czekolady, też były dobre i nie kosztowały drogo tyle co wszystkie papierosy. Szkoda że teraz takich papierosów nie ma, te czasy chyba już nie wrócą. Później z kolegą kupowaliśmy od rosjan "Golden Americany" lub "West". Pamiętam jak moi rodzice nie wiedzieli, że palimy, mama dowiedziała się pierwsza. Byliśmy na biwaku ja spałem w namiocie z kolegą, zawsze zapalaliśmy świeczkę, by pochłaniała dym papierosowy,ale raz mama weszła i nakryła nas. Mówiłem jej wtedy, że palę od czasu do czasu, nie robiła mi awantury, tato dowiedział się dużo później. Na osiemnaste urodziny była odjazdowa impreza, kupę znajomych, wszyscy się napili, pamiętam jak paliłem przy ojcu, ale na drugi dzień nic nie pamiętał. Kiedyś z nim jechałem autem, wieźliśmy towar do sklepu,bo mu pomagałem czasem. Poszedł faktury zanieść i pogadać ze sklepową,ja w tym czasie zapaliłem w aucie, bo na zewnątrz było bardzo zimno. Przyszedł i pyta się paliłeś,ja na początku zaprzeczyłem,ale ojciec powiedział mi, chcesz palić pal, ale nie kryj się i od tamtej pory już wiedział,że palę i paliłem normalnie.Taka moja historia dotycząca papierosów. Moje pierwsze dziewczyny, na początku ich nie było. Pierwsza która mi się spodobała to była Basia, biegała na około bloku i krzyczała, że mnie kocha, ale gdy przyszło co do czego, gdy chciałem się z nią umówić to się czegoś wystraszyła, więc nie byłem z nią. Później poznałem kolejne dziewczyny, razem się spotykaliśmy i rozmawialiśmy,ale ja po Basi miałem mieszane uczucia. Jednak Aśka dopięła swego, kiedyś szliśmy i spotkaliśmy jej znajomych, a ona przedstawiła mnie jako swego chłopaka, nie wiedziałem co powiedzieć, więc nic nie mówiłem. Pomyślałem, że skoro już mnie tak przedstawiła to może powinniśmy być ze sobą i byliśmy. Pojechaliśmy na biwak, który był dla mnie koszmarny. Pierwszego dnia pokłóciła się z moim kolegą i chciała wracać, ale ja powiedziałem, że przyjechaliśmy razem i razem wrócimy i została. Po kilku dniach była dyskoteka na której się nawaliła jak stodoła, że jakiś koleś ją wyniósł z dyskoteki by mogła zwymiotować pod płotem, w tym czasie jakaś barmanka do mnie podeszła i mówi co z ciebie za chłopak, ja odpowiedziałem jaka dziewczyna taki chłopak, ze mną nie piła tylko z obcymi kolesiami, których nawet nie znałem. Trzeba wiedzieć z kim się zadawać. Skoro jej koleżanka do mnie przychodzi i mówi, że moja dziewczyna poszła do pokoju szefa klubu i jest ostatnia to co miałem zrobić biegać za nią niech spływa. Tak mnie wtedy wkurzyła na tym biwaku, że wróciłem z kosmykami siwych włosów, ale zachowałem spokój, wracając z tego biwaku chciałem o niej zapomnieć i nie widzieć jej więcej na oczy. Nie wiedziałem tylko jak zakończyć, nie potrafiłem zrywać z dziewczynami,to była pierwsza moja dziewczyna. Dała mi powód już niedługo, byliśmy w barze na piwie zaczęła obejmować jakiegoś kolesia, siadać mu na kolana i mi to wystarczyło,ale najpierw koledzy mi powiedzieli nie męcz się zerwij z nią będzie ci lżej. Pamiętam zaszedłem do niej ona w łóżku leżała po szkole, cała poobijana bo biła się z jakąś dziewczyną, pomyślałem sobie dobije ją bardziej. Mówię wprost przykro mi, że taka jesteś poobijana i mam nadzieję, że nie dobiję cię bardziej, ale zrywam z tobą to koniec. Myślałem, że rozstaniemy się normalnie,ale później się dowiedziałem, że jakiś kolesi chce na mnie nasłać, żeby mnie pobili. W sumie to nie wiem z jakiego powodu, dziwna była, aż dziw, że tyle z nią wytrzymałem. Co z tego że była ładna jak w głowie pustka. Później kolejna impreza na której poznałem Ulę,niby fajna poukładana, ale strasznie nudna. Czułem się z nią strasznie obco i sztucznie. Była blondynką wyższą ode mnie o kilka centymetrów,niby wszystko ok było do momentu aż pojechaliśmy razem na biwak. Już przed wyjazdem podniosła mi ciśnienie, mieliśmy jechać o danej godzinie, ale ja się trochę spóźniłem z powodu tego, że pomagałem ojcu. W końcu to on dał samochód na wyjazd to co miałem zrobić.Jak zajechałem po nią od razu awantura, tak się zdenerwowałem, że o mały włos wypadku nie spowodowałem, ale co ją to obchodziło. Na biwaku wielce obrażona nawet zatańczyć nie chciała na dyskotece. Kolejny dzień już wydawał się normalny do pewnego momentu. Kolega siedział w moim aucie i chciał coś pokazać mi, a ja stałem obok obejmując ją, wsiadając do auta nadal ją obejmowałem i ręka automatycznie zsunęła się na tyłek, krzyknęła zabieraj tą łapę i to wystarczyło mi by była skreślona u mnie już. Wiedziałem w tym momencie, że z nią nie będę już żeby nie wiem co. Grzecznie ją za to przeprosiłem zabrałem rękę i wiedziałem że to nie jest kobieta dla mnie. Ktoś kto ma uczucia do kogoś nigdy by się tak nie zachował. Jej najlepsza koleżanka próbowała nas pogodzić,ale powiedziałem jej, że nic z tego. Wtedy zacząłem się spotykać z najlepszą koleżanką Uli, czyli Kasią. Nie chciałem jej robić pod górkę i stawiać w niezręcznej sytuacji dlatego spotykaliśmy się, ale nie byliśmy ze sobą, lubiliśmy swoje towarzystwo rozmowy. W pewnym momencie bardzo nam zależało na sobie, poszliśmy na imprezę i wyszedłem z kolegą po alkohol do nocnego i mówi czemu nie spróbujesz. Właśnie wtedy spróbowałem, gdy wróciłem ze sklepu mówię do niej musimy pogadać. Mówię do niej, wiesz spotykamy się może spróbujemy być ze sobą, ona do mnie powiedziała tylko, myślałam że nigdy się nie doczekam i usiadła mi na kolana i zaczęliśmy się całować. Z Kasią byliśmy długo ze sobą, było nam dobrze.Rozeszliśmy się po jakiejś kłótni, byłem strasznie zazdrosny o nią, zresztą dawała mi powody, byłą trochę flirciarą, ale kochała mnie myślę. Po rozstaniu zeszliśmy się ze sobą, ale dopiero jak wyszedłem z wojska, ale to inna historia. Po Kasi nie chciałem być z nikim, aż do momentu, gdy poznałem Sylwię. Zrobiła na mnie pozytywne wrażenie u kolegi, którego odwiedziłem. Umówiłem się z nią na biwak. Pojechaliśmy większą paczką, było fajnie.Spaliśmy w tym samym namiocie czułem bliskość, coś czego mi brakowało. To była szaleńcza miłość,to z nią przespałem się pierwszy raz. Zakochałem się po uszy. Byliśmy długo do momentu aż poszedłem do wojska,ale to już inna historia. Gdy skończyłem szkołę i poszedłem do pracy czasem przychodziła po mnie to miłe było. Tak samo ja martwiłem się o nią namawiałem na dalszą naukę chciałem by miała coś więcej od życia. Myślałem, że będziemy już ze sobą zawsze.Los bywa jednak inny niż planujemy. Czy podobałem się dziewczynom, chyba tak, czułem jak wiele dziewczyn ma na mnie chęć, ale nie można mieć wszystkiego. Na imprezach zawsze byłem w centrum zainteresowania. Lubiłem tańczyć i dobrze tańczyłem. Kiedyś podczas tańca jedna dziewczyna miała chyba orgazm, bo cała drżała mi w ramionach i przewracała oczami, mogłem wykorzystać tą sytuację, ale nie zrobiłem tego. Wykorzystał ta sytuacje mój kolega bo poszedł z nią do łazienki, gdy wyszedłem później widziałem porwane rajstopy, więc wiadomo co było. Wielu sytuacji nie wykorzystałem, ale temu, że nie chciałem i wcale nie żałuję. Nie każdy jest dla każdego. W wolnym czasie robiliśmy ogniska lub imprezy domowe i było fajnie. Pamiętam na takiej jednej domówce tańczyłem z dziewczyną trochę wyzywająco co skutkowało zazdrością innych dziewczyn. Później tańczyłem z siostrą i mówi do mnie weź się uspokój bo już was obgadują. Ja mówię do siostry to zaraz im zamknę jadaczki, pytam się która najbardziej obgaduje. Następny taniec podszedłem do tej która najbardziej obgadywała i zatańczyłem jeszcze bardziej wyzywająco, nikt już więcej nie obgadywał, oczywiście że ręce wylądowały na pośladkach a jakby inaczej. To zazdrość kobieca działa tak, że obgadują jedna drugą, bo każda by chciała tak samo. Czemu tyle dziewczyn chciało ze mną być, bo moje związki były super, a one tak nie miały i chciały mieć tak samo, zwykła zazdrość. Temu tyle kobiet ładuje się w związki z żonatymi zamiast poszukać kogoś wolnego. Teraz gdy jestem sam nikogo nie widać, ale gdyby ktoś był zaraz by się zleciały sępy. Takie było moje życie za czasów szkoły średniej, z wieloma zwrotami akcji.Takie historie zwykłe i niezwykłe..... 

Kwintesentny

wtorek, 24 września 2019

Kolejna Historia nr.13 Część młodości

                                     Kolejna Historia nr.13 Część młodości

Zacznę moją opowieść od wczesnej młodości. Byłem pogodnym i wesołym chłopcem,bardzo religijnym bo tak zostałem wychowany. Zawsze potrafiłem radzić sobie w każdej sytuacji. Moja mama zaczęła nas uczyć pisać i liczyć już w wieku 4-5 lat. Ja z chęcią się uczyłem bo lubiłem dużo wiedzieć, więcej od innych. W wieku 2-3 lat przewróciłem brata ciotecznego,po czym zostałem skrzyczany strasznie przez babkę i jego rodziców,bo się rozpłakał. Wystraszyli mnie na tyle, że zacząłem się jąkać. Strasznie się jąkałem, nie potrafiłem wymówić słowa. Nawet przestałem mówić w ogóle, bo było mi wstyd, że się jąkam. Mama woziła mnie po lekarzach, ale to nie pomagało,aż jedna lekarka zaproponowała znachorkę z Orli. Pojechaliśmy tam, pomodliła się, machnęła czymś nad głową i dała chlebek. Coś trzeba było wyrzucić takie zawiniątko na rozstaju dróg i w domu przed snem pomodlić się, stanąć na progu, zjeść kawałek tego chlebka i prawą lub lewą ręką wrzucić za siebie nie pamiętam tylko co. Dziwne bo to jedyne pomogło, jąkanie zaczęło ustępować po tygodniu, po miesiącu mówiłem już normalnie do tej pory mówię. Taka dziwna sytuacja, ale ważne, że pomogło. W wieku 5 lat ciocia mojej mamy zabrała mnie do swojego syna na wakacje, pod niemiecką granicę do miasta Kostrzyń. Wystarczyło przejść most i były już Niemcy. Fajnie mieli własny dom,taką wille i miałem swój pokój, polubiłem wujka od razu, ciocia chyba nie za bardzo za mną przepadała, bo wujek trochę mnie faworyzował względem ich córki,ale też była ok. Ich córka była ładna,nawet mi się podobała moja kuzynka, ale strasznie wredna była. Miała koleżankę razem na mnie nadawały. Trochę to była taka miłość młodzieńcza,ale nie zdawałem sobie sprawy, że i tak ta miłość nie ma sensu, zresztą często się sprzeczaliśmy, głownie przy stole, była rozpieszczoną pannicą. Któregoś razu się posprzeczaliśmy, jakiś sąsiad starszy wyszedł i chciał mi wlać, przewrócił tylko,ale tak się wkurzyłem, że chwyciłem za kamień leżący blisko i chciałem w niego rzucić. Na szczęście wyszła ciocia mojej mamy,nazywałem ją babcią. Uspokoiła mnie i nie rzuciłem,to była dobra i religijna kobieta. Po tej akcji ne odzywałem się do córki mojego wujka, do momentu, aż z koleżanką nie zaczęły mnie podrywać. Pogadaliśmy sobie i rozeszło się po kościach. Pamiętam jak wujek poszedł z psem na spacer, poszedłem go szukać. Idę po jakiś górkach, jestem na dole i z góry widzę wujka z psem, zawołałem go, pies nagle zaczął biec w moją stronę. Nie znałem go, chyba wujek i ja się razem przestraszyliśmy. Wujek krzyczał żebym się nie ruszał, żebym nie uciekał i tak zrobiłem. Pies w moment był koło mnie, był to owczarek niemiecki większy ode mnie, stałem w bezruchu i starałem się nie bać. Gdy wujek podbiegł złapał psa i ja już się nie bałem. Pies tylko obiegł mnie na około i obwąchał, stałem jak wryty. Wujek chyba chciał mieć syna, a miał córkę może temu tak mnie polubił. Pamiętam jak zabrał nas nad jakieś jezioro, fajne domki były tam góralskie. W dzień kąpałem się w jeziorze,nie umiałem pływać,a moja kuzynka ze skrzydełkami na rękach udawała, że potrafi i trochę mi dokuczała. Wieczorem piekliśmy barana na ognisku na rożnie. Nie lubiłem mięsa,ale wujek mnie przekonał że jest dobre i spróbowałem. Zjadłem kawałek mimo, że strasznie wybredny byłem i jestem do mięsa. To był fajny czas ognisko śpiewy, naokoło było słychać śpiewy także innych ludzi. Taka miła atmosfera wtedy panowała, śmiechu i zabawy. Gdy z babcia wracałem pociągiem to też było fajnie, ludzie wtedy byli inni, bardziej mili i usłużni. Już wtedy uczono mnie, że starszym trzeba ustąpić miejsca w pociągu. To była fajna przygoda, taka podróż przez całą Polskę pociągiem. Ja jako najstarszy z rodzeństwa zawsze musiałem opiekować się siostrami. Często stawałem w ich obronie, taka karma. Nauczono mnie, że kobieta jest krucha,ale dziś to się zmienia, są bardziej silne od mężczyzn. Więc w młodości opiekowałem się nie tylko siostrami, ale wszystkimi kobietami. Nie raz biłem się z powodu dziewczyn, by obronić. W pewnym momencie jednak zrezygnowałem z bójek, bo to nic nie dawało. Robiłem sobie tylko wrogów,a one i tak były jakie były. Więc zacząłem się trzymać z chłopakami. To z nimi grałem w różne gry i bawiłem się. Graliśmy w kreca na ziemi i na drzewach, w wojnę, graliśmy w karty,w późniejszym wieku grałem w koszykówkę i piłkę nożną, czasem ze starszymi od siebie,ale dobry w tym byłem. Wychodziłem z założenia, że jeśli coś robisz rób to dobrze i robiłem. Poszedłem w końcu do szkoły,miałem kawałek, najbardziej bałem się psów bo latały bezdomne, raz jeden taki wielki z czerwonymi oczami biegał strasznie się go bałem, że rzuci się na mnie, strasznie wyglądał i był większy ode mnie. Do szkoły już od małego chodziłem sam, kilka razy mama mnie zaprowadziła by pokazać gdzie jest szkoła. Poznawałem nowe osoby,było fajnie. Były ładne dziewczyny w klasie więc podkochiwałem się w niektórych, ale byłem na tyle nieśmiały by nie zaczepiać ich. W Szkole na początku zdawałem z czerwonym paskiem, dopóki nie trafili się nauczyciele, którzy zniechęcali mnie do nauki. Pamiętam historyka "Barszczewski" miał na nazwisko,taki łysy groźnie wyglądał, wszyscy się go bali. Na lekcjach bił przedmiotami lub otwartą ręką, czasem w tył głowy lub po rękach. Pamiętam jedna dziewczyna strasznie się go bała i schowała się w łazience przed nim, że niby w toalecie jest. Poszedł przyprowadził ją na środek klasy i kazał się rozbierać,nie wiem co chciał zrobić. Ona się rozpłakała i zrezygnował, cała klasa w szoku, od tej pory każdy się go bał,ale nikt nic nie powiedział. Był łysy podobno z powodu jakiejś choroby. Ja się modliłem żeby z nim lekcji było jak najmniej, chyba temu nigdy nie lubiłem historii, pewnie z jego powodu. Teraz sam taką historię tworzę. Szkoła podstawowa miałem swoją paczkę, Artur i Wojtek trzymaliśmy się razem. Artur był zwariowany, zawsze wpędzał nas w kłopoty, przychodziły mu różne pomysły do głowy. Wojtek był naszym obrońcą w razie czego, był największy w klasie i najsilniejszy, czasami gdy stawał w naszej obronie bił się ze starszymi chłopakami ze starszych klas,kawał chłopa z niego było. Czego my nie robiliśmy razem, nieraz szło się jabłka zrywać po ludziach, a później uciekaliśmy, nawet psami nas szczuto. Artur zawsze nas wkręcił w coś. W późniejszych latach spotykaliśmy się by pograć razem w piłkę nożną lub koszykówkę, ja mimo niskiego wzrostu świetnie sobie radziłem, miałem cela do kosza z dalekich odległości rzucałem i trafiałem,a w piłkę nożną byłem mistrzem, niejedno sito się założyło kolegom. Czasem graliśmy po kilka godzin, wracałem do domu cały mokry i czułem że się wyszalałem, ze snem nigdy nie miałem problemu. Później era komputerów nadeszła. Pamiętam jak mama zapisała mnie i siostry do klubu. One miały tańczyć, ale niedługo po tym zrezygnowały, mnie mama zapisała na kurs krótkofalowca. Nadawałem morsem,a przynajmniej próbowałem, bardziej interesował mnie komputer w sali krótkofalowców,ale chłopacy byli starsi i nie dawali pograć. Pewnego razu zauważyłem inny kurs dla komputerowców, od razu wiedziałem, że muszę tam chodzić, potrzebowałem tylko zgody od rodziców, ale zgodzili się. Zawsze ciągnęło mnie do technologii i nowinek. Nasze zajęcia polegały na nauce programowania,a na koniec godzinka grania, co to była za radość pograć w coś, jedna z gier "Kung Fu Master" albo "Bruce Lee",graliśmy ile tylko się dało. Chodziłem tam długo, dopóki nie zachorowałem na grypę i nie mogłem chodzić. Później tato kupił nam grę takie dwa joysticki były,jeśli można je tak nazwać, po prostu suwaki. Latała piłka w kształcie kwadrata i były dwie pałeczki, którymi się ją odbijało, graliśmy godzinami,a przynajmniej ja. Pamiętam pierwszy kolorowy telewizor rosyjski, kolory blade, ale jakiś kolor był,ale jaka radocha, że można coś w kolorze obejrzeć. Pierwszy odtwarzacz video, ja wtedy nic innego bym nie robił tylko oglądał filmy. Specjalnie jeździłem na rynek, by kupić, a później wymieniać filmy. Jakie to filmy były Rambo, Rocky, Robocop filmy mojej młodości. Kupowało się kasety i przegrywało by mieć w swoich zbiorach. Później wprowadzili kodowanie w wypożyczalniach to załatwiłem sobie dekoder który rozkodowywał kasety i też mogłem nagrywać. To były czasy kombinowania, żeby mieć coś. Później namówiłem tate by kupił inny komputer był to "Spectrum+" tam dopiero były gry, siedziałem po nocach grając w nie. Nie każdy miał komputer, a chciało się pograć. Kiedyś zaszedłem do salonu gier, był w takiej piwnicy. Wchodząc wiedziałem, że będą starsi chłopacy i mogą zabrać pieniądze, więc ukryłem w skarpecie, a jedną złotówkę na grę włożyłem do kieszeni. Zagrałem tylko raz i wychodziłem po schodach na górę, przestąpiło mi drogę trzech starszych chłopaków, chcieli pieniędzy. Byłem twardy i nie zdradziłem się, że mam pieniądze mimo, że przyłożyli mi nóż do szyji. Wyszedłem i uśmiechnąłem się do siebie, ale mało brakowało, mogło to różnie się dla mnie skończyć. Więcej już tam nie chodziłem. Poszedłem do znajomych co mieli komputer, tak się zagrałem i zasiedziałem, że musiałem wracać ostatnim autobusem po ciemku,ale warto było. Rodzice zrobili mi awanturę wtedy, bo byłem młody i nie powinienem o tej porze wracać do domu, nie wiedzieli, gdzie jestem nie dziwie się im teraz. Pewnie nie wróciłbym do domu w ogóle,ale udało im się dodzwonić do znajomych, bo odchodzili od zmysłów, chcieli policje wzywać,a ja sobie grałem w najlepsze, nie zdając sobie sprawy, która godzina. W szkole podstawowej byłem tylko raz na dyskotece, wcale mi się nie spodobało nie był oz kim tańczyć, chłopacy tylko biegali jak oszalali, a dziewczyny same nie wiedziały czego chcą. Wolałem już siedzieć w domu i czymś się zająć. Kiedyś lubiłem grać na takim małym, pianinku który dostałem lub rysować. Na pianinku grałem ze słuchu, jak coś usłyszałem to próbowałem to zagrać, chyba zostało mi to do dziś, rysunek zresztą też. Nigdy nie lubiłem śpiewać to teraz nadrabiam. Pamiętam pojechaliśmy z klasą na biwak pod namioty,były tam prysznice, a koledzy namówili by dziewczyny podglądać,to dopiero była checa. Poszliśmy szukać kąpiących się dziewczyn, a wylądowaliśmy w toalecie. Chcieliśmy numer jakiś wywinąć, koledzy wypchnęli mnie na środek toalety a tam nauczycielka wychodzi i mówi, a co ty tu robisz, uciekaliśmy stamtąd pamiętam,a ja unikałem wychowawczyni przez cały biwak. Teraz się śmieje z tego, ale wtedy nie było mi do śmiechu, że tak koledzy mnie załatwili. W ogóle biwak był z przebojami przez moich kolegów. Niektórzy koledzy wcześnie zaczęli palić papierosy, ja dużo później. Czasami chodziłem z nimi za szkołę, by dotrzymać towarzystwa i pogadać, mimo że częstowali nie paliłem, byłem z tych ułożonych i grzecznych. Pamiętam jak rodzice wysłali nas na kolonie, siostrom się chyba nie bardzo podobało, ale mi tak, mieszkałem w pokoju ze starszymi chłopakami, każdy miał obowiązki musiał sprzątać po sobie trochę jak w wojsku, raz na jakiś czas przypadała kolej sprzątania całego pokoju. Fajne miejsce nad wodą, dyskoteki które akurat tam mi się podobały. Fajna muzyka Modern Talking itp., muzyka lat osiemdziesiątych, same hity. Pamiętam jakaś starsza dziewczyna, wyższa ode mnie latała za mną na dyskotece by ze mną zatańczyć,a ja głupi uciekałem, w dodatku ładna była, ale chyba byłem zbyt nieśmiały, by się odważyć na taniec z nią, a mogła to być miłość. Czasem takie okazje przechodzą nam koło nosa z powodu nieśmiałości. Pamiętam wtedy pierwszy raz zetknąłem się z sagą "Star Wars", nakupowałem żołnierzyków z tego filmu i bardzo chciałem go obejrzeć. Zresztą lubiłem się bawić jako dziecko żołnierzykami różnymi. W młodym wieku dostałem książkę o majsterkowaniu, wszystko chciałem zrobić z niej, ale nie zawsze miałem materiały na to. Robiłem swoim żołnierzykom ruchome kolejki linowe, używałem pudełek po zapałkach i nitek, czego ja nie wymyślałem, prawdziwy majsterkowicz ze mnie był, ale to nie to było moim powołaniem. Do kościoła chodziłem przynajmniej raz w tygodniu albo i częściej, dlatego teraz nie chodzę, bo wysłuchałem chyba wszystkie kazania już. Pamiętam jak raz miałem iść do spowiedzi ksiądz na mnie i kolegów nakrzyczał, że przyszliśmy bez przygotowania, od tamtej pory nie lubiłem spowiedzi i bałem się jej. Teraz się nie spowiadam, bo uważam, ze to Bóg mnie rozliczy nie księża,Bóg jest wszędzie mogę z nim w każdej chwili rozmawiać bez udziału księży, nie są mi do niczego potrzebni.Moja spowiedź przed Bogiem wystarczy by Bóg mi odpuścił grzechy, człowiek tego robić nie musi, bo księża to zwykli ludzie,tacy jak każdy i też popełniają błędy.Takie moje podejście do życia.A co do księży to moim zdaniem powinni mieć legalnie żony, wtedy nie byłoby żon na lewo i nie było by całej tej patologi wśród księży.Teraz będę kończył moją opowieść. Takie to były czasy podstawówki i wczesnej młodości, może kolejnym razem opowiem coś innego....

 Kwintesentny


środa, 18 września 2019

Kolejna Historia nr.12 Bóg na Ziemi

                                         Kolejna Historia nr.12 Bóg na Ziemi

Opowiem wam dzisiaj historie i wcielę się w postać. Przez te wszystkie wieki Bóg ani razu nie zszedł na ziemię. Dlaczego, bo uważał, że z góry wszystko dobrze widzi co dzieje się na ziemi. Jednak co innego widzieć czyjeś życie, a co innego samemu je przeżyć. W 2000 roku miał być koniec świata, tak przynajmniej zapowiadali wszyscy wróżbici, jednak końca świata nie było. Dlaczego spytacie, a to dlatego, że Bóg chciał zejść na ziemię i przeżyć życie jako człowiek, by samemu się przekonać jak to jest być człowiekiem. Dopiero wtedy podejmie decyzje co z ludźmi dalej. W tym momencie narodziłem się ja Robert. Skąd takie imię? Bob po angielsku to Robert. A Bob odwracając ostatnią literę do góry nogami daje literę g,czyli Bog, angielski nie ma znaków polskich więc Bóg to Bog. Teraz wiecie kim jest Bóg i jak ma na imię,po prostu Robert. To była prosta łamigłówka, ale wiele osób się zastanawiało jak Bóg ma na imię to już wiecie. Nie żaden Jahwe czy inaczej, to wymysł ludzi bo nie wiedzieli jak brzmi moje imię naprawdę. Czy po narodzinach wiedziałem, że jestem Bogiem, nie chciałem mieć normalne dzieciństwo i okres dojrzewania, zresztą gdybym komuś powiedział wzięli by mnie za czubka, skończyłbym całe życie w psychiatryku. Lata młodości wspominam miło, były zawirowania jak u każdego nastolatka. Okres dojrzewania był ciekawy miałem powodzenie, bo byłem fajną, miłą i przystojną osobą. No i później zbliżał się ten rok nieszczęsny 2000, pamiętam sam się bałem końca świata, tyle jeszcze nie zobaczyłem w moim życiu. Ale końca nie było, to był raczej początek wszystkiego. Zawiedziona miłość, a później wypadek, jeśli pobicie w swoje urodziny można nazwać wypadkiem. Ale już tydzień przed czułem że coś złego się wydarzy, takie przeczucie, że coś mi się stanie. Nawet rzadziej wychodziłem z domu, ale przeznaczenia nie da się oszukać. Mogłem wtedy zginąć, ale tylko straciłem przytomność, uratowało mnie osłonięcie się ręką, jakby ktoś nade mną czuwał, pewnie anioły, które widziałem dużo później. Tak naprawdę po pobiciu miałem różne wizje w głowie, widziałem rzeczy które dopiero mają nadejść. Czy komuś powiedziałem tak, ale czy ta osoba coś z tym zrobiła? Chyba nie, pewnie nie uwierzyła, dopóki sama nie zobaczyła tego co nadeszło później. Może się bała ujawnić, może już nie żyje,tego nie wiem. Przepowiedziałem co się stanie i nikt z tym nic nie zrobił,a może robi cały czas, okaże się z czasem, na koniec dostanie odpowiednia zapłatę, na taką na jaką zasłużył lub zasłużyła. W roku 2001 gdy miałem wypadek utraty przytomności widziałem coś, co to było, śmierć polskiego prezydenta w samolocie na terenie Rosji, wypadek był w 2010, czyli 9 lat wcześniej widziałem co się wydarzy. To nie wszystko co widziałem, widziałem śmierć w płomieniach mojego szwagra, widziałem wypadek mojego wujka i cioci rok przed tym jak się wydarzył, nic im nie mówiłem bo wiedziałem że wyjdą z tego cało mimo że dachowali. Nie mówię ludziom co się wydarzy, bo po co, nikt nie uwierzy. Czy mogę pomóc mówiąc o tym, nie ja pomagam wysyłając anioły, mimo że coś się ma wydarzyć ludzie żyją, Ci co nie żyją to temu że nie wiedziałem kim jestem wtedy i nie mogłem pomóc jeszcze. Czy prezydent mógł żyć, pewnie by mógł gdyby ktoś mnie posłuchał i uwierzył. To było ich przeznaczenie, a ja nie chciałem i nie mogłem tego zmienić. Mówiąc wtedy komuś o tym nie wiedziałem kim jestem, miałem przypuszczenia, ale jeszcze nie wiedziałem. Zresztą i bałem i nie chciałem się do tego przyznać. Czy uratuję znów komuś życie, jeśli na to zasłuży to tak, tak naprawdę sam się uratuje. Anioły widzą dobrych ludzi i pomagają im wyjść z opresji. Niektórzy z was pewnie oglądali „Dom z papieru” taki serial na netflix, tam profesor przewidział wszystkie ruchy policji chcąc zrabować bank, tak samo było ze mną, gdy miałem zejść na ziemię przewidziałem wszystkie ruchy ludzi, tak ustaliłem, że wszystko musi się udać. Co ma się udać tzw. Boski Plan. Jaki plan jest Boga,tylko Bóg o tym wie. Pamiętacie piosenkę Ronnie Ferrari „Ona by tak chciała”,to boska piosenka,ja ją słyszałem w głowie już wcześniej, chciałem by ten chłopak ją zaśpiewał bo zrobił ją tak jak chciałem, zawsze mnie denerwowało jak ktoś się zachwycał Latte,ja tam piję zwykłą herbatę, pomysł jego zrodził się nagle w głowie bo tak miało być, ma prezent od Boga, czy Bóg nie zna przekleństw, dobrze zna i czasem sam ich używa, więc piosenka jest super ma kopa. Piosenka opowiada o zwykłym dniu Boga tak naprawdę i jego pomysłach oraz zwykłych dniach ludzi. Bóg na ziemi śmieszne dla niektórych, ale prawdziwe. Szatan pokrzyżował mi plany bo to miały być wakacje i szczęśliwe życie,ale może właśnie po to by zobaczyć jakie jest życie ludzi. Odebrał mi ukochaną, zrobił tak, że była z kimś innym, dzieci nie mam, ani żony, ani nawet dziewczyny, ale chyba tak mi dobrze, w końcu wszyscy znają Boga jako samotnika bez żony i dzieci, tak go opisujecie, a w kościele przykładem jest prawdziwa rodzina, trochę dziwne. Może temu ja zrobiłem tak, że tylu teraz jest singli, nie używając żadnej magii. Po prostu otworzyłem kobietom oczy na to z kim się zadawały, z pijakami których nic nie obchodziło, z sadystami bijącymi własne żony, temu tyle kobiet odeszło od mężczyzn. Jednak to nie wszystko, dałem wam technologie która otworzyła wam oczy, dzięki niej widzieliście co dzieje się na świecie,a w jaki sposób to zrobiłem w prosty, dając wam talenty dzięki którym stworzyliście tą technologie, bez żadnej magii i cudów. Może chciałem pokazać chrystusowi, że ludzi można nawrócić na mądre myślenie otwartością i informacjami, zamiast cudami. Ale na wszystko trzeba czasu. Czekaliście na to ponad 2000 lat. Czy widzę co się wydarzy, ja już widziałem, ale czasem widzę nowinki z życia mojego. Ale po co mam komuś mówić jak i tak nikt nie uwierzy, zamkną mnie w psychiatryku, zostawię to sobie. Powiem wam fajnie być Bogiem na ziemi, bo wiem gdzie trafię po śmierci tutaj,a inni różnie mogą trafić. Czy zależy mi na pieniądzach? Pieniądze ułatwiły by mi życie, ale nie są najważniejsze,mógłbym dzięki nim spełnić kilka marzeń ziemskich. Ale ja podchodzę do tego że nic na siłę, widać taki plan sobie ułożyłem będąc w niebie. Nie wszystko muszę wiedzieć bo jakbym mógł być tu zwykłym człowiekiem. Ale wszystko się sprawdza to co przepowiedziałem sobie. Chodzę z tego powodu uśmiechnięty często widząc kim jestem i kim są ludzie, nawet nie wiedzą, że ja wiedziałem jacy będą już wcześniej. To śmieszne czasem, gdy zdajesz sobie sprawę, że wiedziałeś jacy będą. Ale fajniejsze jest to, że chciałem żeby tacy byli. To tak jakbyście byli na ziemi i mieli wpływ na każdego człowieka,nawet nie rozmawiając z nim. Lubię obserwować jak świat się zmienia jak ludzie się zmieniają, to fajne uczucie. Gdy macie wpływ na ludzi, jacy chcielibyście żeby byli to jest super. Są rzeczy o których dowiecie się kiedyś lub wasze dzieci,albo następne pokolenia, ja wszystkiego mówić nie muszę. Mam 43 lata jestem samotnikiem i nie płaczę w poduszkę, że jestem sam. Moje życie zweryfikuje po powrocie do siebie i zobaczę kto błędy popełnił i gdzie. Ktoś odpowie za te błędy, bo to nie były moje błędy. Ja już widzę kto je popełnił. Mniejsza z tym, tutaj was rozliczać nie będę tylko tam na górze. Zobaczą jak to jest jak ktoś na nich te błędy popełni. Tak właśnie wygląda życie Boga na ziemi, takie zwyczajne z błędami swoimi i innych. Tak też żyją ludzie, sami popełniają błędy ktoś popełnia błędy za nich. Powiem wam, coś dentystka leczyła mi zęby, nie wiem czy robiła to specjalnie czy nie potrafiła leczyć,ale na tamtym świecie zobaczy sama siebie, takiego klona i będzie jej leczyć zęby, zobaczy ile bólu musiałem znieść, lekarka przepisała mi furę leków moim zdaniem niepotrzebnych,ale pewnie ma coś z tego skoro tyle pisze,na tamtym świecie cała tą furę leków poda jej klon i będzie musiała wszystkie połknąć, zobaczy jak to jest, jak się bierze tyle leków. Ale tak właśnie jest z ludźmi którzy sami nie doświadczyli na sobie czegoś to doświadczą i wtedy się nauczą być wartościowymi ludźmi. Tak jest w każdym zawodzie. Jak tu policjant wsadzi do więzienia niesłusznie to tam jego wsadzą i zobaczy jak jest, morderca tutaj sam zostanie zamordowany tam, przez tych wszystkich których zamordował. Bogaty który oszukiwał innych by się wzbogacić sam zostanie oszukany i będzie biedakiem. Tak jest po śmierci, tam jest sprawiedliwość. Ci co już tam trafili wiedzą o tym, ci co nie wiedzą już wiedzą. Po śmierci każdego czeka czyściec, bo nikt przed czyśćcem nie trafi do nieba. To trochę wam opowiedziałem o życiu po śmierci. Czy ja się boję śmierci, nie bo wiem co mnie tam czeka, ale nie śpieszę się na razie na tamten świat, bo chce jeszcze was poobserwować. Takie to moje zwykłe dni. Dni patrzenia na was. Czy są anioły na ziemi? Są rok temu dwa razy widziałem, pomogły mi. Wyglądają jak zwykli ludzie, poza jednym drobnym szczegółem, którego wam nie zdradzę. Mogą być kobietą lub mężczyzną,ale jedno je wyróżnia z tłumu, kiedyś się dowiecie, ale jeszcze nie teraz. Czemu Bóg zszedł na ziemię by przeżyć ziemskie życie jako człowiek, jako zwykły człowiek z problemami każdego innego człowieka. Tym akcentem zakończę moją opowieść...
 
Kwintesentny

niedziela, 8 września 2019

Kolejna Historia nr.11 Ludzie są dziwni 

                                  Kolejna Historia nr.11 Ludzie są dziwni 

Opowiem wam dzisiaj jacy są ludzie w dzisiejszych czasach. Jestem na kilku grupach „facebookowych” i lubię się udzielać i patrzeć na zachowania ludzi. Zacznę od wpisu typu „nie poznasz mnie dopóki ze mną wódki się nie napijesz”. Autorka tego wpisu sprzeczała się ze mną że po wódce ludzie mówią to co myślą czyli prawdę, ja się jednak z tym nie zgadzam. Ludzie po alkoholu zazwyczaj popełniają głupoty których później się wstydzą, tylko ciężko się przyznać do błędu. Prawdziwych przyjaciół wódką się też nie zdobywa. Wielu jest takich którzy po alkoholu mówią jesteś moim najlepszym przyjacielem albo bracie mój,a na trzeźwo utopili by cię w łyżce wody. Głupoty które robimy po alkoholu takie jak przygodny seks lub zrobienie z siebie kompletnego idioty czy idiotki to norma, alkohol nie pokazuje całej prawdy o nas tylko ją zniekształca w sposób za który później się wstydzimy lub płaczemy w poduszkę. Więc stwierdzenie że po alkoholu jesteśmy prawdziwi nie jest prawdziwe,wyciąga z nas najgorsze cechy nie pokazując tych dobrych. To nie jest prawdziwy obraz nas samych,często cierpimy z tego powodu i płaczemy po cichu w samotności gdy zobaczymy co narobiliśmy. To na pewno nie jest prawdziwy obraz człowieka nie po alkoholu. Wiele takich powiedzonek zawiera tylko część prawdy w sobie, ale większość ludzi tego nie widzi, widzą to co chcą zobaczyć bo tak im pasuje. Gdy widzę wiele powiedzonek na facebooku i ludzie tym podpierają swoje teorie to niedobrze mi się robi. Te wszystkie powiedzonka typu odwróć się a przyjaciel włoży ci nóż w plecy są tylko w połowie prawdziwe, bo zazwyczaj ci co takie posty wstawiają sami nie jeden nóż wbili komuś w plecy swoimi słowami i obgadywaniem albo nastawianiem ludzi przeciwko tej osobie,dlatego ja takich postów nie wstawiam, bo mnie brzydzą, pokażcie mi osobę która niczemu nie jest winna,która nigdy nikogo nie skrzywdziła, po prostu takiej osoby nie ma. Nie lepiej po prostu napisać do tej osoby, że skrzywdziłaś mnie czemu? Wstawianie postów typu przyjaciele mnie krzywdzą,a jakim ty jesteś przyjacielem lub przyjaciółką, ile ty osób skrzywdziłaś. Facebook to fajna rzecz ludzie powinni się poznawać, rozmawiać ze sobą a nie wstawiać posty typu nie przemyślanych do końca powiedzonek bo maja zły nastrój,one większości nie nastrajają dobrze. A gdy jedna osoba taką głupotę wstawi zaraz kolejna ją naśladuje bo myśli że to ok, też będę cool,w końcu wyrażam swoje uczucia, takie uczucia zostawcie sobie najlepiej. Uczucia pokazywane publicznie powinny być pozytywne, a nie negatywne. Dlaczego, a dlatego, że za chwilę każdy wie jaki mieliście nastrój i jak denni jesteście,nie znajdziecie w ten sposób przyjaciół pozytywnych tylko negatywnych którzy tak samo jak wy będą tylko narzekać, w ten sposób pogłębicie swoją depresję zamiast się cieszyć życiem. Kolejna osoba która zaczepiłem nie chciała mnie dodać do facebooka, bo niby mnie nie zna, a ma tam tylko zaufane osoby,to pytam się po co zakłada facebooka, jest na grupie gdzie ludzie mają się poznać. Wyklucza się jedno z drugim. Skoro proponuje że dodam to także ryzykuje,że to będzie nie odpowiednia osoba,ale czasem trzeba komuś zaufać. Dzisiaj ludzie nie ufają sobie temu uważam, że są dziwni. Tłumaczyła się tym że kogoś dodała i później za tą osobę się wstydziła, czy musimy wrzucać wszystkich do jednego wora. Skąd wiedziała że za mnie będzie się wstydziła,czy robię coś nienormalnego,obnażam się publicznie,wyzywam ludzi? Nie, założyła z góry że może się wstydzić nie znając mnie,wrzuciła mnie od razu do jednego wora z tą osobą za która się wstydziła. Nawet nie zaryzykowała poznać mnie,napisałem jej tylko że powinna się wstydzić za to jaką jest osobą i jakie ma podejście. Czy jeśli idziemy ulicą i przewrócimy się nie wstajemy i nie idziemy dalej, nie próbujemy nadal walczyć by chodzić,tak samo jest z facebookiem,gdy kogoś nie znamy możemy mu dać szanse by się przekonać samemu,najwyżej zablokujemy bo jest taka możliwość. Ludzie którzy zamykają się w wąskim gronie na koniec zostają sami i to oni żebrają później o przyjaźń,ale już jest za późno zazwyczaj. Dopiero rozumieją swoją porażkę po czasie. Ona się wstydziła za kogoś, mi było wstyd za nią, że tacy ludzie istnieją,tacy którzy nie potrafią wyciągnąć dłoni do kogoś,nie potrafią dać szansy. Pewnie ta dziewczyna przez cale życie się wstydzi i będzie wstydziła bo nie ma swojego zdania. Najpierw wstydziła się siebie, później kogoś, później swoich rodziców, że tak ją wychowali,na koniec przed Bogiem będzie się wstydziła jaką osobą była za życia. Dzisiaj ludzie się izolują, zamykają w 4 ścianach, temu się mówi, że kiedyś było lepiej, przynajmniej pod względem relacji między ludzkich. Temu uważam, że dziś ludzie są dziwni i tym akcentem kończę moją dzisiejszą historię...
 
Kwintesentny

sobota, 31 sierpnia 2019

Kolejna Historia nr.10 Może to Sen, Może to Urojenia, a może to Prawda 

            Kolejna Historia nr.10 Moze to Sen, Może to Urojenia, a może to Prawda

Zaczynam jako sen,więc śni mi się, że jestem w niebie. Rozmawiam właśnie z diabłem, a diabeł nie lubi ludzi. Ja w tym śnie jestem Bogiem. Próbuje mnie przekonać, że ludzie nie są godni mojej łaski. Ja mówię, nie przekonasz mnie diable ja ich stworzyłem na swoje podobieństwo, byli dobrzy dopóki ty się nie wtrącałeś. Diabeł mówi gdyby nie wszystko to co im dałeś, rozum, miłość i inne pozytywne cechy,byli by jak małpy, a nawet gorzej. Ja mówię nie doceniasz ludzi jest w nich dobro tylko ukryte głęboko. Zazwyczaj wychodzi z nich gdy cierpią, temu masz możliwość robienia wszystkiego by cierpieli, by pokazać ci że są dobrzy. Nawet gdy cierpią dobroć z nich wypływa,a szczególnie wtedy,więc nic nie poradzisz na dobro. Diabeł kombinował nieźle, próbował mnie podejść z każdej strony. W końcu wpadł na pomysł, trochę dziwny. Powiedział mi zejdź na ziemię jako zwykły człowiek i przekonaj się sam jacy są ludzie. Zaznaczył, że nie mogę mieć żadnych mocy jak Chrystus który zamieniał wodę w wino czy wskrzeszał ludzi. Po chwil i zastanowienia zgodziłem się. Diabeł już zacierał ręce, ja jednak się nie martwiłem w końcu jestem Bogiem, mam swoje anioły, które mnie pilnują. Postanowiłem się narodzić jak każdy człowiek drogą naturalną, by poczuć się człowiekiem. Urodziłem się w Polsce, bo to naród cierpiący, w zwykłej rodzinie z problemami. Moje życie młodzieńcze nie było łatwe, ale ciekawe. Szkoła średnia, pierwsze miłości, zawiedzenia się, jak u każdego innego chłopaka może tylko z tą różnicą że przyciągałem ludzi do siebie i swoim zachowaniem i wyglądem. Była jedna miłość z którą wiązałem wielkie nadzieje,to była prawdziwa miłość. Myślałem o ślubie ale nie stać mnie było na niego,a tym bardziej by utrzymać rodzinę,więc musiałem odpuścić takie czasy,kto nie ryzykuje ten nie ma,ale ja nie lubiłem ryzykować. Z pracą było ciężko nie to co teraz. Wtedy jeszcze nie wiedziałem kim jestem. Miłość się rozpadła po tym jak zabrakło mi pieniędzy na spotkania z ukochaną. Czy były inne dziewczyny? Były później, z jedną nawet sporo czasu byłem,ale to nie była kobieta dla mnie,wiedziałem o tym. No i po rozpadzie związku chciałem się wyszaleć,tak szalałem, że ostro mi się oberwało. W moje 25 urodziny zostałem pobity,straciłem przytomność nie poszedłem do lekarza co się pogłębiło bo miałem wstrząs mózgu najprawdopodobniej. Zaczęło mi odbijać trafiłem do szpitala, diagnoza załamała mnie. Przez prawie 20 lat chodziłem jak zombie nie wiedziałem co koło mnie się dzieje,nie pamiętałem dnia wczorajszego nie mówiąc o tygodniu czy miesiącu. Moi przyjaciele jeśli można ich nazwać przyjaciółmi odsunęli się ode mnie. Mój najlepszy przyjaciel którego traktowałem jak brata, ani razu mnie nie odwiedził w szpitalu przez około 20 lat, a leżałem nie raz. W końcu zebrałem się do kupy, pozamykałem stare sprawy,wygarnąłem komu trzeba było i czuję się świetnie. Kiedyś wierzyłem w przyjaciół, rodzinę i lekarzy oraz dentystów. Przyjaciele zostawili jak tylko noga się powinęła, rodzina miała za debila, lekarze tylko ładowali we mnie leki w ilościach z których pewnie coś mieli z tego, dentystka tak mi leczyła zęba że chciała rwać mi go jak wszystko czułem,a to temu że nie potrafiła dać znieczulenia, współczuję jej pacjentom, ja zmieniłem dentystę, za 250 zł wyrwała bez żadnego bólu,chyba im wszystkim chodzi o pieniądze. Ciekawe co by było gdybym wygrał w totka,pewnie przyjaciele by się odnaleźli, rodzina by pokochała jak swoje i powiedziała najmądrzejszy to ty jesteś,lekarze by znaleźli złoty środek, a dentystka by wstawiła mi wszystkie implanty bezboleśnie. Ale powiem wam to jest życie, chciałem być jak każdy z was, może nie koniecznie sam, chciałem mieć rodzinę. Mieć żonę, dzieci, ale czy ktoś słyszał, że Bóg ma żonę, nie dlatego jestem sam. Dla mnie to miały być wakacje na ziemi i miałem się dobrze bawić,w sumie to nieźle się bawię tylko bez rodziny własnej. Niektórzy z was nie doceniają tego co mają. Dałem wam pokój bo sam nie chciałem żyć w trakcie wojny, co będzie gdy odejdę nie wiem, ale diabeł już o to się postara by podziękować światu za moje beztroskie życie. On już próbował odebrać mi życie wtedy gdy zostałem pobity, gdyby nie anioły bym nie żył. Czy anioły istnieją? Istnieją i są na ziemi widziałem dwa razy, realne ale nie miały skrzydeł,mógłby się ktoś wystraszyć gdyby je zobaczył. Mają jedną cechę po której można je poznać coś co dla mnie jest ważne,ale wolę nie mówić. Normalna osoba ich nie pozna bo wyglądają jak zwykli ludzie poza jednym szczegółem, którego nie każdy ma możliwość zobaczenia. Dlatego ja się nie martwię o nic wiem, że nade mną czuwają. Gdyby mi coś się stało to współczuję tej osobie bo nie wie co ją czeka. A my wszyscy spotkamy się po drugiej stronie i każdy zostanie rozliczony. Gdybym wtedy po tym pobiciu zmarł, to nie mielibyście żadnego pokoju teraz. Pamiętacie jak wszyscy mówili że rok 2000 będzie końcem świata, byłby gdybym zmarł wtedy. Nie zmarłem bo musiałem się upokorzyć, ale bywa w życiu. Na szczęście żyję, ale szatan cały czas kombinuje tylko już jest za późno na jego kombinacje. Był moment w życiu moim, że znałem całą przyszłość waszą i swoją. Przestałem się przejmować gdy doszedłem do siebie. Pewnie chcielibyście znać przyszłość,to powiem wam, że te asteroidy lecące w kierunku ziemi nie uderzają, bo nie mają uderzyć w ziemię póki tu jestem. Przelatują zawsze obok, ale lecą bo szatan nie daje za wygraną. Widzicie takie to zwykłe życie Boga na ziemi. Swego czasu zastanawiałem się co by było jakby Bóg zszedł na ziemię jako zwykły człowiek, czy ktoś by mu uwierzył, jak by go potraktowali ludzie gdyby nie miał żadnych mocy. Byłby zwykłym człowiekiem, który przeżyłby życie może sam właśnie tak jak ja. Bogactwa nie zabierzecie do grobu, a do nieba tym bardziej. Tam obowiązują inne zasady, tam bogactwo nie jest potrzebne. Mam 43 lata, dodając te dwie cyfry wychodzi siedem,magiczne siedem, choć moja ulubiona cyfra to 8, jak nieskończoność. Co dalej pewnie spytacie, a nic będę żył dalej rozkoszując się życiem w domowym zaciszu i robiąc to co lubię najbardziej, czyli prowadzenie audycji i słuchanie muzyki, no i doszły też zdjęcia które uwielbiam robić i obrabiać, tak jak stwórca, który coś tworzy. Ludzie którzy coś tworzą mają namiastkę Boga, jednak nie każdy potrafi coś tworzyć. Mógłbym powiedzieć błogosławieni ci co tworzą, a nie niszczą. Jak moje życie się zakończy? Jak przyjdzie czas to się zakończy, tak samo jak wasze. Co ważne jest w życiu? Dobro i miłość do siebie, bliźniego i świata nas otaczającego. Wmawianie nam winy za coś co nie jest złe nie jest niczym dobrym. Niektórzy powinni się nad tym zastanowić. Jeśli nie robimy komuś lub sobie krzywdy to nie jest to złe. Nie ma konkretnych zasad które powinny nami kierować poza robieniem krzywdy. Najważniejsze w życiu człowieka jest to by być fer względem siebie,a dopiero podchodzić fer do innych. Gdy jesteśmy fer względem siebie będziemy fer wobec innych. Najważniejszym z przykazań jest jedno szanuj bliźniego swego jak siebie samego. Dlatego też powinniśmy się szanować. No dobrze, ale idę dalej przez życie by spotkać się z wami tam na górze,a póki co cieszę się życiem na ziemi. Tak więc sen mój się kończy,a może to urojenia,a może prawda,ale odpowiedzcie sobie kim bylibyście dla Boga na ziemi....
 
Kwintesentny

sobota, 24 sierpnia 2019

Kolejna Historia nr.9 Sen

                                   Kolejna Historia nr.9 Sen

Miałem dziś sen, a raczej koszmar,trwał kolo 2 godzin, bo sprawdziłem zegarek. Śniło mi się, że mieszkam z rodzicami i siostrami na starej chacie,tam gdzie mieszkałem będąc małym dzieckiem. Niby na początku wszystko normalnie. W pewnym momencie atmosfera w domu stała się ciężka, ale to nie wszystko. Śniło mi się, że widzę przyszłość swojej rodziny ze szczegółami i właśnie od tych szczegółów się zaczęło. Najpierw nastała noc, więc wszyscy kładliśmy się spać. Ja spałem na piętrze sam w pokoju, reszta rodziny na parterze. Wtedy leżałem zanim zasnąłem i nagle poczułem czyjąś obecność w pokoju mimo że nikogo nie było,rozejrzałem się i zapytałem jest tam ktoś,ale nikt nie odpowiedział,co jeszcze bardziej zmroziło moją krew w żyłach. Postanowiłem, że zasnę,leżałem i zamknąłem oczy,jednak ogarnął mnie jakiś chłód przenikający całe ciało,trochę mnie to przeraziło,ale myślę śpię. Już prawie zasypiałem, gdy poczułem coś dziwnego. Co to było?
Czułem jakby ktoś wykręcał mi ręce, próbowałem się przed tym bronić. Otworzyłem oczy i patrze na ręce czy mi się nie zdaję,ale były wykręcone w drugą stronę,w ogóle w jakiejś dziwnej pozycji nie do opisania. Pomagałem sobie druga ręką by ta powróciła na swoje miejsce,w końcu się udało. Jednak to nie koniec poczułem nagle że coś mnie przygniata,a raczej wgniata w łóżko, tak jakby ciężka osoba na mnie leżała i dociskała mnie do tego łóżka. Jednak tam nikogo nie było i zdałem sobie sprawę że to duchy. Raczej złe duchy patrząc na ich zachowanie. Udało mi się wyswobodzić zbiegłem na dół i opowiedziałem o tym, że duchy mnie zaatakowały i że widziałem przyszłość całej rodziny. Rodzina mi uwierzyła powiedzieli musimy coś z tym zrobić. Nagle zaczęliśmy sobie pomagać. Pierwsza rzecz która widziałem to dom w płomieniach, wiedziałem nawet kto podłożył ogień. Wyszliśmy z domu obejrzeć czy nigdzie się nie pali i nie paliło się. Ojciec powiedział, że idzie do ogrodu sprawdzić czy tam wszystko w porządku, ja jeszcze zostałem wszystko obejrzeć. Nagle poczułem dym i to coraz więcej dymu,więc zacząłem krzyczeć, że gdzieś się pali. Pobiegłem do ogrodu do ojca, on jednak zaczął się zachowywać dziwnie,zajmować nie tym co trzeba. Zaczął coś piłować mówiąc że to się przyda,ja jednak wiedziałem że się nie przyda i widziałem jak ojciec się zmienia w dziwną osobę. W pewnym momencie wydawało mi się, że coś sobie zrobi nie będąc tego świadomym, może właśnie tą piłą, bo bardzo blisko trzymał szyi. Nie wiedziałem co robić, zdałem sobie sprawę, że jego także opętały złe duchy tak jak moje ręce. Bałem się co będzie dalej,na szczęście ogień nie był zbyt duży i udało mi się go zdławić,jedynie dymiło się,ale trzeba było uważać by znów nie zajęło się. Jednak miałem ważniejszą rzecz do zrobienia pomóc ojcu, pobiegłem szukać mamy, do siostry powiedziałem że trzeba dzwonić po karetkę dla ojca bo mu odbiło,siostra powiedziała dzwoń na 112, ja jednak musiałem odnaleźć mamę. W końcu odnalazłem i mówię, że ojca trzeba zawieźć do szpitala lub zadzwonić po karetkę. Wiedziałem, że ojciec się nie zgodzi dobrowolnie,więc zadzwoniłem. Mama też była odmieniona, ale w pozytywnym znaczeniu. Tak jakby się obudziła ze snu po latach. Spodobało mi się to bo w końcu była energiczną kobietą,a nie podporządkowaną ojcu,więc zaczęła działać razem ze mną by chronić ojca. Bałem się, że to początek działania złych duchów na ojca. W pewnym momencie nawet bałem się co będzie jak pojedzie do tego szpitala czy tam mu czegoś nie zrobią. Myśli miałem mieszane,ale wiedziałem, że nie może zostać w domu dla dobra wszystkich. Widziałem moc duchów jak manipulują ludźmi,jak mącą w głowach, to było straszne. Zrozumiałem, że to wszystko przez ten dom, że w nim musiały się dziać straszne rzeczy,stąd złe duchy w nim. Myślałem sobie może za czasów wojny coś tu się wydarzyło,stąd tyle złych duchów. Miała już przyjechać karetka gdy się obudziłem,wydawało mi się, że mam ręce wykręcone,serce waliło jak oszalałe,obudziłem się zdenerwowany. Najśmieszniejsze jest to, że nigdy realnie nie lubiłem tego domu i źle go wspominam i temu nigdy w nim nie chciałem mieszkać po tym jak się wyprowadziłem. Opisywałem ten sen godzinę i teraz znów kładę się spać. Mam nadzieje, że koszmar się nie powtórzy, że przyśni się coś miłego lub wcale się nic nie przyśni. Jednak duchy mają moc.....dobrze,ze to tylko sen....

 
Kwintesentny

środa, 7 sierpnia 2019

Kolejna Historia nr.8 Sen

                              Kolejna Historia nr.8 Sen

Miałem dziś niezwykły sen. Położyłem się o 3 rano bo słuchałem radia,a obudziłem o 5 rano. Sen był niezwykły choć zaczął się zwyczajnie. Śniło mi się, że żyję normalnie tak jak żyję naprawdę. W pewnym momencie jednak coś się zmieniło,nagle technologia przyśpieszyła,ale to nie wszystko. Moje życie jakby się zmieniło, zacząłem widzieć rzeczy które mają się przydarzyć dopiero. Na początku tego nie wiedziałem,później pojawiły się większe rzeczy, później drobniejsze. Zanim jednak do tego doszło,moja rodzina próbowała mi pomóc w moim życiu,nie było łatwe,a jednak przyjemne. Moi rodzice żyli mimo, że mieli podeszły wiek,tak jakby zależało to ode mnie,ja mimo że sam to jednak szczęśliwy,pomimo tego że brakowało mi rodziny własnej. Pewnego razu miałem wrażenie, że albo policja, albo wojskowi pomagają mi. Wyczułem że chcą mnie z kimś poznać,to chyba był ktoś dla mnie ważny,tak jakby moja rodzina o której nie wiedziałem,a może się ukrywała przed czymś,może przed innymi ludźmi. Czułem jak idę na spotkanie z rodziną,jakby wszystko było zaplanowane,dokładnie wszystko do najmniejszego szczegółu. Czekam i nagle ktoś mówi, że muszę jechać,więc idę zbliżam się do samochodu i wsiadam do niego,słyszę tylko brzęk czegoś ostrego po dachu auta,ale siedzę i się uśmiecham. Jadę tym autem do jakiejś dziwnej dzielnicy,gdy dojeżdżamy wysiadam, a ze mną kilka osób,coś zaczynają rozmawiać między sobą, ale ktoś mnie zabiera i idziemy w kierunku jakiegoś bloku,słyszę z oddali krzyki,a następnie kilka strzałów,zrozumiałem,że ktoś zginął i że za chwilę ja zginę. Tak się jednak nie stało weszliśmy do domu był tam ślub, a raczej impreza poślubna, nic się jednak jeszcze nie działo tak jakby wszyscy czekali na mnie,na mój znak. Zapytali co mamy robić? Ja mówię skoro to ślub to bawić się i zaczęła się impreza, pobyłem trochę z nimi i wyszedłem byli szczęśliwi,że byłem u nich. Szedłem drogą i nagle na chwilę się zatrzymałem i usiadłem na krawężniku. Podeszła jakaś kobieta młoda i usiadła obok,była lekko roznegliżowana i zauważyłem że ma na mnie ochotę,ale to raczej taka ochota typu, muszę go zdobyć, jakbym był jakiś inny. Zostawiłem ją i poszedłem dalej, aż doszedłem do swojego bloku,stali różni ludzie. Ale zanim do tego doszło,to tak jak wam mówiłem, pomagało mi wojsko,ale zanim to zrobiło, zrobiło mi testy czy jestem osoba której szukają, okazało się, że tak, temu w tym blokowisk mnie nie zabili, wręcz powiedziałbym, że zabijali się o mnie. No ale przejdźmy dalej,zrozumiałem że wszyscy mnie wielbią i chcą pomóc i martwią się o mnie. Stałem przed blokiem i pewna dziewczyna nagle zrobiła mi się ważna, bardzo ważna, wsiadała do jakiegoś pojazdu nie z tej ziemi z kimś jeszcze, wiec pobiegłem za nimi i także wsiadłem, ale do drugiego. Zanim jednak to opowiem powiem wam, że ci wojskowi co pomagali mi obiecali, że zabiorą mnie i moja rodzinę w podróż w kosmos,byłem zadowolony ze będę na księżycu,zobaczę jak jest w stanie nieważkości. No dobrze ale wróćmy do momentu jak poruszam się statkiem za dziewczyna, która także nim się poruszała. Widziałem ich statek, oni jak i ja zostawialiśmy za sobą smugi światła,pewnie poruszaliśmy się z prędkością światła. Nagle dotarliśmy na miejsce, oni pierwsi wylądowali ja drugi, ale nigdzie ich nie widziałem. Gdy byłem na miejscu zobaczyłem pełno zegarów takich wskazówkowych,odmierzały czas,każdy inaczej. W pewnym momencie zobaczyłem dłoń która przelatuje po tych zegarach,pomyślałem dłoń Boga,jednak po chwili zrozumiałem że to moja dłoń,przez moment poczułem się jak Bóg i nagle cała ta sytuacja przeobraziła się w film, film który ktoś chciał nakręcić. Obudziłem się w tym momencie była 5 rano. Pomyślałem opiszę wam swój sen, może niezbyt szczegółowo, ale zbyt wiele pisania. A ta dziewczyna z drugą osobą za którą leciałem statkiem byli obcymi,którzy byli na ziemi, ale widocznie chcieli wrócić do siebie, poczułem wtedy że obcy są blisko z Bogiem związani. Myśląc by to wam opisać poszedłem po szklankę mleka do lodówki i papierosa zapaliłem, słuchając swojej audycji ostatniej zacząłem pisać, zajęło mi to godzinę o godzinie 6 rano skończyłem. Teraz moją opowieść kończę i zapraszam na kolejne....
 
Kwintesentny